10. Miłość w starożytnej Grecji...

882 47 24
                                    

- I z tego powodu uderzyłaś mnie poduszką? - zapytałam zwyczajnie rozbawiona.

- Tak, a zresztą chciałam to zrobić już dawno, a dziś nadarzyła się idealna pora - powiedziała, podpierając się o szafę. Jej usta uformowały się w mały uśmiech.

Był to mały sukces...może będzie się częściej uśmiechać?

- Hmm...ciekawe. Zastanawiam się, czy ci nie oddać.

- Mogłabyś, ale wtedy ja oddam ci dwa razy mocniej, a tego chyba byś nie chciała, co? - droczyła się ze mną.

Prychnęłam pod nosem kręcąc głową z politowaniem. Co jak co, ale lubiłam te nasze potyczki słowne.

- No więc masz tak zamiar stać czy zaczniemy ten referat?

- Tak - syknęła - dalej to do mnie nie dociera, że muszę tu z tobą siedzieć i pisać tę cholerną pracę.

- No popatrz ja też - odpowiedziałam sarkastycznie.

Dziewczyna odbiła się od szafy i podeszła do biurka. Otworzyła pierwszą szafę i wyjęła z niej wielki zeszyt i plik białych kartek. Wzięła obie rzeczy do ręki i spojrzała na mnie.

- Piszemy ręcznie - zaczęła potrząsając zeszytem - czy na laptopie i drukujemy - pokazała na kartki.

- Oczywiście, że drukujemy. Co jak co, ale nie mam zamiaru pisać tego. Zapomnij - prychnęłam.

- I takiej odpowiedzi oczekiwałam - powiedziała rzucając zeszyt za siebie. Wylądował na białym dywanie troszkę poturbowany.

- Ałć, biedny zeszyt - syknęłam, natomiast czarnowłosa zerknęła w jego kierunku i wzruszyła ramionami.

Wzięła z biurka laptop i usiadła razem z nim na podłodze. Położyła go na podłodze, a sama usadowiła się na puchatym białym dywanie. Spojrzała na mnie i poklepała ręką miejsce obok.

- To jaki był ten temat? - zagadnęła.

- Miłość w starożytnej Grecji czy jakoś tak - odpowiedziałam.

- Cudownie, gorzej być nie mogło - powiedziała z kpiną Emma, a następnie zaczęła wpisywać frazę w wyszukiwarkę.

- Hmm... - zamyśliła się - chyba mam coś, co możemy wykorzystać - powiedziała i zaczęła czytać na głos - osiem rodzajów miłości według starożytnych Greków. Brzmi ciekawie.

- Faktycznie, może coś ciekawego się dowiemy kto wie - zaśmiałam się cicho pod nosem.

Zielonooka zaczęła scrollować w dół. Naszym oczom ukazały się dwa nagłówki napisane pogrubioną czcionką:
Agape - miłość bezwarunkowa
Eros - miłość seksualna.

Cóż...zapowiada się cudownie wręcz. Boję się, jakie są kolejne...

Emma wpatrywała się z lekkim szokiem w ekran laptopa.

- Boże - jęknęła zasłaniając twarz dłońmi - dlaczego akurat ten temat.

- Zapytaj Pana Kenta - sarknąłam - też mi się nie uśmiecha o tym pisać, ale musimy. Nie zamierzam oblać tego przez twoje widzimisię.

- To żadne widzimisię. Gdybym nie musiała to bym tego nie robiła, a Ciebie by tu nie było - uśmiechnęła się z kpiną.

Usłyszałyśmy ciche pukanie do drzwi. Emma westchnęła i wstała. Ruszyła do drzwi i otworzyła je.

W progu stała jej mama z tacą pełną czekoladowych ciastek oraz dwoma kubkami z herbatą.

Weszła pewnie do pokoju córki i położyła tacę na biurku obok lampki nocnej uśmiechając się serdecznie.

- Dzięki mamo - powiedziała czarnowłosa, natomiast ja podziękowałam szerokim uśmiechem, w odpowiedzi dostałam taki sam.

- Gdybyście czegoś potrzebowały to wołajcie, dobrze?

- Jasne mamo

- To ja już wam nie przeszkadzam. Miłej pracy - powiedziała puszczając nam oczko po czym wyszła.

Wróciłyśmy do pracy. Szła nam do dość szybko, więc mogłyśmy skończyć ten referat może nawet jeszcze dziś.

Chociaż będzie z głowy...

Pracowałyśmy w ciszy, jedząc ciastka i popijając herbatę. Dopiero prychnięcie czarnowłosej sprawiło, że podniosłam wzrok na nią patrząc na nią pytająco.

- Słuchaj tego... - zaczęła, po czym odkrząknęła i zaczęła czytać na głos - Ludus - radosna miłość. Lusus dotyczy przede wszystkim kochanków, którzy dopiero zaczynają wspólną podróż przez życie. To miłość radosna, figlarna, kojarzona z pierwszym czasem zauroczenia, który trwa, dopóki nie opadną różowe okulary. To ona pobudza, dodaje energii i nastraja optymistycznie na przyszłość - skończyła czytać, a ja nie mogłam przestać na nią patrzeć. Jej głos był kojący i uspokajający.

- Radosna miłość... - prychnęła - czy w tych czasach miłość mogła być radosna. W ogóle co oni tam o niej wiedzieli - fuknęła poirytowana - jeszcze ten koniec patrz, odwróciła laptopa w moim kierunku, abym mogła przeczytać.

Przed oczami miałam taki tekst:

Miłość może przybierać różne postaci, można przeżywać kolejne jej etapy lub doświadczać kilku rodzajów miłości na danym etapie życia. Ważne jest, by umieć ją nazwać i określić, jakie znaczenie ma dla każdego z nas.

- To jakiś bezsens - fuknęła - zaczyna mnie to wszystko irytować. Przecież to wszystko brzmi tak samo tylko inaczej opisane.

- Może już skończmy, co? Bo jeszcze mi tu laptopem zaczniesz rzucać - powiedziałam z rozbawieniem podpierając się rękami od tyłu.

- Nie, nie możemy. Ja to muszę doprowadzić do końca - usadowiła się wygodniej na dywanie i zaczęła dalej pracować

Pochyliłam się również siadając wygodnie tak aby widzieć ekran laptopa.

Znowu nastała między nami cisza. Każda z nas pracowała skupiając się tylko i wyłącznie na powierzonym nam zadaniu.

Jednak głos Emmy przerwał tę ciszę.

- Ejj też zauważyłaś, że tu nic nie ma o tym co oni lubili?- zapytała zerkając na mnie.

- Co masz na myśli? - podniosłam pytająco brew.

- To, że nie wiemy co ich kręciło... no wiesz, gdzie lubili być dotykani, całowani i tak dalej. Moim zdaniem to bardzo ważne, a tu nic nie ma tylko jakieś badziewne opisy miłości - prychnęła pod nosem. Lecz po chwili dodała coś jeszcze...

- A ty gdzie lubisz być dotykana i całowana, co? - zapytała szeptem.

- Myślisz, że Ci to powiem? - prychnęłam - nawet na to nie licz.

- Czemu nie? - zapytała zamykając laptopa i kierując swój wzrok na mnie.

- Bo nie jesteśmy przyjaciółmi to po pierwsze, po drugie ja nawet cię nie lubię, więc nie muszę spowiadać Ci się z takich rzeczy - fuknęłam.

- Obiecuję, że tego nie wykorzystam. Słowo harcerza - powiedziała pewnie unosząc dwa palce do góry.

- Zapewne nawet harcerzem nie byłaś - odpowiedziałam z ironią.

- Zdziwiłabyś się - powiedziała szeptem zbliżając się do mnie niebezpiecznie blisko.

- To, co powiesz czy mam sama sprawdzić - zapytała uśmiechając się bezczelnie.

- Ani się waż - syknęłam oddalając się trochę, ale to nie pomogło, bo czarnowłosa znów zaczęła się zbliżać do mnie.

- Nie zbliżaj się zboczeńcu - krzyknęłam cicho, ale chcąc czy nie chcąc ta sytuacja trochę mnie bawiła.

- No co? Chcę tylko wiedzieć, gdzie mała Julie lubi być całowana - powiedziała uśmiechając się zadziornie.

Mała Julie...o mój boże

- Nie dowiesz się tego ani teraz, ani w następnym życiu - fuknęłam zła próbując ją odepchnąć, gdyż zbliżała swoje usta do mojej szyi.

- Ojj dowiem - powiedziała i jeszcze bardziej zbliżyła się w moim kierunku.

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz