Weszłam do domu i pierwsze, na co zwróciłam uwagę to głosy wielu osób. Rozpoznałam tylko dwa, ale jeden kobiecy był mi obcy. Lekko zdezorientowana nasłuchiwałam. Rzuciłam torbę na podłogę, kurtkę odwiesiłam na wieszak.
Ruszyłam do salonu i zobaczyłam mojego ojca siedzącego na fotelu, a obok na kanapie siedział mój brat z obcą mi kobietą, a na podłodze bawił się klockami mały chłopczyk gdzieś na oko około trzech lat może. Popatrzyłam na nich wszystkich i mój wzrok spotkał się ze wzrokiem ojca.
- Julie już jesteś - krzyknął entuzjastycznie podnosząc się z fotela, podchodząc do mnie, co sprawiło, że poczułam spojrzenia wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu.
- Tak, jestem - potwierdziłam - a co to za zebranie? - zapytałam, aby rozładować napięcie, które było wyczuwalne, bo rozmowy nagle ucichły. Mam nadzieje, że o mnie nie rozmawiali. Miałam nadzieję, że nie widzieli całej sytuacji przed domem. A co jeśli tak? O boże gorzej być nie mogło. Nie chciałam, aby dowiedzieli się w ten sposób.
- Przyszliśmy pogawędzić i chciałem abyście w końcu poznali Marthę i Lucasa - odezwał się mój brat.
Podeszłam do kobiety i przywitałam się podając jej rękę. Musiałam przyznać, że mój brat miał gust. Była naprawdę ładna. Była drobna i szczupła, ale miała wysportowaną sylwetkę. Oczy niebieskie, włosy blond, które sięgały do ramion. Trochę za długo się jej przyglądałam, bo gdy tylko spojrzałam na mojego brata. Jego mina mnie rozbawiła. Była typu „zostaw moją kobietę w spokoju znajdź sobie własną". Miałam, ale on nie musiał o tym wiedzieć na razie, a może już wiedział? Nie mogłam się wyzbyć myśli, że byłyśmy obserwowane.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i podeszłam do bawiącego się na dywanie maluszka. Przykucnęłam obok niego, zwracając jego całą uwagę. Przyjrzałam się mu dokładnie i był naprawdę bardzo podobny do Louisa. Ten sam zadarty nosek, rysy twarzy i duże brązowe oczy i bujna czupryna. Był uroczy. Mimo że nie lubiłam dzieci to ten słodki malec był nawet uroczy. Wystawiłam dłoń w jego kierunku. On w odpowiedzi niepewnie i zestresowany uniósł swoją małą rączkę i potrząsnęłam nią leciutko.
- Cześć, jestem Julie - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Cześć, ja jestem Lucas - odpowiedział słodkim dziecięcym głosikiem odrobinę sepleniąc przy tym.
- A ja słyszałem, że nie lubisz dzieci - zagadnął Louis patrząc na mnie z rozbawieniem. Wzruszyłam ramionami i tylko powiedziałam.
- Bo nie lubię - zaczęłam - dla twojego mogę zrobić wyjątek, bo nawet słodki jest, ale nie przyzwyczajaj się zbytnio, bo mogę zmienić zdanie - dodałam siadając obok niego.
Spędziliśmy cztery godziny na rozmowie. Obgadaliśmy plan dotyczący mojej matki, który już niedługo mieliśmy drożyć w życie i nawet nie zorientowałam się, że jest tak późno i zaczyna się ściemniać. Dużo się śmialiśmy, wspominaliśmy dzieciństwo. Było prawie idealnie. Do tego obrazka brakowało jeszcze mojej matki, ale wiedziałam, że się nie pojawi. Ojciec mówił, że nocuje i koleżanki z pracy i prędko w domu się nie pojawi o ile się pojawi. Z nią bywało różnie i wcale by mnie to nie zdziwiło.
Nagle poczułam wibracje z tyłu mojej kieszeni. Wzięłam do ręki telefon i odblokowałam wyświetlacz. Była to wiadomość od Emmy.
Emma:
Gotowa na najlepszą randkę w swoim życiu?Przeczytałam i zamarłam. Spojrzałam szybko na godzinę i spanikowałam jeszcze bardziej. Miałam niecałą godzinę na przygotowanie się. Zaklęłam cicho pod nosem i zerwałam się z kanapy jakby się paliło i pobiegłam ile sił w nogach po schodach do mojego pokoju. Zostawiając ich wszystkich zdezorientowanych i zszokowanych zapewne moim zachowaniem, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło.
CZYTASZ
Nie taki był plan
RomanceJulie i Emma od zawsze były do siebie wrogo nastawione. Zawsze rywalizowały ze sobą o wszystko. Gdy na treningu siatkówki znów dochodzi między nimi do kłótni, trenerka ma już dość. Dziewczyny, które zawsze grały w przeciwnych drużynach, teraz zaczną...