to nie twoja wina

285 7 3
                                    

- Neymar - podniosłam głowę zerkając na bruneta który przed chwilą gładził moje włosy. - gdzie idziesz? - zauważyłam oddalającą się sylwetkę piłkarza.

Nie odpowiedział tylko skręcił w prawą uliczkę. Domyśliłam się że idzie za barmanem który po tym incydencie uciekł.

- on chyba idzie za tym barmanem - wydusiłam ledwo. Mój brat odrazu spoważniał.

- Marco - Krzyknął w stronę Blondyna kierującego się powolnym krokiem w naszą stronę - idź proszę za Neymarem bo inaczej będzie miał problemy.

- pójdę. Ale jeżeli ja od niego dostanę to własnymi dłońmi cię udusze - posłał w jego stronę chytry uśmiech. Zaczął biec w kierunku gdzie niedawno kierował sie Brazylijczyk.

- Bruna? Leo? - usłyszałam Antonelle. Pomimo tego że od tamtej chwili minęło kilka minut nadal nie kontaktowałam. - Jezu co sie stało?

- ten barman chyba coś jej podał - westchnął Leo nadal trzymając mnie w objęciach.

- pójdę po wodę - oznajmiła odrazu. Po chwili przyszła z butelką zimnej wody. Otworzyłam ja odrazu czując zimny napój który spowodował przyjemna gęsia skórkę na moim ciele. - ja idę zadzwonić na policję - poinformowała Antonella. Spojrzałam na nią i otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale ona tylko upomniała mnie wściekłym wzrokiem po czym poszła.

- oho - Leo spojrzał na coś a raczej kogoś zamna. Podążyłam za nim wzrokiem zatrzymując go na Wściekłym Neymarze. Zbliżył się do nas na taką odległość że bez problemu zobaczyłam jego krew na pięściąch.

- możemy porozmawiać? - wydaje mi się że chciał zabrzmieć miło ale nie wyszło.

- tak ale...

- ja pójdę - powiedział Leo po czym wstał z ławki. A ciepło zniknęło. Zaczekał na Marco po czym razem wrócili do środka.

Neymar zajął miejsce obok mnie i schował twarz w dłoniach.

- przepraszam, przepraszam że przeze mnie poszłaś po tego drinka i teraz się męczysz. Przepraszam że nie zareagowałem chociaż widziałem jak patrzy na ciebie ten kretyn.

- Nic się nie stało. To nie twoja wina. Ja nie sądziłam że Doda mi coś do drinka. - westchnęłam - coś mu zrobiłeś? - zapytałam spoglądając na niego zmęczonymi oczami. Zaśmiał się cicho po czym pokazał mi swoją pięść na której nadal widniała krew. Wytarł swoją dłoń o spodnie po czym spojrzał na mnie.

- jak widać - uśmiechnął się - należało mu się. Spokojnie nic mi się nie stanie - zaśmiał się a ja przewróciłam oczami - wiem że się o mnie martwisz słońce - objął mnie ramieniem. Czekaj jak on mnie nazwał? Ale w sumie jesteśmy pod wpływem alkoholu więc może gadać różne rzeczy.

- nie mów tak bo zacznę się zastanawiać czy tobie też czegoś nie podał - zaśmiałam się a on dołączył do mnie. Przyciągnął mnie na tyle że schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.

★★★★
Miłego!

graças a DeusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz