ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

39 4 7
                                    

Podmienili go

🔥🌊🔥

Moje serce stanęło. Czułam się niekomfortowo z myślą, że Enzo poznał moją najskrytszą tajemnicę. Jak dotąd robiłam wszystko, by nikt się o niej nie dowiedział.

Kiedy tylko było to możliwe, nosiłam ubrania z długimi rękawami. Gdy musiałam mieć odkryte ramiona, używałam specjalnych odcieni korektora i podkładu, których używałam do maskowania blizn. Niektórzy kupowali kosmetyki do twarzy, zaś ja głównie do rąk.

Przed wuefem przebierałam się w toalecie.

Zaś na basen i tak nigdy nie chodziłam, gdyż bałam się wody.

Po próbie samobójczej lekarz najpierw porozmawiał ze mną o samookaleczaniu, a później, wedle tego, co ustaliliśmy, poinformował moich rodziców, że używałam autodestrukcji do rozładowywania emocji. Rodzice uszanowali to, że chciałam rozmawiać o tym jedynie podczas psychoterapii i nie życzyłam sobie, by przyglądali się moim bliznom jak eksponatom w muzeum. Zostałam zapisana na oddział dzienny, więc byłam pod opieką, która na to pozwoliła, co więcej, podpalanie nie wiązało się u mnie z zagrożeniem życia. Byłam wdzięczna, że moja prywatność została wzięta pod uwagę. Więc choć moi rodzice wiedzieli, zachowywali się, jakby tak nie było.

Nikt za to nie miał pojęcia, oprócz Eleny, rzecz jasna, że nigdy nie przestałam się okaleczać.

— Victorio, kto ci to zrobił? — powtórzył Enzo z nieco większą stanowczością w głosie.

Zapatrzyłam się w ścianę. Całą uwagę skupiłam na pomarańczowych falach namalowanych na żółtawej bazie. W tamtym momencie chciałam zniknąć. Było mi przeogromnie wstyd.

— Ja.

— Co? — Wytrzeszczył oczy.

— Ja to sobie zrobiłam — odparłam tak cicho, że miałam nadzieję, że tego nie usłyszał.

Coss przetwarzał to zaskakująco wolno. Musiałam przyznać, że spodziewałam się, że ktoś, kto obracał się w środowisku narkotyków, broni i bezwzględnych zasad, przyjmie to sprawniej. Tymczasem on wpatrywał się we mnie z wypisanym na twarzy przejęciem. Potrafiłabym nawet wskazać na niej ślady bólu.

— Skąd o tym wiesz?

— Lekarz, który się tobą zajmował, powiedział mi o tym — wyjaśnił, a ja zwróciłam uwagę na zachrypnięty ton.

— Nie należysz do rodziny, nie miał prawa udzielać ci takich informacji. — Pociągnęłam nosem.

— Ale należę do rodziny Cossów, a nam mówi się wszystko. — Zaczął gładzić kciukiem mój nadgarstek. — Victorio, czy ty się zawstydziłaś, czy mi się wydaje?

Z moich oczu wypłynęły łzy. Nie miałam siły, aby je powstrzymać, bo wiedziałam, że ta walka była skazana na przegraną.

— Od kilku lat sprytnie to ukrywam. Boję się, że ktoś mnie przez to oceni. Już i tak nie mam prawie żadnych znajomych.

Enzo nachylił się i złożył długi pocałunek na moim czole. Położył dłoń na moim policzku i otarłszy z niego łzy, spojrzał mi w oczy.

— Jeśli ktoś skreśli cię przez przez coś takiego, jest niewarty twojej uwagi.

— Enzo, co się z tobą stało? — mruknęłam, uciekając wzrokiem. — To nie jesteś ty.

Uśmiechnął się blado. Jego wargi znów spoczęły na moim czole.

— A może to właśnie ja, tylko wcześniej bałem się pokazać prawdziwego siebie?

— Naprawdę ci na mnie zależy? — Gdy potwierdził, dodałam: — A-ale co przez to rozumiesz?

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz