Rozdział 11

17.3K 998 18
                                    

Rozdział 11

- Przyrzeknij.

Przewróciłam oczyma, gromiąc wzrokiem moją prywatną komórkę. Po chwili znów przystawiłam ją do ucha.

Uśmiechnęłam się nonszalancko, kiedy swój środkowy palec u prawej ręki zahaczyłam o wskazujący.

- Przyrzekam. - Wysapałam nieszczerze.

- Nie wierzę ci. - Oskarżycielki ton Caroline doprowadzał mnie do szału. Wyrzuciłam swoją prawą, wolną rękę w górę, w geście rezygnacji.

- No i co ja ci na to poradzę? - Wysyczałam.

Chciałam dobrze. Tylko tyle.

- Natalie...- Mruknęła ostrzegawczo.

- Wiesz, co? Powinnaś być mi wdzięczna. Oliver cię olał, a ja chcę go przywołać do porządku, a ty, co robisz? Nie pozwalasz mi działać? A ja w ogóle potrzebuje twojego pozwolenia?

Caroline westchnęła sfrustrowana.

- To będzie dziwnie wyglądało. Tak, jakbym była w desperacji.

Bo jesteś. Ale tego jej nie powiem.

- Minęło trzy dni. Wczoraj wróciłaś do domu, a od Olivera nadal ani słychu ani widu. A do pracy przychodzi, jakby nigdy nic. A że ty nie masz wystarczająco tupetu, aby się z nim skonfrontować, w co on pogrywa, a więc w takiej sytuacji, do akcji wkracza przyjaciółka. Czyli ja.

Uśmiechnęłam się z satysfakcją, kończąc swój monolog. Dochodziła już piąta, więc zaczęłam bębnic palcami o stół z niecierpliwością.

- Tylko nie powiedz nic głupiego. Pamiętaj, że to twój szef.

Zmrużyłam oczy.

- Ta. Muszę kończyć. Pa.

Odłożyłam komórkę do torby i zabierając ją ze sobą ruszyłam do biura Olivera. Zapukałam trzy razy i otworzyłam drzwi.

Zdesperowany rozglądnął się po całym pokoju, szukając ewentualnej drogi ucieczki. Przynajmniej tak to wyglądało.

Uśmiechnęłam się słodko stając przy jego biurku.

- Jak miło cię widzieć, Ollie. Ostatnio jakoś mi uciekałeś.

Odchrząknął, patrząc na mnie spode łba.

- Tak wyszło.

Przytaknęłam powoli, mrużąc groźnie oczy.

- Nie jesteś w żadnym stopniu ciekawy? - Spytałam.

- Ciekawy, czego?

Wybałuszyłam oczy.

- Wiesz, co, Oliver? Miałam być miła i uprzejma, ale Caroline jest dla mnie, jak siostra i nie mam zamiaru stać bezczynnie i patrzeć, jak kolejny facet ją rani.

Widziałam, jak pod marynarką napinają mu się mięśnie. Tym razem nie odwrócił wzroku.

Po krótkiej chwili kiwnął głową, uśmiechając się smutno.

- Caroline ma szczęście, że ma ciebie, jako przyjaciółkę.

Posłałam mu gorzki uśmiech.

- A ty pecha. - Wbił wzrok w coś ponad moją głową i wyglądał jakby udał się do krainy wspomnień. - Oliver?

Zerknął na mnie, przegryzając wargę, w jego zielonych oczach widać było wahanie. Zmarszczył brwi.

- Kiedy Caroline zemdlała, tam, na tym przejęciu...- Przymknął oczy, kręcąc głową. - Widziałem jak osuwała się na ziemie, jak zamykają jej się oczy, a po chwili nie przypominała już żywej. I poczułem się...pusty.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz