ROZDZIAŁ CZTERNASTY

38 4 4
                                    

Kropelka

🔥🌊🔥

— Potwierdziły się nasze najgorsze przypuszczenia — zaczął lekarz hematolog.

Otumaniona wpatrywałam się w białe ściany gabinetu. Było w nim tak jasno, że aż bolały mnie oczy. Oddech przychodził mi z trudem. Skubałam skórki paznokci, a nogi drżały mi nerwowo. Unikałam patrzenia na rodziców, słyszałam jednak ich nierówne wdechy i wypuszczane ze świstem powietrze. Dzisiejszego ranka przy śniadaniu otrzymaliśmy telefon, by pilnie przyjechać do szpitala. Od razu zerwaliśmy się na równe nogi i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie. Jechaliśmy w kompletnej ciszy, która była tak gęsta, że zbierało mi się na wymioty.

— Komórka mieloidalna to pierwszy potomek komórki macierzystej szpiku kostnego. W warunkach prawidłowych wskutek jej podziałów powstają erytrocyty, trombocyty oraz wszystkie rodzaje krwinek białych, z wyjątkiem limfocytów. — Mężczyzna przesuwał wzrokiem po każdym z nas, obserwując nasze reakcje. Na razie jedynym, co mógł dostrzec, było niezrozumienie. — Nabycie niekorzystnych mutacji w DNA powoduje, że dochodzi do klonalnej proliferancji — komórka mieloidalna mnoży się w sposób niekontrolowany. Mają miejsce kumulacja blastów, a więc niedojrzałych komórek z dysfunkcją, we krwi obwodowej oraz naciekanie różnych tkanek. Blasty charakteryzują się dłuższym czasem przeżycia i niewrażliwością na czynniki hamujące podziały. Naciekanie przez blasty szpiku kostnego wypiera prawidłowe tkanki, które produkują zdrowe składniki krwi.

Wpatrywałam się w doktora mętnym wzrokiem. Byłam zdenerwowana. Powinien powiedzieć nam co z Willem, a nie wymądrzać się swoją wiedzą. Potrzebowałam dowiedzieć się, co z moim braciszkiem, a nie wysłuchiwać monologów lekarza.

— Z prekursorowej, stransformowanej komórki mieloidalnej wywodzi się ostra białaczka szpikowa. Badania wykazały, że Will się z nią zmaga.

Wtedy po raz pierwszy od dawna utraciłam kontrolę.

Mój puls się zatrzymał. Przestałam czuć własne ciało, zupełnie jakby nie należało do mnie. Obraz siedzącego naprzeciw mnie mężczyzny zaczął się rozjeżdżać, zacierać. Uderzenia mojego serca powróciły ze zdwojoną siłą. Przeraziłam się, że wyskoczy mi z piersi albo, co gorsza, pęknie wewnątrz niej, boleśnie mnie rozrywając. Oczami wyobraźni już widziałam, jak tryska ze mnie fontanna krwi, brudząc wszystko wokół, a ja zmieniam się w rozczłonkowane fragmenty ciała. Chociaż, może prędzej zejdę na zawał, stwierdziłam, gdy moją klatkę piersiową opanowało pieczenie. Zaraz po nim zabrakło mi tchu, zupełnie jakby ktoś z całej siły ścisnął moje płuca. Po moim kręgosłupie spłynęła pierwsza strużka potu. Za nią kolejna. I kolejna. Ogarnęły mnie dreszcze, by za moment ustąpić miejsca uczuciu gorąca. Mój umysł świrował. Wszystko wokół mnie pulsowało i było odległe, jakbym oglądała tani film animowany. Ściany gabinetu kurczyły się, sufit zdawał się na mnie spadać.

Nie doświadczyłam tego od dawna. W czasie, kiedy Enzo zniknął z mojego życia, unormowałam swój stan. Ataki paniki zdarzały się rzadko, a gdy już nadchodziły były mniej intensywne, więc potrafiłam sobie z nimi poradzić. Jednak kiedy lekarz przedstawił nam diagnozę, poczułam, jak grunt usuwał mi się spod nóg. To nie tak, że nie wiedziałam, co się ze mną działo. Nie wpłynęła też na to trzyletnia przerwa.

Po prostu w chwili tak potężnego napadu paniki, miałam wrażenie, że nawiedzał mnie po raz pierwszy. Obezwładniało mnie przerażenie, które odbierało jakąkolwiek zdolność myślenia.

Oddychaj, Vic, oddychaj. Jesteś ponad to. Nic ci nie grozi.

Próbowałam przywołać w umyśle tę wyuczoną formułkę, którą wielokrotnie przerabiałam na terapii. Zastanawiałam się nieraz, czy kiedykolwiek komuś to pomogło. Przecież tego nie da się opanować.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz