Buen Dia

573 6 0
                                    

- nie masz prawa nigdzie wyjeżdżać, a szczególniej to lionela - krzyknęła moja matka ale ja kompletnie to zignorowałam wrzucając do walizki resztę ciuchów - zostawił nas dla jakiejś cholernej sławy. Rozumiesz?

- a ty rozumiesz że nie mam ochoty żyć pod jednym dachem z jakimś twoim partnerem - prychnełam - i nie gadaj nic na lionela bo przez ciebie nie mam z nim kontaktu - wykrzyczałam - nienawidzę cię rozumiesz? Nienawidzę.

Po tych słowach wyszłam z domu wchodząc do ubera który czekał na mnie już dobre kilka minut.

- Buen Dia - odezwał się starszy pan za kierownicą.

- Buen Dia - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - poproszę na najbliższe lotnisko.

- nie ma sprawy - ruszył a ja zapiełam pasy - dobrze się pani czuje? Wygląda pani na blada - spojrzał w lusterko a ja machnęłam ręką.

Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod lotnisko. Zapłaciłam i wyszłam z auta dziękując. Drzwi z lotniska się otworzyły a ja weszłam zatrzymując wzrok na jednej z dużych tablic.

Widząc promień nadziei zaczęłam biec razem z walizka w stronę kas.

- Hola - uśmiechnęła się brunetka zza szyby.

- Hola. Jest jeszcze miejsce w samolocie do Paryża? - przygryzłam nerwowo wargę jak brunetka zaczęła przeglądać coś na monitorze.

- ma pani Szczęście. Zostało ostatnie miejsce.

Nawet nie wiecie jak się Cieszyłam.

Usiadłam na jednym z wolnych miejsc a odrazu tuż obok mnie miejsce zajęła starsza Pani. Uśmiechnęła się do mnie lekko a ja odwzajemniłam uśmiech.

- Paryż to miejsce dla takich pięknych Dam jak ty - odezwała się w ja podniosłam wzrok z nad pasa zatrzymując go na Starszej Pani.

- dziękuję - poczułam że już się rumienie.

- nie ma za co - uśmiechnęła się.

Oparłam głowę o oparcie i przymknęłam oczy. Za kilka godzin zobaczę mojego brata po tylu latach. Pewnie zdziwicie się jakim cudem znam jego adres?

Dostałam dyplom stalkerki, mówi wam to coś?

Jest godzina siódma a ja właśnie wychodzę z lotniska cała obolała. Pogoda w Paryżu nie dopisuje bo jest osiemnaście stopni i pada deszcz, pioruny również nie ustępuje. Dziękuję Bogu że doleciałam cała i zdrowa.

Jednym ruchem ręki zatrzymałam taksówkę a kierowca otworzył bagażnik. Wsadziłam tam jedna walizkę i wsiadam do auta wymuszając uśmiech.

- Bonjour - boże jak ja kocham francuski akcent.

- Bonjour - Uśmiechnęłam się lekko i podałam adres. Ale nie podałam dokładnego adresu lionela tylko adres parku, praktycznie obok jego domu.

Dwadzieścia minut później szłam już z walizka w kierunku Domu Argentyńczyka. Nagle obok mnie przyjechało jakieś czarne auto w ja pokreciłam głowa i stanęłam przed duża bramą rezydencji Mojego brata.

★★★★
Witam!

graças a DeusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz