- Co jak to znaleźli? O czym ty mówisz?
- To prawda - odparł ojciec, patrząc na syna - znaleźli ją dwa dni temu w jakimś obskurnym pokoju hotelowym. Najprawdopodobniej zażyła sporo leków nasennych. Miała przy sobie dokumenty tożsamości i po tym nas znaleźli.
- Żyje? - wymamrotał.
- Jest w szpitalu. W hotelu leżała przez jakiś czas bez funkcji życiowych i jej mózg nie pracuje tak jak powinien i nie wiadomo czy się obudzi. Ci policjanci nic więcej nie wiedzą. Więcej dowiemy się w szpitalu. Jednakże zostawiła ona list, w którym napisała, żeby nie informować rodziny. Aktualnie list jest na komendzie. Możemy tam iść i go zabrać. Wiedzą, że to samobójstwo, ale chcą jeszcze przebadać sprawę czy ktoś jej nie pomagał, bo znaleźli odciski palców należące do kogoś jeszcze.
- O ja pierdole - wyrzucił z siebie Louis.
- Co z tym robimy, tato? Dostałeś szansę - urwałam - dostaliśmy szansę, aby się z nią pożegnać. Nawet jeśli ona tego nie chciała.
- Ona może się już nie obudzić. Zamiast wybrać czas z rodziną, ona wybrała ucieczkę. Zostawiła nas do cholery!? - wykrzyczał wzburzony.
- Tato, spokojnie. Każdy z nas jest skołowany i nie wie co robić, ale to nie czas na nerwy.
- Wiem, po prostu przerosło mnie to. Nie sądziłem, że.. - urwał i spojrzał na nas zbolałym wzrokiem - muszę się z tym przespać. Pogadamy o tym jutro. - dodał po czym wstał i ruszył do swojego gabinetu, aby zaszyć się tam na cały dzień.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Moje serce wybijało przyspieszony rytm. Byłam skołowana i przerażona. Nie sądziłam, że uda się nam jeszcze ją zobaczyć. Fakt ciężko było nam się przyzwyczaić. Mam do niej okropny żal, a cała ta sytuacja mnie przytłoczyła. Przetarłam twarz dłońmi po czym westchnęłam i spojrzałam na brata, który wpatrywał się smętnym wzrokiem w półkę nad blatem kuchennym.
- Idę się przewietrzyć - mruknęłam cicho sama do siebie. Nawet nie wzięłam kurtki z wieszaka tylko wyszłam w samym mundurku.
Miałam gdzieś jak wyszłam. Potrzebowałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Odchyliłam głowę do góry, zamknęłam oczy i spojrzałam w niebo, które pokrywały szare chmury.
Cieszyłam się ciszą i spokojem. Przerwał mi dźwięk przychodzącego powiadomienia.
Otworzyłam oczy i wyjęłam telefon z kieszeni. Odblokowałam wyświetlacz. Zobaczyłam wiadomość od mojej przyjaciółki.
Rachel:
Dziś jest impreza u Chrisa. Idziesz? Będzie cała szkoła. Nie daj się prosić..Westchnęłam. Nie lubiłam za bardzo imprez, ale może tym razem zrobię wyjątek. Potrzebowałam się odstresować, a to mogło mi pomóc. Odpisałam jej szybko, że się zgadzam. Ustaliłyśmy, że przyjadę taksówką o godzinie dwudziestej.
Zgadzając się nie sądziłam, że będę tego cholernie żałować...
***
Stałam przed domem Chrisa i wpatrywałam się w jego ogromną willę. Robiła wrażenie. Ruszyłam powoli do środka gdzie dobiegała głośna muzyka. Od razu poczułam zapach alkoholu, papierosów oraz potu. Rozejrzałam się dokoła. Impreza rozkręciła się już na dobre. Wiele osób tańczyło i ocierało się o siebie. Szukałam wzrokiem przyjaciółki, ale nigdzie jej nie widziałam. Może jeszcze jej nie ma? Moje rozmyślania przerwał głos za mną.- Nie wierzyłam, że przyjedziesz - odwróciłam się do tej osoby i zobaczyłam moją czarnowłosą uśmiechającą się zadziornie. Była ubrana w czarne spodnie, trampki, białą koszulkę, a na to zarzuconą skórzaną kurtkę. W tym wydaniu wyglądała obłędnie.
Podeszłam do niej i przyciągnęłam ją do pocałunku, który ona od razu oddała. Położyła swoje dłonie na mojej talii. Poczułam w brzuchu motylki. Uwielbiałam ją całować, nie ja kochałam ją całować. Tak w końcu to powiedziałam. Kocham ją, ale jej tego jeszcze nie powiem. Już prawie chciałam to powiedzieć, ale poczekam na odpowiedni moment. Nie chcę jej tego mówić na imprezie. Całowałyśmy się, dopóki nie zabrakło nam powietrza. Oderwałyśmy się od siebie i uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Emma pociągnęła mnie za rękę i zaprowadziła do kuchni, gdzie rozłożony był alkohol. Wzięłam do ręki butelkę whisky, nalałam trochę po czym zgarnęłam cole i dopełniłam szklankę. Wzięłam jeden wielki łyk.
- Przystopuj trochę - skarciła mnie zielonooka.
- Na trzeźwo nie dam rady - mruknęłam dopijając drinka.
- Hej, co się dzieje, kochanie - zapytała kładąc rękę na moim policzku. Widziałam w jej oczach troskę.
- Powiem ci, ale nie teraz, dobrze? - spojrzałam na nią, a ona tylko kiwnęła głową twierdząco.
- Ooo tu jesteście moje kochane!? - wrzasnęła już nieźle najebana Rachel, która nagle pojawiła się w pomieszczeniu - chodźcie grać w prawda czy wyzwanie - wymamrotała nieskładnie.
- Ja pasuje. Nie lubię takich gier są dla małolatów - odparła Emma zakładając ręcę na piersi i opierając się o blat.
- Nie bądź cipa, tylko chodź. Będzie fajnie - po tych słowach dziewczyna złapała moją kobietę za rękę i pociągnęła za sobą. Zachichotałam widząc protesty czarnowłosej. Ruszyłam za nimi, co jak co, ale nie mogłam tego przegapić.
W salonie w kółeczku siedziało już kilkanaście osób. Usiadłam obok mojej dziewczyny, a naprzeciwko usiadła Rachel. Od razu żywo zaczęła rozmawiać z byłą Emmy. Wcale nie zdziwił mnie ten fakt, bo gdy była pijana potrafiła dogadać się z każdym. Była duszą towarzystwa. Zawsze otwarta i gadatliwa. Natomiast ja lepiej się czułam we własnym towarzystwie. Wolałam siedzieć w pokoju z kubkiem herbaty zatopiona pod kocem i czytać książkę, która dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Wolałam ten fikcyjny świat i bohaterów od prawdziwych ludzi i chyba nie muszę mówić dlaczego. Z zamyślenia wyrwał mnie przyjemny dotyk na moim kolanie. Zerknęłam w bok, Emma patrzyła na mnie z troską i współczuciem. Wiedziałam, że się martwi, ale nie potrafiłam jeszcze o tym rozmawiać. Zresztą sama w to nie wierzyłam. Musiałam sama przyswoić tę myśl.
- Wszystko dobrze? - szepnęła mi do ucha. Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Czasem wkurza mnie to, jak moje ciało reaguje na jej dotyk czy głos.
- Tak - uśmiechnęłam się w jej stronę po czym skierowałam wzrok na kręcącą się butelkę, która jak na złość zatrzymała się na mnie. Rozejrzałam się po zgromadzonych próbując wywnioskować kto kręcił. Niczego nie zauważyłam. Po kilku sekundach w końcu Chris uśmiechnął się cwanie, potarł dłonie o siebie, a na jego usta wpłynął złośliwy uśmieszek.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - odparłam bez zastanowienia. Wolałam prawdę niż jakieś durne wyzwanie. Choć bałam się tego co chłopak mógł wymyślić. Wpatrywałam się w niego z niecierpliwością wyczekując jego pytania.
- Powiedz nam, po co były ci klucze do sali muzycznej? Widziałem jak brałaś je z pokoju sprzątaczki pod jej nieobecność. Zaciekawiło mnie to - oparł się rękami od tyłu i wbił we mnie wzrok i uśmiechnął się zadziornie.
______________________________________
Przyznam, że chciałam inaczej zakończyć ten rozdział i wstawić wczoraj, ale zmieniłam zdanie hah
Miłego dnia, kochani ❤️
CZYTASZ
Nie taki był plan
RomanceJulie i Emma od zawsze były do siebie wrogo nastawione. Zawsze rywalizowały ze sobą o wszystko. Gdy na treningu siatkówki znów dochodzi między nimi do kłótni, trenerka ma już dość. Dziewczyny, które zawsze grały w przeciwnych drużynach, teraz zaczną...