2. Twoja irytacja jest...

1K 34 42
                                    

Wyszłyśmy z sali w milczeniu. Szłam wolnym krokiem, trzymając chusteczkę przy nosie, z którego co jakiś czas sączyła się krew. Spojrzałam z wyrzutem na Emmę.

- Zadowolona jesteś z siebie? - zapytałam.

Zerknęła na mnie bez jakiegokolwiek uczuć. Czy ona w ogóle ma uczucia? Odkąd pamiętam zawsze była zimna, oschła i wredna dla wszystkich.

- Jeszcze pytasz - zapytała, a na jej ustach pojawiło się coś na kształt uśmiechu? Nie bardziej wyszedł z tego grymas. Przecież ona się nie uśmiecha. Musiało mi się przewidzieć.

- Wiesz, że mogłaś mi złamać nos? - oznajmiłam - mogę cię pozwać za to - dodałam.

Prychnęła pod nosem, zanim powiedziała.

- Może i tak byś tego nie zrobiła. Nie moja wina, że piłka tak nagle poleciała w twoją stronę, a po drugie, po jaką cholerę pchałaś się pod samą siatkę jak jakaś furiatka i tak nie udałoby ci się mnie zablokować - wytłumaczyła - jestem od ciebie lepsza - dodała dumnie.

- Może w twoich snach tak jest, ale nie na prawdziwym boisku - odpowiedziałam kąśliwie, następnie zatrzymałam się zmuszając i ją do stanięcia. Spojrzałam na nią, a ona patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.

- Szczerze wątpię, że ta piłka sama na mnie wpadła - powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem, po czym ruszyłam w kierunku drzwi naprzeciw nas, gdzie znajdował się gabinet pielęgniarki.

Spojrzałam przez ramię na Emmę stała i analizowała coś w głowie. Chyba. Tak to wyglądało.

- Idziesz czy będziesz stać tam jak kołek?

Otrząsnęła się z transu i ruszyła, a ja złapałam za klamkę i nacisnęłam ją i weszłyśmy obie i powitał nas radosny głos starszej Pani Pielęgniarki.

Była to wysoka kobieta po czterdziestce. Włosy miała upięte w wysoki kucyk, a na nosie okulary i zawsze chodziła uśmiechnięta, że aż mdliło. Jak można się ciągle uśmiechać? Czy jej nie boli szczęka od tego szczerzenia się? To trochę przerażające.

- Witam panie co tym razem? - zapytała z serdecznym uśmiechem. I znowu, ile można?

Uśmiechnęłam się niemrawo w stronę kobiety i zdjęłam z nosa chusteczkę ukazując pewnie mocno spuchnięty nos. Tak mi się wydawało, bo bolał i pulsował jak cholera.

Kobieta podeszła do mnie, aby przyjrzeć się, złapała moją brodę i pokręciła moją głową na boku, sprawdzając pod każdym kątem mój skaleczony nos.

- Nie wygląda na złamany, lecz lekko poturbowany, aczkolwiek radzę pójść na prześwietlenie, tak na wszelki wypadek - powiedziała, a następnie wyciągnęła coś z szafki obok dodając - usiądź opatrzę ci go.

Usiadłam na twardej kozetce, ona usiadła obok mnie na drewnianym stołku i zaczęła swoją pracę. Siedziałam sztywno i czekałam jak tylko skończy. W pewnym momencie mój wzrok zatrzymał się na sylwetce Emmy. Stała oparta o ścianę i przeglądała coś w telefonie.

Chyba za bardzo się na nią zapatrzyłam, gdyż nagle podniosła wzrok. Nasze oczy się spotkały i nie było już odwrotu. Patrzyłyśmy przez kilka chwil na siebie nic nie mówiąc. Nie potrafiłam przestać patrzeć w jej piękne zielone tęczówki. Miała tak piękny odcień zieleni.

Uwielbiałam ten kolor, więc może dlatego tak bardzo podobał mi się jej kolor oczu? - zapytałam sama siebie w myślach.

Zamrugałam szybko powiekami tym samym nasz kontakt wzrokowy się urwał, a ona wróciła do gapienia w swój telefon.

Analizowałam w głowie to, co miało chwilę temu miejsce, kiedy nagle z letargu wyrwał mnie głos.

- Skończone. Przez dwa najbliższe dni noś ten mały opatrunek tak na wszelki, gdyby pojawiły się małe krwotoki - oznajmiła wyrzucając zużyte opakowania do kosza - i oczywiście rób zimne okłady to zniweluje opuchliznę - dodała - to wszystko, jesteś wolna - uśmiechnęła się i ruszyła do swojego biurka.

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz