ROZDZIAŁ DRUGI

85 5 0
                                    

Kilka dni wcześniej

Zrobię wszystko

🔥🌊🔥

Krople deszczu rozbryzgiwały się na szybach samochodu. Od czasu do czasu zerkałam w lusterko, by spojrzeć na siedzącego w foteliku brata i rzucić do niego kilka słów.

— Jak tam, młody, gotowy na lekcje? — spytałam, zatrzymując się na czerwonym świetle.

Chłopiec posłał mi zmęczony uśmiech. Na widok jego szarych oczu, kompletnie pozbawionych wyrazu krajało mi się serce. Działo się z nim coś niepokojącego. Dochodziła ósma, a Will już wyglądał jakby przepracował cały dzień w kopalni. Nie było mowy, że zawiozę go do szkoły. Nie byłam sadystką. Zamiast skręcić w prawo, tak jak wskazywałby pas, na którym się znajdowałam, pojechałam prosto. Nie obchodziły mnie przepisy czy mandaty, teraz liczył się tylko mój braciszek. Tak więc jechałam ruchliwą drogą przez centrum Gared w stronę ulubionej kawiarni Willa. Nie odwiedzaliśmy jej często, tylko przy wyjątkowych okazjach. Postanowiłam złamać tę zasadę. Pragnęłam sprawić, by twarz Willa choć na chwilę rozświetlił uśmiech.

Wycieraczki raz po raz przecierały przednią szybę, przyprawiając mnie tym samym o kolejne fale irytacji. Nigdy tak bardzo nie doskwierało mi ich skrzeczenie jak tamtym momencie.

Zaskoczyło mnie to, że Will nie zapytał, dlaczego wiozłam go inną drogą. Jednak gdy do moich uszu dobiegło jego ciche chrapanie, nie potrzebowałam więcej wyjaśnień.

— Pobudka, młodzieży! — Klasnęłam w dłonie, gdy minąwszy kilka skrzyżowań, znaleźliśmy się pod Sweet Tooth.

Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam tylne drzwi mojego czerwonego Volkswagena Lupo i uśmiechnęłam się szeroko do budzącego się brata. Przetarł oczy, wydając z siebie jęk.

— Nie chcę tam iść, Icia. Znowu będą się ze mnie śmiać.

Uwielbiałam zdrobnienie, którym mnie określał. Zawsze mnie rozczulało, ale tym razem omal nie roztopiłam się jak bałwan, którego ulepiliśmy zeszłej zimy.

— Spójrz w prawo. — Puściłam mu oczko.

— Jesteś najlepszą siostrą pod słońcem! — Zeskoczył z fotelika i wpadł w moje ramiona. Pisk, który z siebie wydał, prawie pozbawił mnie słuchu.

— Potem zabieram cię do kina, młody.

Podskoczył z radości. Bezskutecznie starałam się zignorować fakt, że ten prosty ruch wywołał błysk zmęczenia w jego spojrzeniu.

— Dzień siostry i brata? — szepnął podekscytowany, na co skinęłam głową.

Przeciskaliśmy się przez tłum pędzących ludzi. Niektórzy spieszyli się do pracy, inni do szkoły, znaleźliby się również tacy, którzy musieli załatwić pilne sprawy. Życie każe nam bezmyślnie biec przed siebie. Tylko po co? Czyż nie warto się czasem zatrzymać?

Wnętrze Sweet Tooth było cukierkowe. Jeśli ktoś zapytałby mnie o najbardziej różowe miejsce, bez wahania wskazałabym właśnie to. Być może wszechobecny pudrowy róż był tandetny, ale najważniejsze, że tworzył klimat. Odrobina kiczu w życiu była przecież potrzebna. Podeszliśmy z Willem do drewnianego baru pokrytego różową farbą. Ustawiliśmy się za parą nastolatków-hipsterów.

— To co zawsze? — Zburzyłam ręką brązową czuprynę brata.

Po kilku minutach siedzieliśmy na biało-różowych, skórzanych fotelach przy różowym stoliku. Will sączył łapczywie czekoladowego szejka z górą bitej śmietany i tęczową posypką, a ja wpatrywałam się w spienione mleko mojej kawy latte.

— Icia? Wszystko z tobą okej? — Otarł wierzchem dłoni wąsa z bitej śmietany pod nosem.

Zmusiłam się do niemrawego uśmiechu. Ostatnią potrzebną nam teraz rzeczą była melancholia.

— Tak, po prostu się zamyśliłam. Co tam u Chrisa?

Chris był najbliższym kumplem Willa. Poznali się jeszcze w przedszkolu. Byli nierozłączni, wszystko robili razem. Siedzieli wspólnie w szkolnej ławce, chodzili na treningi piłki nożnej, często się odwiedzali. Od momentu, gdy mój brat zaczął odstawać fizycznie od innych kolegów, został z nim tylko Chris. W ciągu kilka tygodni z jednego najbardziej lubianych uczniów w klasie, Will stał się wyrzutkiem mającym tylko jego.

— Nie wiem — mruknął i wrócił do siorbania napoju.

— Nie było go wczoraj w szkole? — Uniosłam brwi.

— Był. — Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. — Nie gadał ze mną.

Kawa poparzyła mój przełyk.

— Jak to? Dlaczego?

— Od tygodnia się do mnie odzywa — wychrypiał, wlepiając wzrok w napój.

— Już ja sobie z nim porozmawiam! — Uderzyłam pięścią w stół, co spowodowało, że staliśmy się głównym obiektem zainteresowania wśród klientów.

Wytrzeszczył oczy. Złapał mnie za rękę.

— To nie jego wina. Śmiali się z niego, że zadaje się z ciamajdą. — Zaczął skubać i tak już zmaltretowane paznokcie.

Opadłam ciężko na oparcie fotela. Zacisnęłam usta w cienką linię i zawiesiłam wzrok na zadartym czubku nosa brata. Nie zasługiwał na to wszystko. Był taki młody, taki niewinny. Świat nie zdążył go jeszcze zniszczyć.

— Głupie dzieciaki — syknęłam. — Zgłoszę to wychowawczyni.

Na jego twarzy wymalowało się przerażenie. Usiadł obok mnie i spojrzał na mnie błagalnie.

— Icia, proszę, nie rób tego. Nie chcę, żeby ktoś zmuszał ich do rozmawiania ze mną.

Poczułam, jak w moim gardle narasta ogromna gula. Zapiekło mnie w piersi.

— A ja nie chcę, żebyś był samotny. — Pogłaskałam go po policzku.

Przytulił mnie. Jego uścisk był słaby, ale i tak znaczył więcej niż tysiąc słów.

— Mam ciebie — szepnął wprost do mojego ucha.

Pod moimi powiekami zatańczyły łzy. Miałam złe przeczucie co do stanu brata, a on zmuszał mnie do trzymania tego w sekrecie. Jedynym wytłumaczeniem mojego zachowania było to, że nie potrafiłam oprzeć się jego uroczym oczkom przepełnionych sprytem.

Ale ostatnio były też zmęczone i smutne...

— Obiecam ci coś, dobrze? — Pocałowałam go w czoło.

Zmarszczył brwi, ale zgodził się.

— Niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, zawsze możesz na mnie liczyć. Zrobię wszystko, byś nigdy nie przestał się uśmiechać.

— Kocham cię, Icia. — Wtulił twarz w moją szyję.

— Ja ciebie też, braciszku.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie dotrzymam tej obietnicy.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to ja zranię go najbardziej.

🔥🌊🔥

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz