Szczere przeprosiny
🔥🌊🔥
— Mamo! Wychodzę! — krzyknęłam z przedpokoju, zakładając buty.
Już dotykałam klamki, gdy zatrzymał mnie głos kobiety.
— Jedziesz do biblioteki?
Odwróciłam się. Rodzicielka miała na sobie biały szlafrok i kapcie. Jej włosy były w nieładzie, a cera szarawa. Bez wahania podeszłam do niej i przytuliłam.
— Mamo, połóż się, błagam. Martwię się o ciebie — szepnęłam, ściskając ją mocniej.
Odwzajemniła uścisk. Złożyła pocałunek na moim czole.
— Nie martw się, skarbie. — Pogłaskała mnie po policzku. — Czego będziesz się uczyć?
— Mam jutro sprawdzian z chemii. Muszę powtórzyć wodorotlenki. Potem przysiądę do referatu o stawonogach na biologię. Mam go dopiero na następny tydzień, ale wolę zacząć już teraz.
— Nie przemęczaj się, proszę. — Ponownie pocałowała mnie w czoło.
Pokiwałam głową. Wybiegłam z domu, by nie widziała łez, które stanęły w moich oczach. Wcale nie jechałam, by się uczyć. Naukę nadrobię w nocy.
Kłamanie w żywe oczy nie było wcale takie łatwe.
🔥🌊🔥
Zatrzymałam się pod biblioteką. Siąpił chłodny deszcz. Pod bluzę włożyłam golf, by nie zmarznąć. Nie przemyślałam jednak, że czas spędzę głównie w samochodzie Enzo. Już teraz robiło mi się potwornie gorąco, a przede mną jeszcze cała droga na Bulletmun. Chociaż, może to uczucie ciepła wcale nie było spowodowane dodatkową warstwą ubrań?
Ktoś zastukał w moją szybę. Spodziewałam się Cossa, jednak pomimo to podskoczyłam z zaskoczenia. Usłyszałam jego stłumiony przez deszcz i szkło śmiech. Dotknęłam jeszcze na sekundę zapalniczki, po czym wysiadłam z pojazdu.
— Jak tam, płomyczku? — Chciał mnie objąć, ale dałam mu jasno do zrozumienia, że nie miał na to mojej zgody. — Przekonałaś już Elenę, że nie jestem tym złym?
Prychnęłam cicho, na co on uniósł brwi.
— Nie powinna sprawiać problemów.
Uśmiechnął się subtelnie, po czym wskazał mi jego zaparkowanego SUVa. Otworzył mi drzwi, by po chwili zająć swoje miejsce.
— Dziś czeka cię niezły zarobek, Vic — wypalił z nieskrywaną radością.
Nachylił się nade mną, co spowodowało, że wstrzymałam oddech. Ze skrytki przed moim siedzeniem wyjął cztery woreczki. Gdy wracał do poprzedniej pozycji, jakby umyślnie przejechał małym palcem po moim udzie. Zacisnęłam zęby. Nie podobało mi się jego zachowanie. Pomachał przede mną foliowymi siateczkami na żyłkę. Dwie z nich zawierały biało-żółtawy proszek, a dwie kolejne coś na kształt granulek.
— Kokaina — westchnął dziwnie zadowolony. — W postaci proszku i cracku, czyli tej lepszej formy. Mamy tu cztery gramy, te gorsze po siedemdziesiąt, a lepsze osiemdziesiąt euro.
Skinęłam na znak zrozumienia.
— Mogłeś powiedzieć, gdzie ją trzymasz. Wzięłabym bez twojej pomocy — fuknęłam, krzyżując ręce na piersi.
Kącik jego ust zadrżał.
— Och, nie wątpię. Obawiałem się jednak, że się nie powstrzymasz i zaczniesz mi tu wciągać.
CZYTASZ
MORZE POPIOŁÓW
Teen FictionGdy poświęcenie dla bliskiej osoby staje się przekleństwem... Victoria Bruthburry pochodzi z mało zamożnej rodziny, w której na pierwszym miejscu zawsze stawia się miłość i wzajemne wsparcie. Dzięki stypendium naukowemu dziewczyna może uczęszczać do...