Dwie połówki jabłka
🔥🌊🔥
Biegłam prosto przed siebie. Nie wiedziałam dokąd, nie wiedziałam w jakim celu. Po prostu biegłam. Musiałam odreagować emocje z dzisiejszego dnia. Wiatr wyciskał łzy z moich oczu. Potrąciłam po drodze kilka osób, ale nie wyrzuciłam z siebie nawet krótkich przeprosin. Po prostu pędziłam dalej.
Po kilku, choć może kilkunastu minutach, znalazłam się w Parku Brzozowym. Był to największy park w Gared. Rosły w nim dziesiątki brzóz. W centrum znajdowała się fontanna w kształcie płytkiego kielicha. Lubiłam to miejsce. To właśnie tu przychodziłam, gdy życie zdawało się być przeciwko mnie. Moje nogi doprowadziły mnie tu i tym razem. Paradoksalnie moim ukojeniem było wsłuchiwanie się w odgłosy tryskającej z konstrukcji wody. Stanowiło to jeden z nielicznych wyjątków, gdy potrafiłam znieść istnienie tego żywiołu.
Usiadłam na jednej z drewnianych ławek. Zawiesiłam wzrok na kremowej tabliczce:
Fontanna miejska im. Królowej Jasmine
Ufundowana dzięki łaskawości korony— Hej! — Ktoś klepnął mnie w ramię.
Odwróciłam gwałtownie głowę, a moim oczom ukazała się znajoma twarz. Inez. Znałyśmy się od przedszkola. W trzeciej klasie podstawówki dziewczyna przeprowadziła się z rodzicami do Cargass, a nasz kontakt z czasem stawał się coraz rzadszy. Od spotkań co miesiąc, potem co pół roku, przez widywanie się jedynie w wakacje, aż do okazjonalnych wiadomości czy telefonów. Owszem, mieszkałyśmy stosunkowo blisko, ale każda z nas poszła w swoją stronę. Mimo to, wciąż była dla mnie jak siostra.
Z powodu otępienia nie zareagowałam tak entuzjastycznie, jak powinnam.
— Wszystko w porządku? Marnie wyglądasz. — Usiadłszy obok mnie, przekrzywiła głowę.
— Co tutaj robisz? — rzuciłam pospiesznie.
Ściągnęła brwi. Wbiła we mnie poważne spojrzenie.
— Nie odpowiedziałaś, czyli jest źle. Opowiadaj.
Miała na sobie białą koszulę, błękitną spódniczkę, krawat i marynarkę z naszytym logo Stonewill — liceum, do którego uczęszczała.
— Spotkałam dzisiaj Enzo — szepnęłam, odwracając wzrok od jej nieskazitelnej twarzy.
— E-Enzo Cossa? Przecież dawno się wyprowadził!
— Bo tak było. Nie wiem, skąd się tu wziął.
— Czy coś ci zrobił? — Dotknęła mojego ramienia, jej brązowe oczy błysnęły.
Pokręciłam stanowczo głową.
— Rozmawialiśmy dosłownie chwilę, ale jego obecność obudziła we mnie wspomnienia. — Przełknęłam ślinę. — Zmieńmy temat, proszę. Powiedz mi lepiej, co cię sprowadza do naszego nudnego Gared.
Poprawiła kołnierzyk koszuli. Założyła nogę na nogę i oparła brodę na pięści.
— W sumie to nic specjalnego. Przyjechałam do cioci, bo dawno u niej nie byłam. Coś jest nie tak z tym Gared. Niby to blisko, ale nigdy nie jest mi tu po drodze — zaśmiała się. — Nie miałam późniejszego autobusu, więc muszę czekać, aż wróci z pracy. — Trąciła mnie ramieniem, trzepocząc wymownie rzęsami. — Może chciałabyś pójść ze mną? Pamiętasz, jak po zajęciach zabierała nas do siebie i wpieprzałyśmy naleśniki?
— Wiesz, nie chcę wam przeszkadzać — mruknęłam, przykładając dłoń do karku. Tak naprawdę, z wielką chęcią odwiedziłabym panią Cortney. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ją widziałam.
CZYTASZ
MORZE POPIOŁÓW
Teen FictionGdy poświęcenie dla bliskiej osoby staje się przekleństwem... Victoria Bruthburry pochodzi z mało zamożnej rodziny, w której na pierwszym miejscu zawsze stawia się miłość i wzajemne wsparcie. Dzięki stypendium naukowemu dziewczyna może uczęszczać do...