13. Julie...

899 43 8
                                    

- O co chodzi? - zapytałam zdezorientowana i zaniepokojona zachowaniem kobiety. Bibliotekarka spojrzała na mnie, dostrzegłam w jej oczach zmartwienie i strach. Co się takiego stało?

- To prywatne sprawy Emmy i nie mogę ci wyjaśnić, o co chodzi - mówiła przytłumionym głosem - wybacz kochaniutka - dodała cicho.

- Ohh, rozumiem - zaczęłam drapiąc się po karku - no nic to będziemy się zbierać - powiedziałam jeszcze raz pożegnałam się z kobietą. Jednak zerknęłam kątem oka na nią i zobaczyłam, że schowała twarz w dłonie i cicho, prawie niesłyszalnie, co udało mi się wychwycić powiedziała sama do siebie "Jak mogłam o tym zapomnieć".

Nigdy jakoś szczególnie nie interesowało mnie życie prywatne Emmy. Byłyśmy za bardzo skupione na konkurowaniu ze sobą i dogryzaniu sobie, ale teraz kiedy pojawiła się ta kara i ten nudny referat wszystko się zmieniło...poznałam ją od zupełnie innej strony. Dostrzegłam, że pod tą maską kryje się wrażliwa i uczuciowa dziewczyna, której życie nieźle dało w kość.

Nie wiem jak w mojej głowie zakiełkował ten pomysł, ale jest szalony. Bardzo szalony.

Chciałam pojechać i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Nie mogłam znieść myśli, że siedzi sama w pokoju smutna... Może to było głupie, ale w duchu liczyłam, że może moja obecność jej pomoże, cokolwiek teraz się dzieje.

Z rozmyślań wytrąciło mnie mocne szturchnięcie w bok. Otrząsnęłam się momentalnie, jęknęłam i potarłam miejsce uderzenia. Spojrzałam złowrogo na kuzynkę.

- Czy ty zawsze musisz mnie bić? - syknęłam mrużąc groźnie oczy - to ci sprawia przyjemność czy co?

- Odpłynęłaś, nie słuchałaś co do ciebie mówię, a to było najrozsądniejsze posunięcie - oznajmiła wzruszając ramionami - i podziałało - dodała dumnie.

- No tak - syknęłam - co mówiłaś?

- Teraz to już nieważne - machnęła ręką, a następnie przystanęła położyła obie ręce na moich barkach i spojrzała w moje oczy - bardziej jestem ciekawa o czym ty myślałaś. Gadaj mi tu jak na spowiedzi - powiedziała potrząsając mną lekko.

- Jezu, przestań mną potrząsać wariatko - rzuciłam, zrzucając jej ręce z moich barków.

- Aaaa sorry to przez emocje - oświadczyła szczerząc się głupio - bo chyba domyślam się kto jest powodem twojego zamyślenia - dodała nie przestając się uśmiechać - ale chcę to usłyszeć od Ciebie.

- Nie boli cię twarz od tego szczerzenia się? - zapytałam sarkastycznie.

- Nie, ale miło, że pytasz.

Zaśmiałam się na jej słowa w międzyczasie zastanawiając się nad odpowiedzią. W głębi duszy czułam, muszę iść do Emmy, ale z drugiej wiele mnie powstrzymywało. Nie byłyśmy przyjaciółkami, a wręcz wrogami i to od bitych dwóch lat. Dlaczego teraz miałam się tak nagle zainteresować czy u niej wszystko w porządku? Toczyłam walkę między tym co podpowiadało mi serce, a tym, co mówił mi rozum.

- Zastanawiam się, czy nie iść sprawdzić, czy u Emmy wszystko dobrze - wypaliłam szybko, zanim bym się rozmyśliła. Reakcja przyjaciółki była taka jak myślałam. Wyszczerzyła szeroko swoje białe zęby i poruszała sugestywnie brwiami.

- No, no to jest bardzo dobry pomysł - powiedziała nie przestając poruszać brwiami. Jezu...ta dziewczyna jest niemożliwa.

- Ja nawet mogę cię tam osobiście zawieźć - kontynuowała podjarana niczym jak dziecko, które dostało zabawkę.

Podrapałam się po karku i spojrzałam na nią odrobinę zmieszana. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, ale ona chyba już podjęła decyzje za mnie. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę swojego auta. Otworzyła drzwi pasażera i rzuciła szybkie "wsiadaj". Uniosłam brew do góry krzyżując ręce na piersi i spojrzałam na nią rozbawiona jak i również rzucając jej wyzwanie i drocząc się z nią.

- No, na co czekasz, co? - zapytała zniecierpliwiona - mam cię tam siłą wpakować do środka czy co?

- Spokojnie - uniosłam ręce w geście poddania - już wsiadam - powiedziałam po czym wsiadłam zerkając - zadowolona?

- Nawet nie wiesz jak bardzo - zamknęłam drzwi, zanim zrobiła to ona i zapięłam pas. Czekając jak Rachel sama usadowi się za kierownicą i ruszy z miejsca.

- Podaj adres - rzuciła zerkając na mnie. Podałam jej i wyjechała powoli z parkingu na jezdnię.

Całą drogę była podekscytowana i gdyby nie prowadziła samochodu to jestem pewna, że zaczęłaby tańczyć.

- Nie mogę uwierzyć ile wydarzyło się pod moją nieobecność - jęknęła zatrzymując się na czerwonym świetle - zawsze, kiedy coś ciekawego się dzieje mnie to omija. Dwa lata czekałam jak zacznie się coś dziać między wami. Doczekałam się, ale myślałam, że będę tego świadkiem, a tu takie akcje mnie ominęły - mówiła szybko wyrzucając ręce w górę co chwilę, a następnie ruszyła, gdy tylko pojawiło się zielone.

- Nie przeżywaj tego tak - oświadczyłam - nic ciekawego cię nie ominęło. Dwa dni musiałam chodzić z opatrunkiem na nosie. Nieźle mi wtedy przywaliła, nos do tej pory mnie czasem pobolewa.

- No właśnie - rzuciła - chciałabym to zobaczyć na własne oczy - dodała uśmiechając się głupio.

- Jak możesz - syknęłam w jej stronę, lecz po chwili wybuchnęłyśmy śmiechem.

Rachel zatrzymała auto. Wiedziałam, że dotarłyśmy na miejsce. Ręce zaczęły mi się pocić i co chwile wycierałam je o spodnie od mundurku. Sama tego chciałam, więc trzeba spiąć tyłek i iść do paszczy lwa, prawda?

- To, co zmykaj - ponagliła mnie machając rękami w moją stronę. Zerknęłam na nią kątem oka szukając w niej wsparcia. Cholernie się bałam, ale czego, bo to przecież tylko Emma, co nie?

- No idź, bo sama cię wypchnę z auta - dodała krążąc mi palcem wskazującym i pokazując nim na drzwi.

- Nienawidzę Cię - wycedziłam przez zęby, następnie chwyciłam za klamkę i wysiadłam.

- Kochasz mnie - puściła mi oczko - powodzenia i koniecznie zdaj mi relację - dodała machając mi na pożegnanie zanim ruszyła z podjazdu z piskiem opon, robiąc niemały hałas.

Wzięłam trzy uspokajające wdechy i wydechy. Stresowałam się, ręce mi się pociły, a serce przyspieszyło swój rytm. Spojrzałam na drzwi i w przypływie odwagi ruszyłam. Zatrzymałam się tuż obok nich. Uniosłam rękę, aby już zapukać, lecz zatrzymała się w połowie. Dlaczego to takie trudne?

Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze przez usta. Zapukałam niepewnie i cicho. Czekałam na jakąkolwiek odpowiedź.

Nagle drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się mama Emmy. Jej twarz wyrażała szok.

Najwidoczniej nie sądziła, że ujrzy mnie dziś w progu swojego domu.

- Julie... - wydukała zszokowana, nie przestając na mnie patrzeć.

_________________________________________

Uwielbiam Was trzymać w niepewności...😝

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz