Rozdział 10

18K 1K 44
                                    

 Rozdział 10

- Naprawdę napędziłaś nam stracha, Caro.

Caroline roześmiała się cicho.

- I za to mnie kochacie.

Przewróciłam oczyma.

- Poza tym...- Zaczęła. -…to nie tak, że ty też sobie nie skorzystałaś.

Kiwnęła głową na drzwi. Przez szybę widać było Matta. Znów rozmawiał z kimś przez komórkę.

- Błagam, tylko nie zaczynaj tworzyć dziwnych historii.

Wzruszyła ramionami niewinnie. Kwadrans temu zaczęto transfuzje. Już teraz wyglądała o wiele lepiej.

- Zresztą, zemdlałam. I Oliver mnie złapał.

Zaśmiałam się głośno.

- Powinnaś chyba spać, bo gadasz nie od rzeczy.

Wstałam z wygodnego siedziska, zbudziłam Claudie leżącą na jednym z foteli w sali i pomachawszy Caroline wyszłyśmy na jasną poczekalnie. Odmachała nam energicznie, po czym wykrzyknęła "Bawcie się dobrze!".

Przewróciłam oczyma. Bawić się dobrze? W szpitalu? Ta.

Stanęłam na środku poczekalni oddychając równomiernie. Ledwo, co słaniałam nogami.

- Powinnaś pojechać do domu.

Zaskoczona, spojrzała na Matta. Stał parę kroków ode mnie, taksując mnie w ten charakterystyczny sposób. Nawet teraz, wymęczona do granic możliwości, czułam się niezręcznie.

- Nie zostawię Caroline.

- Nat...- Spojrzałam groźnie na Claudie. Tylko spróbuj, Judaszu. - Powinnaś naprawdę jechać. Ja nie jestem tak zmęczona. Cały dzień odpoczywałam, a ty byłaś jeszcze w pracy. Jest już szósta nad ranem. Jedź do domu. Ja zostanę. Zostanę z Oliverem.

Zerknęłam na niego. Spał, podpierając jedną ręką głowę. Tak, Oliver chyba nigdzie się nie wybierał.

- Jak tam chcesz. - Mruknęłam do niej. Poklepałam się po kieszeniach swoich dżinsów.- Masz kluczyki od samochodu?

- Nie będą ci potrzebne.

Spojrzałam na uśmiechniętego Warda. Znów wyglądał pewnie siebie i, jakby kontrolował cały świat wokół. I chyba było mu z tym dobrze.

- Co?

Roześmiał się cicho, jakby słuchał wypocin jakieś głupiutkiej nastolatki.

- Naprawdę sadziłaś, że puszczę cię w taką śnieżyce tą twoją kupą złomu?

Wybałuszyłam oczy. Nie wiedziałam czy mam bronić swojego ukochanego auta czy moją samodzielność.

- Już to przerabialiśmy, Ward. Nie dam sobą pomiatać.

Jego brwi wygięły się do góry, a usta złożył uwodzicielsko w dzióbek. Wyglądał na rozbawionego.

Jakim cudem mógł wyglądać tak dobrze o szóstej rano?

- Zaproponowałem ci tylko podwiezienie, Natalie.

Zaczerwieniłam się lekko. No dobra, fakt. Ale on mi się dziwił? Przecież to nie ja zaproponowałam mu układ, w którym miałam być jego dziwką!

Kątem oka zobaczyłam minę Claudii. Chyba zgadzała się z Wardem w tej kwestii.

Tupnęłam nogą niczym małe dziecko. Matt Ward uśmiechnął się oszałamiająco z wyraźnym zadowoleniem. I nie było w tym uśmiechu nic miłego.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz