ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY

36 3 18
                                    

Kto ci to zrobił?

🔥🌊🔥

Obudziło mnie rytmiczne pikanie. Potarłam twarz z jękiem. Miałam wrażenie, że masa mojego ciała się zwielokrotniła. Powitała mnie przeraźliwa jasność. Zmrużyłam powieki, by przerwać taniec mroczków przed oczami.

— Victorio, jak się czujesz?

Potrzebowałam kilku sekund, zanim rozpoznałam głos Enzo. Słyszalna w nim była nuta zmartwienia. Z wysiłkiem na niego spojrzałam.

— Gdzie ja jestem? — wyszeptałam.

Poderwałam się do siadu, ignorując palący ból we wszystkich częściach ciała. Rozejrzałam się wokoło. Widok medycznych sprzętów, aparatur i kroplówki podłączonej do wenflonu na mojej dłoni pozbawił mnie tchu.

— Hej, hej! Vic, spokojnie! Już wszystko jest w porządku! — Delikatnie, acz stanowczo zmusił mnie, bym ponownie się położyła.

— Enzo, czy ja... — wykrztusiłam, bojąc się jego odpowiedzi. — Czy ja znowu...

Zmarszczył czoło. Początkowo nie zrozumiał, o co pytałam. Dopiero po chwili przypomniał sobie jedną z naszych rozmów.

— Nie, nie, to nie to. Vic, ktoś ci coś dosypał do drinka.

— Co? — wyplułam to krótkie słowo z prawdziwą dezorientacją. — J-jak to? Kiedy?

Wskazał brodą na krawędź szpitalnego łóżka.

— Mogę?

Pokiwałam ociężałą głową.

— Posłuchaj mnie uważnie. Czy pamiętasz, że się posprzeczaliśmy? — Jego wzrok był poważny, nie było w nim ani szczypty kpiny.

Wytężyłam mózg do pracy, która w tamtym momencie była porównywalna do dwunastogodzinnej zmiany w kamieniołomie.

— Pamiętam. Poleciałam potem do Eleny i na nią nawrzeszczałam.

— Co było potem? Spróbuj się skupić, to ważne — mówił powoli, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna.

Wspomnienia z poprzedniego wieczoru spowijała mleczna mgła. Dotarcie do nich było trudne i wręcz bolesne. Minęło kilka minut, zanim udało mi się je odblokować.

— Przeprosiłam El, przytuliłyśmy się i Mason zapytał, czy chcemy się czegoś napić — wyjąkałam, walcząc z niewspółpracującym ze mną językiem.

— Kurwa! — Oparł policzek na zaciśniętej pięści. — Kto zamawiał drinki?

Przymknęłam na moment powieki. Oczy zbyt bardzo mnie szczypały, a jego pytania zbyt bardzo mnie męczyły.

— No... Mason.

— Co za pierdolony skurwysyn! To on powiedział barmanowi, żeby coś wsypał!

Uniosłam brwi. W żaden sposób mi to nie pasowało.

— I barman tak po prostu by to zrobił? Nie wezwał ochrony?

Zacisnął wargi w cienką linię. Wziął głęboki wdech.

— Nie, Vic, to normalne w takich klubach. To nie potańcówka dla dzieci.

— Pozwalasz na to?! — Wytrzeszczyłam oczy.

Enzo spojrzał na mnie jak na wariatkę.

— Ja? A co ja mam z tym wspólnego?

— Mówiłeś, że to twój klub.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz