16. Czy ty właśnie mnie...

1.1K 51 73
                                    

Słowa ojca krążyły mi po głowie cały dzień. To było dziwne, ale i też zaskakujące. Czyżbym nagle z niewiadomego powodu zaczęła go znów obchodzić?

Z drugiej strony cieszył mnie fakt, że spędzę z nim czas. Chciałam tego od dawna, ale praca była ważniejsza. Może nie powinnam tego tak analizować?

Dziś lekcje minęły dość szybko. Emma pojawiła się w szkole, ale nic nie wspomniała o sytuacji, która miała miejsce w jej domu, ja też nie. Najwidoczniej obie udawałyśmy, że to nie miało miejsca. Jenak czy tego chcemy, czy nie i tak jesteśmy skazane na siebie dziś w bibliotece. Zapowiadają się dwie jakże cudowne godziny.

Aktualnie pędziłam ile sił w nogach do biblioteki, gdyż byłam troszkę spóźniona, a wszystko przez Rachel, która zaczęła mi mówić o jakimś chłopaku, a ja musiałam tego słuchać.
Było to katorgą.

Wbiegłam zdyszana przez drzwi i jakie było moje zdziwienie, kiedy zastałam Emmę siedzącą na fotelu Pani Grampt z rękami założonymi na piersiach. Patrzyła na mnie oceniająco niczym nauczyciel na spóźniającego się ucznia. Nie mogłam powstrzymać parsknięcia cichym śmiechem.

- Nie ładnie się tak spóźniać Panno Martes - rzekła kręcąc głową.

- Och, proszę mi wybaczyć, to się więcej nie powtórzy Pani Thompson - oświadczyłam poważnie, grając z nią w tę grę.

- No ja mam nadzieje, bo następnym razem nie będę taka miła - oznajmiła.

- Ależ oczywiście, nawet nie śmiem podpadać Pani - mówiłam, ledwo co powstrzymując śmiech. Usiadłam na fotelu naprzeciwko niej i patrzyłam na nią podejrzliwie.

- A teraz tak na poważnie - zaczęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej - Gdzie Pani Grampt? - zapytałam.

- Poszła na jakieś szkolenie czy coś - powiedziała lekceważąco, a następnie zarzuciła nogi na biurko - zostawiła klucze, mamy jak zawsze ogarnąć książki, a potem zamknąć i odnieść klucz do sekretariatu, jeśli nie uda się jej przyjść wcześniej - mówiła przeglądając coś na swoim telefonie.

- Hmm... - urwałam rozglądając się po pomieszczeniu - no dobrze - spojrzałam na zielonooką - a ty zamierzasz tak siedzieć i nic nie robić? - zapytałam.

- Otóż to - odpowiedziała wciąż nie spuszczając wzroku z ekranu telefonu.

- To ty tu sobie siedź, a ja sobie pójdę po ogarniam - oznajmiłam wstając z fotela po czym ruszyłam do działu z książkami, który ostatnio ogarniałyśmy.

Podśpiewując sobie cicho pod nosem układałam książki na odpwoednim regale, kiedy nagle usłyszałam za sobą glos. Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam. Była to Emma.

- Jezu weź mnie tak nie strasz - pisnęłam próbując uspokoić oddech.

- Jestem Emma, ale Jezu też może być - powiedziała drapiąc się po brodzie w zamyśleniu - to nawet fajnie brzmi, kiedy... - nie dokończyła, gdyż jej przerwałam.

- Wiesz nie chce wiedzieć - oświadczyłam unosząc rękę.

- Twoja strata - bąknęła pod nosem - ale wracając możemy pogadać? - zapytała niepewnie drapiąc się karku.

Emma zdenerwowana w moim towarzystwie, a to ci nowość. Gdzie się podziała ta pewna i nieustraszona kobieta?

- Ymm...tak jasne - wydukałam z siebie, patrząc na czarnowłosą - to może usiądźmy tam w kącie - pokazałam ręką na kąt przy ścianie, przy którym najczęściej siadam. Jest to moje ulubione miejsce, gdzie miałam ciszę, spokój i mogłam odpocząć od ludzi, do czasu kiedy pewnego dnia zielonooka trafiła w to samo miejsce, a teraz siedzimy w nim razem i się nie kłócimy. Oparte o ścianę plecami z wyciągniętymi nogami.

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz