ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

35 3 7
                                    

Mógłbym cię zabić

🔥🌊🔥

Wróciliśmy do Gared. Enzo powiedział, że ma też klub w stolicy, ale do niego zabierze mnie następnym razem (od razu założył więc, że na jednej imprezie się nie skończy). Do Cargass wybraliśmy się więc tylko na zakupy i aby zjeść makaron przygotowany przez Zeynę. W rezydencji również wyszykowaliśmy się na imprezę. Enzo miał na sobie błyszczącą, aksamitną koszulę, której guziki zapiął jedynie do połowy. Zostawił więc idealny widok na dwa węże wytatuowane na jego obojczykach. Oprócz nich widoczne były pistolet, róża i czaszka.

— Co oznaczają dla ciebie róże? — Zerknęłam ukradkiem na jego dłonie, gdzie nie brakowało niewielkich konturów tych kwiatów.

— Życiową naiwność i zbytnią ufność — wyznał i wjechał na podziemny parking. — Wiesz, róże są piękne, ale jak kolec wbije ci się w palec, to kurewsko boli. Kwiat przyciągnie cię swoim wyglądem, a potem, gdy zechcesz go dotknąć, potraktuje jak śmiecia — zaśmiał się gorzko. — Taki mam stosunek do róż. Tego nauczyło mnie dorastanie wśród ludzi z Towarzystwa. Lepiej być najbardziej podstępną różą, niż się nimi otaczać.

Obserwowałam, jak manewrował pojazdem, by dotrzeć na drugi koniec parkingu. Przecisnął się nim w tak nieprawdopodobnie wąskich miejscach, że nie potrafiłam uwierzyć, że było to możliwe. Był świetnym kierowcą, trzeba przyznać, ale mimo to ryzykował otarciem najnowszego Ferrari, czego kompletnie nie rozumiałam. Ale może po prostu Enzo lubił ryzyko?

— Co? — parsknął, zatrzymawszy samochód w prywatnej części. — Mam coś na twarzy?

— Próbuję cię rozszyfrować. Masz w sobie pełno sprzeczności. — Chciałam odpiąć pas, ale Enzo mnie wyprzedził. Zmierzyłam go rozbawionym wzrokiem. — Ej! Potrafię nacisnąć przycisk!

— Oczywiście, że potrafisz. Po prostu chciałem cię wyręczyć. — Uniósł palec, co odczytałam jako sygnał, że mam nie opuszczać auta. Otworzył dla mnie drzwi i wyciągnął zapraszająco dłoń. — Co do rozszyfrowania mnie, może to być trudne. Wychowałem się w środowisku, gdzie tajemnice i sprzeczności są na porządku dziennym.

Wydęłam usta, analizując jego słowa.

— Jak to możliwe, że ktoś, kto wychował się w mafii, potrafi tak nietypowo spojrzeć na zwykłe róże? — Przekrzywiłam głowę.

— Nie każdy kryminalista to pozbawiony uczuć kamień, płomyczku. — Jego wzrok stał się poważny. — Jeśli będziesz czuła się niekomfortowo, od razu mi o tym powiedz, zgoda?

Chcąc, nie chcąc, w mojej piersi rozlało się ciepło.

— Zgoda.

Chwyciłam się jego przedramienia i ramię w ramię podążyliśmy w stronę drzwi prowadzących do klubu. Wjechaliśmy windą na najwyższe piętro. Uprzednio Enzo przycisnął jakąś czarną kartę do czytnika, dzięki czemu mogliśmy dostać się na czwarte piętro, choć na żadnym z przycisków nie widniała taka cyfra.

— Zabiorę cię najpierw do mojej loży. Jeśli zechcesz, zejdziemy na którąś z głównych imprez. — Schował kartę z powrotem do kieszeni skórzanej kurtki.

— Ile ich się tu odbywa?

— Dzisiejszego wieczoru sześć. Każda z nieco inną muzyką i wyposażeniem baru. — Mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Mój telefon zawibrował. Zerknęłam na wyświetlacz.

Od Blond-Świruska:

„Totalnie kocham Masona! Zabrał mnie do najlepszego klubu w mieście!"

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz