Rozdział 21

16.5K 931 20
                                    

Rozdział 21

- Co się stało po tym, jak wyszliście z baru? - Spytałam łagodnie.

Lucy podniosła na mnie spojrzenie. Ze strachem, szybko je spuściła i znów spojrzała na swoje ręce. Powoli, rozłożyła je na naszym stole w kuchni.

Odetchnęła głęboko, poprawiając swoje rude włosy.

- Szukałam Liama, mojego brata, pamiętasz go... - Przytaknęłam szybko. - Liam zazwyczaj przesiadywał w tej knajpie, grając w bilard. Ale nie było go tam tamtego wieczoru. Więc…

Przerwała nagle, zamykając oczy.

Zerknęłam na nią z troską. Dziewczyna była na skraju załamania.

- Spokojnie, mamy czas. - Powiedziałam cicho.

Potrząsnęła głową gwałtownie.

- Tak, tylko chcę mieć to za sobą. - Uśmiechnęłam się krzepiąco. - I był tam... ten chłopak. Znałam go z widzenia. Powiedział, że wie gdzie jest Liam. I, że mnie do niego zaprowadzi.

Przegryzłam wargę.

- Więc z nim wyszłaś. - Mruknęłam.

- Zaprowadził mnie na tyły, cały czas zapewniając mnie, że Liam tam jest, że niby z kimś gra w karty w garażu obok. Nie miałam powodu nie uwierzyć, Liam często grał. Ale nie wiedzieć kiedy, on... on przyparł mnie do muru i... i...

Jej ramiona zaczęły się trząść, a z twarzy odpłynęły wszystkie kolory.

Westchnęłam cicho, rozglądnąwszy się po kuchni.

Mama, jeszcze wczoraj kazała mi przyjechać z grobowym tonem głosu. Więc przyjechałam. I okazało się, że w naszej kuchni siedzi wyczerpana psychicznie Lucy, dziewczyna z mojego liceum.

Lucy, która została zgwałcona.

Zawsze uśmiechnięta, myśląca o przyszłości w świetlanych kolorach, teraz rozglądała się nerwowo.

Mama zdążyła mi tylko powiedzieć, że jestem prawnikiem, więc wiem co powinnam zrobić. A potem zamknęłam jej drzwi przed nosem i zostawiłam ją ze zrozpaczoną matką Lucy.

- Mówił, że wie. Że wie, że tego chce, że... - Z lewego oka poleciała jej jedna samotna łza.

Najwyraźniej nie miała już sił na płacz.

- Wystarczy. - Szepnęłam. - Musisz pójść z tym na policje.

Spojrzała na mnie z bólem.

- Nie. Nie mogę. Uznają, że kłamię. I, że sama tego chciałam. Tak zawsze jest.

Pokręciłam głową, nachylając się przez stół w jej stronę.

- Nie, Lucy. Pomogą ci. Te bydle nie może chodzić na wolności.

- Nikomu nie powiedziałam szczegółów. Tylko tobie, Nat. Tylko.

- Posłuchaj, znam wielu wspaniałych prawników, zajmujących się takimi sprawami. Wygrasz tą sprawę.

- Nie. Nie mogłabym opowiedzieć tego komuś. Znowu. Komuś zupełnie nieznajomemu.

Zmrużyłam oczy, wzdychając.

- Nie zapomnisz. Bo właśnie na to liczysz, prawda? - Odwróciła wzrok. - Że zapomnisz i zaczniesz od nowa. Że koszmary pewnego dnia się skończą i znajdziesz szczęście u boku jakieś osoby. Nie będzie tak, Lucy.

Próbowałam nie patrzeć na strach, ból i rozżalenie w jej oczach. Potem będzie mi dziękować.

- Będziesz cały czas żyć w strachu. Że powróci. Może, ze szczęściem stworzysz, jakąś rodzinę. Ale jaka to będzie rodzina zbudowana na strachu i smutku? Jedynym sposobem jest wsadzenie go do paki.

Zaufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz