JEONGGUK
- Pojebało cię do reszty, Jeongguk. Ja wiedziałem, że wykorzystasz ten fakt, ale żeby go pooglądać? Na co ci to? - Pyta poirytowany kuzyn. Wielkie mi halo, nie oglądam go przecież jak jest bez ubrań czy robi brudne rzeczy albo się przebiera. Mam ku temu powód, dlaczego zamontowałem tą kamerkę.
- Ponieważ chce wiedzieć, czy nikt za moimi plecami nie jest z nim w głębszych relacjach. Jeśli ktoś by się akurat tam z nim całował czy doszło by do czegoś innego, to momentalnie zostanie zapisany na mojej czarnej liście - Mówię dumnie i uśmiecham się przy tym lekko.
- Ciebie do reszty popierdoliło.
- Nie korzystam z tego do woli, tylko wtedy kiedy jest to potrzebne - Od razu odpowiadam.
Czemu miałbym go podglądać, gdyby robił coś, co lepiej by było, jakby pozostało dla niego? Nie jestem aż takim świrem, by patrzeć czy robić sobie dobrze, gdy on jest kompletnie nagi. No błagam... Nie jestem taki, mnie samego to obrzydza.
- No nie wiem, nie wiem, Jeon - Krzyżuje ręce pod piersiami i zaciska usta w wąską linię.
- Mówię prawdę!
- Dobra, ale nie krzycz, bo jeszcze ktoś usłyszy.
- W dupie to mam - Zjeżdżam trochę w dół z krzesła i wzdycham - Ja już chyba pójdę.
- Jasne - Wstaję z siedziska i zamierzam wyjść, ale coś przykuwa moja uwagę.
- Co masz pod udem? - Pytam i marszczę brwi, podobnie jak on.
- Co masz na myśli?
- To, że masz coś pod udem. Pokaż.
- Przecież nic nie mam, Jeonggu, o co ci w ogóle chodzi? Kompletnie ci odbiło czy co? - Robi z mnie palanta, ale nie dam się tak łatwo. Jestem zbyt uparty, by to zostawić w spokoju. Muszę wiedzieć co on przede mną w tej chwili ukrywa.
Okrążam biurko i stoję przy niem. Odsuwam go wraz z fotelem i spycham starszego kuzyna, który spada na podłogę.
Na fotelu zauważam niewielki dyktafon.
- Czemu nagrywasz naszą rozmowę? - Pytam oschło patrząc na kuzyna, ten zaś nie potrafi odpowiedź.
Prycham cicho z kamienną twarzą i biorę urządzenie do ręki.
- Jakim cudem to zauważyłeś? Jeszcze przez biurko, pod moim udem, zważywszy na to, że to jest małe urządzenie - Odzywa się, a ja odchodzę od niego wraz z tym.
Stoję tuż przed drzwiami. Obracam głowę z przymrużonymi powiekami i mówię:
- Intuicja.
Wychodzę trzaskając za sobą drewnianą powłokę.
Wyłączam dyktafon. I śmieję się cicho.
- Seo Soojin, na czarnej liście.☠︎︎
Wracam do swojego "przytulnego" domku. Jest w nim na tyle cicho, że słychać spadające krople wody na skrzypiącą podłogę.
- Muszę się tego dobrze pozbyć - Mówię patrząc na dyktafon.
Rzucam swój plecak przy łóżku, kiedy jestem w swoim niewielkim pokoju.
Wychodzę z pomieszczenia i udaję się do lodówki, aby pójść do tajemniczej piwnicy. Powinienem zmienić nią na jakąś szafę, aby wyglądało to bardziej naturalniej, gdyby ktoś nie proszony by wszedł, aczkolwiek przez mebel, będzie widać za pewnien ukryte wejście, a to mi w zupełności nie pomoże, tylko przeszkodzi.
Gdy znajduję się w piwnicy, schodzę na dół kamiennymi schodami.
Zapalam wiszącą oraz starą żarówkę nad drewnianym stole, która jest jedynym światłem w tym pokoju. Kiedyś miałem jeszcze lampkę stołową, ale mnie kurwiała, ponieważ nie dawała mi tyle światła ile potrzebowałem, więc skończyła na złomowisku.
- I jak się tego pozbyć, nie mam pojęcia - Mówię do siebie - A ty masz jakiś pomysł? - Patrzę na chłopaczka, którego ostatnio musiałem porwać, ponieważ Dan mnie o to prosił, bo podobno jego loszka go z nim zdradzała. No cóż, mało mnie to interesuję, ale kwota, którą mi za to da, to już tak.
Chłopak miączy coś jedynie, ale nie rozumiem go, ponieważ ma taśmę na ustach - No cóż, obejdzie się bez twojej pomocy, koleżko - Prycham.
Nagle dostaję wiadomość. Okazuję się, że od Dana.Mój ulubiony morderco, niedługo przyjadę do ciebie po tego chuja i mam nadzieję, że jak będę, to on będzie martwy. Dobrze, JK?
