Rozdział 7

19.3K 1K 94
                                    

Rozdział 7

Z zaciśniętymi ustami wyszłam z windy na dobrze mi znany korytarz.

Oliver na mój widok uśmiechnął się miło, tak, jakby doskonale przewidział moją reakcję.

- Nie odzywam się do ciebie, Judaszu. - Syknęłam do niego na powitanie.

Wyminęłam go, stojącego przy recepcji i ruszyłam do ekspresu z kawą. Po chwili, stanął u mojego boku.

- Rozumiem. – Powiedział wyrozumiale. - Sam byłbym wściekły. Ale musisz mnie zrozumieć, Natalie. Wardowi się nie odmawia.

Wciągnęłam głośno powietrze, ściskając mocniej rączkę od kubka.

Ludzie, litości. Miałam dosyć słuchania tego, jak bardzo potężny i groźny ten facet jest. Wczoraj wylałam na niego kieliszek szampana i jakoś jeszcze żyje.

Ha! Nie jest taki groźny, jak sądziliście, co?

Odwróciłam się na pięcie i nie zwracając na niego uwagi objęłam swój gabinet, jako cel.

- Natalie! Chodź do mojego pokoju.

Stanęłam szybko.

Byłam w pracy i ignorowanie to jedno, ale polecenie szefa to drugie. Zmieniłam kierunek i ruszyłam w jego stronę.

Prawdę powiedziawszy, był moim szefem, ale nasze biura nie różniły się wiele. Przede wszystkim miał je nieco większe i wystawniejsze, jednak widok z okna był taki sam.

Powoli zasiadł za swoim biurkiem, a ja nadal stałam prosto i czekałam na ewentualne polecenia.

- Rozumiesz mnie, prawda?

Odwróciłam wzrok, próbując nie prychnąć. Miałam siedzieć cicho, ale nie mogę go już słuchać.

- Doskonale wiedziałeś, że nie przepadam za nim. A kiedy zaproponował... - Przerwałam szybko, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie wiem, co Ward określał, jako "Natalie się tym zajmie", byłam wtedy zbyt zajęta Caroline i jej podekscytowanym spojrzeniem, które mówiło więcej niż tysiąc słów.

Oliver posłał mi ten denerwujący uśmiech, którymi obdarzają bracia swoje młodsze siostry, kiedy po raz setny powtarzają im, że znów nie zabiorą je na mecz bejsbolowy, bo jest to sport wyłącznie dla mężczyzn.

- Masz przekazać Wardowi umowę do podpisania. Pewnie i tak jej nie podpisze, ale zawsze można pomarzyć.

Zmarszczyłam czoło.

- Umowę? A nie powinno się jej najpierw przedstawić zarządowi jego firmy?

Roześmiał się mrocznie.

- On nie ma zarządu, Natalie. Swoją główną firmą, na której się wzbogacił, zarządza całkowicie sam. W innych oddziałach powołał prezesów, ale umowa dotyczy WardCentral, jego głównej siedziby. A więc decyzje podejmuje samodzielnie.

Zaczęłam przystępować z nogi na nogę.

- Czuję się poniżona, Oliver.

- Poniżona? - Spytał cicho.

- Mam mu zanieść jakieś gówniane papiery, co powinien zrobić chłopczyk na posyłki, a nie prawnik!

Potarł skronie palcami.

- Nie mogłem nic zrobić. Ward chce cię widzieć. - Obserwował mnie czujnie spod półprzymkniętych powiek.- Najwyraźniej, chce cię poznać bliżej.

Wyczułam ironie.

- Wtedy, na tym pioruńskim balu, mogłeś powiedzieć, że to nie najlepszy pomysł, abym to ja zaniosła te papiery!

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz