- Nie spodziewałam się, że przyjdziesz. Emma nic nie mówiła - oznajmiła zmieszana drapiąc się nerwowo po karku.
- Tak, wiem, ale... - urwałam nie wiedząc jak, wytłumaczyć się z niespodziewanej wizyty, nie kłamiąc przy okazji - Emmy nie było dziś na treningu ani na karze, więc pomyślałam, że sprawdzę, czy wszystko ok - wytłumaczyłam nerwowo stąpając z nogi na nogę. Kobieta spojrzała na mnie zdumiona.
- Co? Jaka kara? - zapytała z niepokojem - co ona znowu się wpakowała - jęknęła. Jej mama nic nie wiedziała, a ja przypadkowo wygadałam. Ups. Mam nadzieje, że nie będzie miała przez to kłopotów.
Podrapałam się nerwowo po karku, myśląc jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Cóż...trochę się posprzeczałyśmy podczas treningu i jako karę za to zachowanie przez miesiąc musimy pomagać w bibliotece - wytłumaczyłam - sądziłam, że Pani wie - dodałam.
- Nie, nic nie wspomniała - bąknęła zaplatając ręce na piersiach, jej naburmuszona mina nie wróżyła nic dobrego.
- Mam nadzieje, że nie wpakowałam Emmę w kłopoty - zaśmiałam się nerwowo.
- Nie, sądziłam, iż to coś gorszego. Biblioteka nie brzmi tak źle - zachichotała na własne słowa, a mi jednocześnie kamień spadł z serca.
- To cieszę się - odparłam.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie, po czym przypomniała sobie, że dalej rozmawiamy w progu, wiec przesunęła się i gestem dłoni zaprosiła mnie do środka.
- Emma jest u siebie w pokoju, ale... - urwała i spojrzała na mnie - ale nie sądzę, że cię wpuści - dodała smutno.
- Coś się stało, prawda? - zapytałam niepewnie.
- Nie...znaczy tak - plątała się - po prostu dziś dla nas jest trudny dzień - powiedziała opierając się o blat kuchenny.
- Och, rozumiem - wyrwało mi się znienacka - to może ja pójdę.
- Nie zostań - westchnęła po czym powiedziała - dziś jest czwarta rocznica śmierci mojego męża. Emma była z nim bardzo zżyta, mieli wspólną pasję, byli wspaniałym duetem ojciec i córka - uśmiechnęła się blado na wspomnienie - zawsze dwudziestego trzeciego października Emma zamyka się w pokoju, gra na pianinie i nie dopuszcza do siebie nikogo - mówiła, a mnie coś ścisnęło w piersi. Przełknęłam gulę w gardle i spojrzałam na kobietę smutno.
- Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, której powinna Pani to mówić - wydukałam cicho
- Wygłupiłam się przychodząc tutaj, przepraszam, ja... - kontynuowałam, lecz kobieta przerwała mi.
- Jesteś. Widzę jak moja córka na Ciebie patrzy. Mnie do siebie nie dopuszcza, więc myślę, że ty możesz jej pomóc - mówiła nie przestając na mnie patrzeć - bardzo dobrze, że przyszłaś - uniosła lekko kącik ust do góry - a teraz leć do niej na górę - dodała ponaglając mnie ruchem dłoni.
Stałam zdumiona i zszokowana słowami starszej kobiety. Takich słów nie spodziewałam się usłyszeć. Wszystkie obawy, jakie mi towarzyszyły znów wróciły jak bumerang. A co jeśli nie wpuści mnie do pokoju i każe wyjść?
Westchnęłam poprawiłam torbę na ramieniu i niepewnym krokiem ruszyłam po schodach. Kroczyłam powoli, bojąc się, że narobię hałasu. Gdy byłam w połowie usłyszałam Someone you loved grane na pianinie. Zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju czarnowłosej, wsłuchując się w melodie. Nie miałam serca jej przerwać. Stałam tak chwile oparta o ścianę z zamkniętymi oczami. Gdy melodia zaczęła być grana od początku, otworzyłam powieki i napotkałam wzrok rodzicielki zielonookiej. Stała u dołu schodów oparta o poręcz i patrzyła na mnie intensywnie. Jej wzrok mówił "no dalej zapukaj".
CZYTASZ
Nie taki był plan
RomanceJulie i Emma od zawsze były do siebie wrogo nastawione. Zawsze rywalizowały ze sobą o wszystko. Gdy na treningu siatkówki znów dochodzi między nimi do kłótni, trenerka ma już dość. Dziewczyny, które zawsze grały w przeciwnych drużynach, teraz zaczną...