Jezu jak ja się wystraszyłam

246 4 0
                                    

Ktoś mnie szturchnął, otworzyłam oczy zerkając w swoją prawą stronę. Oczekując odpowiedzi od intruza.

- ciocia, wysiadamy - przepraszam za moje słowa. To nie intruz tylko mój mały slodziak. Uśmiechnęłam się w jego stronę po czym odpielam pasy bezpieczeństwa to samo robiąc z małym Brunetem.

Wyciagnelam to z fotelika sadzając na swoich kolanach. Wyszłam z samochodu z Thiago na rękach.

Neymar wyciągnął moja walizkę z bagażnika. Podziękowałam chcąc ja zabrać ale Brazylijczyk machnął palcem i spojrzał na mnie z mordem w oczach. Zignorowałam to i ruszyłam w stronę wielkiego samolotu mojego brata. Wsiadłam na pokład puszczając Thiago który biegiem zaczął biec przed siebie.

- Thiago, uważaj - krzyknęłam. Ale dziecka już nie było.

Neymar podał mi walizkę schodząc spowrotem na dół. Chwyciłam za rączkę swojej walizki ciągnąc ja w stronę małego salonu umieszczonego na środku samolotu.

Na sofie zobaczyłam Thiago. Siedział oglądając bajkę.

- ciociu, pooglądasz zemną? - zapytał a ja spojrzałam na telewizor. Leciał psi patrol, wiem że Thiago uwielbia ta bajkę dlatego się zgodziłam. Usiadłam obok niego okrywając nas szarym kocem który do tego czasu był przewieszony przez oparcie białego fotela.

Thiago przybliżył się do mnie opierając głowę o mój brzuch. Do salonu weszła spanikowana Antonella rozglądając się dosłownie wszędzie.

- Jezu jak ja się wystraszyłam - jękneła lecąc w naszą stronę. Ucałowała czółko bruneta. Zrozumiałam o co jej chodzi. - nie wolno tak znikać.

- spokojnie. Cały czas był zemną - uśmiechnęłam się czochrając go po jego brązowych włosach.

- jest? - usłyszałam głos mojego brata. Wszedł do pomieszczenia zdenerwowany, ale jak nas zauważył to na jego twarzy zagościł uśmiech.

- dobra startujemy - odchrząknął Neymar. Usiadł na jednym z foteli. Antonella usiadła obok nas a Leo naprzeciwko Neymara na białym fotelu.

Obudziłam się. Nie mam pojęcia która jest godzina, który dzisiaj jest. I jak mam na imię. Z najprawdopodobniej wczorajszego wieczoru nie pamiętam nic. Jedyne co to to że ktoś mnie szczelniej okrył kocem.

Wstałam z sofy z chęcią pójścia do kuchni. Dosłownie nie byłam w stanie się nawet odezwać.

Miałam zamknięte oczy. Starałam się je dobudzić do normalnego stanu. Wpadłam na kogoś, złapał mnie ratując przed upadkiem. Jak już miałam równowagę spojrzałam na Faceta który uratował moje życie.

- dziękuję, Neymar - Uśmiechnęłam się lekko. Brunet odwzajemnił uśmiech, uświadomiłam sobie Że brunet aktualnie stoi przedemna bez koszulki. Pewnie większość dziewczyn by zemdlało na jego widok, ale nie ja.

- bez problemu - odsunął mnie lekko tym samym przechodząc w przejściu. Wzięłam wodę i wróciłam do pomieszczenia. Wiem że w samolocie mojego Brata są dwie sypialnie. Więc oczywiście musiałabym spać z Neymarem, nie dziękuje. Położyłam się na sofie okrywając szarym misiowatym kocem.

★★★★
Miłego!

graças a DeusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz