W życiu Jimina Parka nic nadzwyczajnego się nie działo. Przyjaciele, rodzina, szkoła, hobby i tak w kółko. Wystarczało mu to wszystko, nie potrzebował więcej do szczęścia, jeśli ma kochających rodziców i piątkę wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze...
- Nie ładnie to tak znęcać się nad słabszymi? - Pytam spokojnie - Bo nie powinna tak się robić - Dodaję nie spuszczając wzroku z tego idioty. - A ty to kto, że będziesz mi mówić, co mam robić? - Prycha. - Nie mówię ci, co masz robić, tylko mówię, czego nie powinno się robić. - Jakiś wyszczekany jesteś, ćwoku - Śmieję się jedynie z tego, jak mnie nazwał - I czego puszkę cieszysz? Zaraz ci nie będzie tak wesoło, jak cię dopadnę - Grozi mi i puszcza Jimina, którego od razu łapie Yoon. No to się zabawmy. Odsuwam się trochę i prostuje ręce, jakbym był ludzkim krzyżem i mówię: - To proszę bardzo - Szczerzę się i czuje jak każdy nam się przygląda, a dokładniej mojej odważnej postawie wobec tego goryla. Widać nikt mu się jeszcze nie postawił. Świadomość intensywnego wzroku Jimina na mnie, dodaję mi więcej odwagi i otuchy, dzięki czemu ten dupek pójdzie na dno. - Skoro się prosisz - Prycha. Podchodzi do mnie i zamierza mi przywalić, ale ja w porę łapię go za nadgarstek. Robi ten sam ruch drugą ręką, ale tam też łapie go w tym samym miejscu. Podnoszę nogę i z całej siły go kopię w brzuch jednocześnie puszczając jego ręce, przez co ten wywraca się do tyłu. Podchodzę do blondyna i czuję, jak moja ciemna strona mnie chce wyjść na światło dzienne. Nie tym razem. Nadarzy się jeszcze okazja. - Na tyle cię stać? - Pytam i widzę, jak ten trzyma się za brzuch. - Po moim trupie - Wstaję i zawzięcie stara się mi przywalić, jednak to mu się nie udaje. To już się robi trochę nudne. Czas wreszcie przejść do konkretów. Uśmiech z mojej twarzy znika, a za tym idzie najlepszy moment tych całych igraszek. Odpycham go mocno od siebie i podchodzę do niego. - Koniec zabawy w podchody - Mówię, siadam mu na obolałym brzuchu, przez co cicho syka z bólu i zaczynam nawalać go pięściami po twarzy. Z każdym kolejnym moim uderzeniem, na twarzy chłopaka pojawia się coraz to więcej krwi. Spływa mu strużkiem po twarzy z warg, rozciętych policzków i nosa, a i tak nie zaprzestaję swoich czynności. Blondas nawet nie stara się chronić, nie ma na to kompletnie sił. Nikt mnie też nie zatrzymuje, a nauczyciele to chyba wyparowali. Moje dłonie są całe we krwi, a na twarzy mam parę kropli. Szkarłatna ciecz tryska wszędzie, a ja wiem, że chłopak jest już nieprzytomny i prawdopodobnie walczy o życie. - Jeongguk! Zostaw go już! - Czuje szarpnięcie i mocny ścisk na ramieniu. Patrzę i widzę Jimina. Spogląda się na moją zakrwawioną twarz. - Wezwijcie karetkę! - Kto to zrobił!? - Krzyczy jakiś nauczyciel. Magia, teraz się pojawiają, a nie wtedy, gdy to się w ogóle zaczęło? Śmieszne. - Jest nieprzytomny! - Boże... Co on mu zrobił! - To jest ohydne! - Jak on wygląda!? - Gdzie ta karetka!? - Ty. Czy to ty mu to zrobiłeś? - Podchodzi do mnie i Jimina nauczycielka matematyki. - Tak - Nawet się z tym nie kryję. Każdy to widział, więc po co miałbym kłamać? Po drugie... Jestem ubrudzony krwią, co od razu wskazuje na sprawcę tego zdarzenia. - Idziemy do dyrektora, w tej chwili! - Jimin puszcza mnie, a ja idę za nauczycielką. Obserwuję chłopaka jeszcze przez dłuższą chwilę.
JIMIN
Nadal nie mogę uwierzyć w to, co zrobił Jeongguk... No i w siebie, dlaczego wtedy go powstrzymałem. Przecież sam się o to prosił, ale widząc, do jakiego stanu został doprowadzony Ji-Yeong... No nie mogłem na to pozwolić, aby Jeon go zabił, a wszystko na to wskazywało, że chciał. Obserwuję jak ratownicy medyczni zabierają blondyna budynku idąc z nim do karetki. Jeongguk dopóki nie znika z nauczycielką, patrzy na mnie, a ja na niego. Czuję dziwne uczucie ciężkości w klatce piersiowej. Nie mam pojęcia skąd. Muszę podziękować Jeonowi za to, co zrobił dla mnie. Gdyby nie on... Za pewnie tamten znowu by mnie skrzywdził, a nikt by się nie postawił. Yoongi by mógł, ale wie, że nie chciałbym, aby mu się oberwało, więc tego nie robi, bo go o to proszę. - Stary! Co się tu stało!? - Słyszę głosy reszty przyjaciół, ale ignoruję to i nadal wpatruję się przed siebie. - Jimin! - Jimin? Żyjesz? - Haloooo! Ziemia do Park Jimina! Ignoruję to, każde krzyki w moją stronę odpycham od siebie i myślę nadal o tym, co zrobił Jeongguk. Czy on prócz swojego dziwactwa... Jest niebezpieczny? Może to przez emocje i siłę jaką w sobie ma? Nie mam pojęcia, ale szczerze wątpię, by potrafił zabić człowieka. Pobił Ji-Yeonga do nieprzytomności. Oj... Gdyby nie ja... Nieee, tak nie mogłoby być. - Ej! - Czuję, jak ktoś szarpie moją osobą, przez co powracam na ziemię z moich myśli. - He? - Podnoszę lewą brew do góry i zerkam zdezorientowany na chłopaków. - Stary, a ty gdzie nam uciekłeś? - Pyta Taehyung. - Ach... Przepraszam was, myślałem tylko - Tłumaczę się. Nie mówię oczywiście, że myślałem o Jeonie, który prawie zabił goryla szkolnego, by mnie bronić. - O czym? - Pytanie pada z ust Jina, który za pewnie nie da mi spokoju, jeśli nie odpowiem zgodnie z prawdą. Zawsze tak było. - O tym... Co się stało parę chwil temu - Odpowiadam zgodnie z połową prawdy. Prócz Yoongiego, każdy dziwnie na mnie spogląda. Czyli... Oni nie wiedzą o tym? Myślałem, że szkolne plotkary już wszędzie to rozpowiedziały, a informacja o tym, że nowy uczeń rozniósł szkolnego goryla rozniosła się, jak świeże bułeczki w piekarni o siódmej rano. - A co się stało? - Pada pytanie z ust zainteresowanego Namjoona. Mówić im, że nasz nowy kolega prawie zabił typka? Nic tu po mnie... I tak się dowiedzą, więc jeden piernik. Kiedy zamierzałem im powiedzieć, prześcignął mnie Yoongi: - Jeongguk prawie zatłukł Ji-Yeonga na śmierć! - Unosi się zwracając tym uwagę kilku uczniów. - Poważnie!? - Krzyczy zaskoczony Hoba. - Tak! A wiecie dlaczego? - Kontynuuje Min - Bo tamten znowu gnębił Jimina! - Każdy patrzy się na mnie, a ja jedynie przełykam z trudnością gulę w gardle. Patrzę na Yoona morderczym wzrokiem, za to, że to powiedział. Mógł trochę ciszej, teraz za pewnie będę na językach innych uczniów, jak kiedyś. - Ej wiecie co... Ja chyba zapomniałem plecaka z klasy... - Odchodzę od nich parę kroków. - Ale przecież masz plecak na plecach debilu! - Krzyczy Taehyung, kiedy zaczynam biec. No sorry, ale ja nie chcę się tłumaczyć z tego, Z CZEGO DO CHOLERY JASNEJ NIE WIEM. Przecież mógł to zignorować i przejść obojętnie, a nie tłucze chłopa na miazgę! Co jest z nim nie tak...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.