Się robi ;)
- Słuchaj, właśnie kolega napisał, że mam cię posłać na drugi świat - Odkładam dyktafon i ponownie patrzę na przerażonego chłopaka, który zaczął się wiercić i cicho piszczeć - Jakim cudem ty masz jaja? Jak zachowujesz się jak baba. Tfy - Podchodzę do białego regału, który jest brudny - trochę jak takie z opuszczonych szpitali - otwieram przeszklone drzwiczki i wyciągam z niego strzykawkę oraz małą, ciemną buteleczkę bez plakietki. Jest w niej przezroczysta ciecz, którą można by było pomylić z wodą. Jednak to nie woda.
Powracam do bruneta i uśmiecham się dziwnie.
- Czas pójść spać, słońce, nieprawdaż? - Prycham śmiechem i odkręcam zakrętkę, którą chowam do kieszeni spodni, by nie zgubić. Wkładam do ciemnego szkła strzykawkę, do której wsysam substancję. Odkładam buteleczkę na stół i przybliżam się do niego - Ostatnie piski? - Chce coś powiedzieć, ale przez taśmę nie może - Dobranoc - Łapię go za głowę, którą wykrzywiam w lewą stronę. Przykładam ostrą oraz długą igłę od strzykawki do jego szyi, odsuwam ją, by następnie brutalnie wbić w naznaczone miejsce. Chłopak cholernie piszczy, a łzy spływają po jego policzkach litrami, gdy wstrzykuję śmiertelną truciznę w jego krew.
Odchodzę od niego parę kroków w tył i obserwuję, jak tej przeraźliwie się wierci. Odkładam już pustą strzykawkę i ponownie na niego patrzę.
Przez wiercenie się, upada wraz z krzesłem na prawą stronę. Los jak chciał, tak zwał i akurat w tym miejscu była na pół połamana lampa podłogowa, z której został tylko stojak i metalowego stelaża. Chłopak upada na niego, przez co przebija sobie nim głowę. Krew tryska na wszystkie możliwe strony i spływa litrami. Nie żyje, a o to w tym wszystkim chodziło.
- Jaki idiota - Śmieję się z debilizmu bruneta. Teraz nie zaliczy sobie żadnej zajętej panienki, a ja dostanę sporo kasy.
Po chwili słyszę kilkukrotnie klaskanie w otwarte dłonie.
- Brawo, JK - Mówi czerwono-włosy - Za taką akcję, chyba podwyższę cenę.
- Ile? - Pytam uśmiechnięty, a Dan do mnie podchodzi.
- Byliśmy umówieni na cztery i pół miliona Wonów, ale za taki widok dam ci... Dziewięć milionów Wonów, co ty na to? - Proponuje.
- Chętnie się zgodzę.
- Interesy z tobą, to sama przyjemność - Odpowiada, a ja się cicho śmieję.
- Dobra, dobra, daj tą kasę - Mówię.
- Niech będzie - Daje mi czarną, skórzaną teczkę z pieniędzmi - Jest tu ma razie wcześniejsza kwota, ale jutro przyjadę i dam ci drugą połowę.
- Pewnie - Odpowiadam - Dobra, to bierz to jego ciało i spadaj.
- Dobrze... - Mówi cicho. Jego ton głosu jest dla mnie dość niepokojący, więc zaciskam wargi i marszczę czoło.
Dan przybliża się do mnie. Zabiera ode mnie teczkę.
- Co ty wyprawiasz? - Pytam zdziwiony, ten jednak nie odpowiada - Odpowiedz!
- Zamknij się - Mówi spokojnie.
Niespodziewanie czarnowłosy popycha mnie i przyciska do ściany. Pozwala sobie za dużo, a to mi się nie podoba.
- Odsuń się - Mówię oschło do niego - Głuchy... - Nie pozwala mi dokończyć, ponieważ wbija się w moje wargi.
Tego już za wiele.
Odpycham go gwałtownie i wycieraj usta przedramieniem.
- Wynoś się stąd za nim skończysz jak tej tutaj - Wskazuję palcem na martwe ciało.
- Naprawdę chcesz stracić swój jedyny zarobek? - Prycha.
- Czego ode mnie chcesz? - Pytam. Mam dosyć.
Jedyna osoba, która mogłaby mnie całować, to Jimin, a Dan jest jedynie moją metodą na za robienie pieniędzy, przez zabijanie ludzi i porywanie ich, a nie kurwa takie cyrki!
- Może zmienimy to?
- Co?
- Twój sposób na zarabianie? - On przegina, kompletnie przegina. Myśli, że wskoczę mu do łóżka z kasę? Jeszcze mnie tak nie popierdoliło, bym to robił.
- Przyjdź jutro dać tą drugą połowę pieniędzy i już nigdy nie pokazuj mi się na oczy, jeśli chcesz jeszcze żyć.
- Jeszcze zobaczymy - Prycha, a ja nawet na niego nie patrzę. Jestem stanowczy i nie będę sobie pozwalać na takie rzeczy, oj kurwa nie.
Kiedy wychodzi wraz z schowanym ciałem w worku, ja jedynie wzdycham zdruzgotany.
Jeśli nie da mi spokoju, skończy źle...
CZYTASZ
Bullied Student 1
FanfictionW życiu Jimina Parka nic nadzwyczajnego się nie działo. Przyjaciele, rodzina, szkoła, hobby i tak w kółko. Wystarczało mu to wszystko, nie potrzebował więcej do szczęścia, jeśli ma kochających rodziców i piątkę wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze...