21. Martes gapisz się

1K 48 39
                                    

Zasiedziałyśmy się i straciłyśmy poczucie czasu. Leżałyśmy tak w swoich ramionach i było tak dobrze, ale wszystko, co dobre szybko się skończy.

Powoli wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z parku.
Gdy wyszłyśmy gdzieś w oddali usłyszałam jakiś dźwięk. Przystanęłam nasłuchując.

- Co się dzieje? - zapytała zaskoczona Emma patrząc na moje dziwne zachowanie.

- Słyszysz? - zapytałam zerkając na nią z ukosa.

- Co mam słyszeć?

- Wsłuchaj się - odpowiedziałam - słyszysz gdzieś w oddali miauczenie? - dodałam pokazując ręką w danym kierunku, gdzie były drzewa i jakieś krzaki.

Zaświeciłam w telefonie latarkę i ruszyłam do miejsca gdzie był ten dźwięk.
Kroczyłam między krzakami i nagle zobaczyłam przed sobą duże pudełko, a z niego donośne miauczenie. Przybliżyłam się bardziej i uchyliłam pudło i moim oczom ukazał się mały biały kotek z czarnym ogonkiem, czarną plamką po lewej stronie oraz dwoma na czubku głowy. Siedział w tym pudle obok miał pustą miskę z wodą.
Momentalnie zrobiło mi się go szkoda. Już na pierwszy rzut oka było widać, że ktoś go porzucił w tym miejscu.
Wystawiłam ręce w jego kierunku, aby wziąć go na ręce. Biedny bał się, ale z resztą nie dziwię się mu. On sam w porzucony w małej przestrzeni. Klaustrofobii idzie dostać.

- Hej spokojnie nic ci nie zrobię słodziaku, nie bój się - mówiłam do niego kojącym głosem, aby go uspokoić.

Udało mi się wziąć go na ręce. Z początku był bardzo wystraszony, ale gdy tylko zaczęłam go głaskać za uszkiem, uspokoił się.
Nie mam pojęcia jak ktoś mógł wyrzucić takie małe bezbronne stworzonko.
Czasem ludzie nie mają serca.

- Biorę go ze sobą - powiedziałam pewnie - nie zostawię go tu - dodałam głaszcząc go powoli.

- Jak chcesz, ale ja go nie tykam - oznajmiła unosząc ręce do góry - nie lubię kotów.

- Jak możesz nie lubić, no patrz jaki słodziak z niego - przybliżyłam się z kotkiem do czarnowłosej, aby mogła widzieć jego pyszczek.

- Nie przekonasz mnie - fuknęła - i chodź już, bo robi się późno i ciemno - dodała kierując się do swojego ścigacza.

Spojrzałam na motor i nie przemyślałam tego jak to maleństwo może znieść taką jazdę. Najpewniej nie najlepiej. Myślałam jakby tu zrobić tak, aby jazda była dla niego bezpieczna i komfortowa.

- Wsiadasz czy będziesz tak stać? - zapytała zielonooka.

- Wsiadam tylko boję się że nasz nowy towarzysz źle zniesie jazdę - wytłumaczyłam patrząc z czułością na zwierzątko.

- Mogę jechać wolniej, jeśli to pomoże - oznajmiła.

- Tak możemy spróbować - powiedziałam po czym powoli wsiadałam, założyłam kask i ułożyłam jedną rękę na talii czarnowłosej, a druga trzymałam kotka przyciskając go leciutko do mojej klatki piersiowej.
Miałam nadzieję, że nie wystraszy się i dobrze to zniesie.

Nigdy nie zrozumiem jak można tak porzucać bezbronne zwierzęta, które nic nikomu nie zrobiły. Jak bardzo trzeba być bezmyślnym, żeby wyrzucić takie maleństwo niż znaleźć mu nowy dom, jeśli wie się, że nie można go zatrzymać. Liczyłam, iż rodzice nie będą mieli nic przeciwko pojawieniu się nowego współlokatora. Raczej nikt by nie odmówił takiemu słodziakowi prawda?

***
Było grubo po dwudziestej drugiej, kiedy zaparkowałyśmy obok mojego domu. Na szczęście obyło się bez komplikacji i kotek zasnął w moich ramionach. Ten widok był rozczulający.

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz