48. Będę przy tobie..

495 40 3
                                    

Julie

Obudziłam się, czując ogromny ból głowy. Próbowałam przypomnieć sobie wczorajszy wieczór, ale każda myśl była jak szpilka wbita w mózg. Mogłam tyle nie pić. Dlaczego zgodziłam się wykonać to durne wyzwanie?

Leżałam nieruchomo w łóżku byłam w nim sama, ale to nie było moje łóżko ani pokój. Rozejrzałam się dokoła i podniosłam się lekko, ale pulsujący ból w skroniach mi to uniemożliwił. Wczorajsza noc była rozmyta, ale fragmenty wydarzeń zaczęły wracać do mnie w krótkich, bolesnych przebłyskach. Byłam w towarzystwie przyjaciół, śmiech, muzyka, a potem... to wyzwanie i Emma. Wydawało się niewinne, zabawne. Wypicie pięć szotów pod rząd wtedy wydawało się proste.
Pewnie chciałam się wykazać, pokazać, że potrafię bawić się bez zahamowań. Ale teraz? Teraz czułam tylko żal i fizyczne cierpienie. Wstałam powoli z łóżka, każdy ruch wywoływał mdłości. Próbowałam zignorować to uczucie i skupić się na prostych czynnościach. Pierwszym krokiem było sięgnięcie po szklankę wody i tabletkę stojącą na nocnym stoliku. Podziękowałam w myślach Emmie, bo zapewne ona to przygotowała. Wypiłam duszkiem całą szklankę.

Woda przyniosła chwilową ulgę, ale wiedziałam, że to nie wystarczy. Musiałam teraz coś zjeść i wejść pod prysznic, aby się przebudzić. 
Pomyślałam o tym, jak łatwo jest dać się ponieść chwili, zwłaszcza gdy jesteśmy w towarzystwie i czujemy presję, by uczestniczyć w różnych zabawach i wyzwaniach. To był impuls, chwilowa ucieczka od codziennych problemów, która teraz miała swoje konsekwencje.

Przeszłam do kuchni, starając się stąpać jak najciszej, żeby nie potęgować bólu głowy. Zastałam tam Emme, która robiła coś przy kuchence.

-Nieźle zabalowałaś - odparła przewracając coś na patelni.
Najprawdopodobniej robiła naleśniki.

-Ciszej, błagam - jęknęłam pocierając palcami pękającą głowę.

Podeszłam do zlewu i wlałam sobie kolejną szklankę wody i usiadłam przy stole. Czułam, że każdy łyk wody powoli przywraca mi siły.
Każdy z nas popełnia błędy, ale ważne jest, by wyciągać z nich wnioski. Wzięłam głęboki oddech, starając się zapanować nad uczuciem żalu. Wiedziałam, że ten dzień będzie długi i trudny, ale postanowiłam, że wyciągnę z tego lekcję. Następnym razem, kiedy znajdę się w podobnej sytuacji, postaram się pamiętać ten poranek, ten ból i to poczucie zmarnowanego czasu. To miało być moje przypomnienie, że zdrowie i dobre samopoczucie są ważniejsze niż chwilowa zabawa.
Po kilku godzinach odpoczynku oraz zjedzeniu naleśników mojej ukochanej poczułam się nieco lepiej. Ból głowy zaczął ustępować, a ja mogłam myśleć bardziej trzeźwo. Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Emmą i wyjaśnić jej czego się dowiedziałam i dlaczego byłam taka przygnębiona. Siedziałam na kanapie  i wpatrywałam się w punkt przed sobą. Nagle usiadła obok mnie Emma.

- Co się stało wczoraj? - zapytała cicho, widząc moje zawieszenie. - Widziałam, że byłaś smutna.

Spojrzałam na nią, próbując zebrać myśli. Jak mam jej to powiedzieć? Jak mam opowiedzieć o koszmarze, który przeżyłam? Wzięłam głęboki wdech, czując, jak serce mi przyspiesza.

- Wczoraj byli u nas policjanci - zaczęłam powoli, czując, jak głos mi drży. - Znaleźli moją mamę i ona... - urwałam, czując, że łzy napływają mi do oczu. Wzięłam kolejny głęboki oddech, próbując opanować emocje. - Jest w szpitalu, ale już się nie obudzi.
Na te słowa poczułam, jak łzy zaczynają płynąć mi po policzkach. Zielonooka patrzyła na mnie z przerażeniem i współczuciem, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Tak mi przykro... - wyszeptała, przytulając mnie mocno. - Czy jest coś, co mogę zrobić?

Pokręciłam głową, przytulając się do niej. Czułam, że świat wokół mnie się wali, a jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy życiu, była jej obecność. Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, pozwalając łzom płynąć. W końcu Emma odsunęła się trochę, patrząc mi w oczy.

- Będę przy tobie, nieważne co się stanie - powiedziała stanowczo. - Przejdziemy przez to razem. Kocham cię.

-Ja też cię kocham - wyszeptałam cicho w jej szyję.

Jej słowa przyniosły mi odrobinę ulgi, choć ból wciąż tkwił głęboko w moim sercu. Wiedziałam, że przede mną jeszcze długa droga zanim to wszystko do mnie dotrze, ale mając przy sobie tak cudowną kobietę, czułam, że dam radę.

Dzień mijał powoli, a ja wciąż próbowałam zrozumieć, jak wszystko mogło się tak nagle zmienić. Każda godzina była dla mnie walką z samą sobą, z myślami, które nie dawały mi spokoju. Ale wiedziałam, że muszę być silna. Przede wszystkim dla siebie, dla Emmy.

***
Wieczorem wróciłam do domu, który teraz był  wydawał się pusty i zimny. Ojciec pewnie jeszcze nie wrócił z pracy, w której spędzał coraz więcej czasu. Brat - jego też nie było, nikogo. Wyjęłam telefon i napisałam do niego.

Louis:
Gdzie jesteś?

Pod wpływem tych wszystkich emocji weszłam do sypialni rodziców, gdzie wszystko nadal było tak, jak zostawiła. Jej ulubiona książka leżała otwarta na stoliku, a zdjęcia na ścianie przypominały mi o lepszych czasach. Przysiadłam na łóżku, biorąc w ręce poduszkę, którą zwykle przytulała. Raz ją na tym przyłapałam, ale tylko mnie zbeształa żebym poszła spać. Zaśmiałam się na to wspomnienie.

- Mamo, tak bardzo za tobą tęsknię. Nie byłaś mamą roku, ale i tak cię kochałam - wyszeptałam, pozwalając łzom znów płynąć.

Czułam, że to dopiero początek mojej żałoby, ale wiedziałam też, że nie jestem sama. Emma i inni przyjaciele byli przy mnie, gotowi mnie wesprzeć A ja musiałam wierzyć, że z czasem ból zelżeje, a wspomnienia będą mniej bolesne. Bo podobno czas nie leczy ran, a tylko przyzwyczaja do bólu.

Tego wieczoru po raz pierwszy od dawna poczułam iskierkę nadziei. Wiedziałam, że przede mną trudna droga mam siłę, by przez nią przejść.
_____________________________________

A wy już powiedzieliście swoim mamom jak bardzo je kochacie? Co im daliście?

Nie taki był planOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz