ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY SIÓDMY

72 2 20
                                    

Centrum wszystkiego

🔥🌊🔥

Jakkolwiek dziwne by się to nie wydawało, spędzenie kilku godzin z Enzo wpłynęło na mnie bardzo pozytywnie. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a nawet zaczęliśmy oglądać serial. Ten czas uświadomił mi, jak wiele się między nami zmieniło. Wcześniej nie wyobrażałabym sobie, zostać z Cossem sam na sam choćby na pięć minut. A teraz? Nie doskwierał mi najmniejszy dyskomfort, gdy wtulona w jego pierś, wpatrywałam się w ekran niewielkiego laptopa, gdzie leciał któryś już z rzędu odcinek The Walking Dead. Zapomniałam nawet o stresie, który dopadł mnie dzisiejszego ranka.

— Nie mogę iść na kolację z twoim ojcem, mam szlaban na wychodzenie z domu — mruknęłam, odkleiwszy policzek od jego klatki, by spojrzeć mu w oczy.

Chwycił moją brodę kciukiem i palcem wskazującym. Zmarszczył czoło.

— Przecież już kilka razy udało ci się ze mną wymknąć, nie?

— Ale to było w nocy — wypaliłam. — To co innego.

Parsknął cicho pod nosem.

— Ach, tak, zapomniałem powiedzieć ci, że spotkanie jest zaplanowane na pierwszą. — Uderzył rozpłaszczoną dłonią w czoło. Widząc moje zdezorientowanie, dodał: — Pierwszą w nocy.

Zamrugałam kilkakrotnie, doszczętnie zbita z tropu.

— A-ale to miała być kolacja...

— I będzie kolacja. — Wzruszył ramionami.

Patrzyłam na niego jak na przybysza z kosmosu. Nigdy nie spotkałam się z tym, by takie spotkanie miało odbyć się w środku nocy. Zaniepokoiłam się, bo nie wydawało mi się to normalne, choć usiłowałam spojrzeć na to z rożnych stron.

Może David Coss był bardzo zajętym człowiekiem i nie miał czasu, by wcześniej spotkać się z (jak zostanę mu przedstawiona) dziewczyną jego syna?

Może w Towarzystwie normą było spożywanie kolacji w nocy?

Może była to jakaś forma zapewnienia prywatności? Odpowiedniej aury?

Moje pomysły stawały się coraz bardziej abstrakcyjne i niedorzeczne, kiedy to Enzo wyjaśnił:

— Czeka cię, nazwijmy to, mały test umiejętności.

Cóż, na to nie wpadłam...

— Te-test? — wyjąkałam i z powrotem oparłam twarz na jego piersi. W tamtym momencie wolałam, żeby nie widział mojej twarzy. Nie chciałam pokazać, jak bardzo bałam się poznania jego taty.

Nawinął na palec kosmyk moich włosów. Mlasnął, zamyślając się.

— Musisz zdać sprawdzianik, który umożliwi ci przejście szkolenia. David stosuje taką procedurę przy rekrutowaniu nowych pracowników.

Mimowolnie podniosłam się do siadu. Przełknęłam ślinę, która pojawiła się w moich ustach w nadmiernej ilości.

— To konieczne? Nie możemy dalej trzymać się naszego układu?

— Płomyczku, to dla twojego dobra. — Złożył pocałunek na moim czole, na co zmarszczyłam brwi. — Jako pracownik, będziesz zarabiać więcej. Nie tylko równoważność towaru, a jeszcze pewien procent z dostaw. Poza tym, nie chcę już, byś traktowała mnie jako pomocnika czy źródło pieniędzy. Chcę być dla ciebie kimś więcej.

Wpatrywałam się w niego, próbując przetrawić sens jego słów. Jego oczy błyszczały, a rysy twarzy wydawały się być jakby bardziej wyostrzone.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz