ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

32 4 7
                                    

Ostatnie chwile życia

🔥🌊🔥

Piątkowy wieczór spędzę w klubie Enzo.

Nie mogłam w to uwierzyć, ale naprawdę mu to zaproponowałam. Owszem, zaprosił mnie, ale wybór terminu i decyzja, czy przyjmę zaproszenie, należały do mnie. Nie posiadałam ubrań, które pasowałyby do takich wyjść, więc nie miałam, w czym wybierać. Przyznałam mu się do tego otwarcie. A on?

Zaproponował, że wybierze się ze mną do sklepu.

Ponownie posłużyłam się nocowaniem u Eleny, które miało pomóc mi oderwać myśli od nadchodzących trudnych wydarzeń. Za kilka dni Will miał bowiem otrzymać pierwszą dawkę chemioterapii, przez co w domu panowała nerwowa atmosfera. Z powodu mojego ostatniego incydentu ze szpitala, rodzice nie mieli nic przeciwko takiemu wyjściu. Martwili się o mój stan psychiczny, co sprytnie wykorzystałam.

— Już jedziesz? — spytała mama, gdy zeszłam na dół z torbą na ramieniu.

— Pojadę jeszcze do biblioteki. Nie potrafię się tu skupić, a testy zbliżają się wielkimi krokami — odparłam i schyliłam się, by założyć trampki.

Kobieta kucnęła obok mnie. Pogłaskała mnie po policzku.

— Przepraszam, kochanie...

Zerknęłam na nią, nie pojmując, o co jej chodziło.

— Przepraszam, że nie czujesz się swobodnie w domu — szepnęła.

Oczy miała podkrążone, wiedziałam, że nie sypiała dobrze od czasu oddania sklepu na sprzedaż.

— Mamo, nie masz na to wpływu. Nikt z nas nie ma. — Przytuliłam ją mocno.

Złożyła pocałunek na czubku mojej głowy.

— Baw się dobrze. Zapomnij o wszystkim. Zróbcie sobie cudowny babski wieczór.

Zacisnęłam zęby. Nie potrafiłam okłamywać rodziców z czystym sumieniem.

— Tak zrobimy — odparłam cicho. — Jak tata wróci, macie obydwoje położyć się spać. Zero rozmów i zamartwiania się. Jesteście wykończeni.

— Nie martw się o nas. Damy radę.

Pokręciłam głową ze smutkiem.

— Potrzebujecie snu — rzuciłam stanowczo.

— Zobaczę, co da się zrobić. — Uśmiechnęła się blado.

🔥🌊🔥

Pod biblioteką wyróżniało się czarne Ferrari, czteroosobowe o opływowym kształcie i zaciemnionych szybach. Nie musiałam specjalnie analizować, by wiedzieć, kto w nim siedział. Nikt inny nie przyjechałby takim autem pod czytelnię. Co więcej, przez opuszczony dach wypływał dym papierosowy. Podeszłam do auta, a drzwi same się dla mnie otworzyły.

— Ile ich jeszcze masz? — Rozsiadłam się wygodnie, uprzednio rzuciwszy plecak na tylne siedzenie. — Samochodów w sensie.

Wtedy dostrzegłam napis wygrawerowany na desce rozdzielczej złotą, finezyjną czcionką: David Coss. Zamarłam. Znajdowałam się właśnie w pojeździe należącym do ojca Enzo...

— Ten akurat należy do mojego starego. To najnowsza fura, jeszcze nigdzie niedostępna. Testujemy go. — Pozbył się fajki.

Nie odezwałam się. Nie potrafiłam zdecydować, co zaskoczyło mnie bardziej. Fakt, że był to nowy model, czy to, do kogo należał. Do moich uszu dobiegł cichy śmiech chłopaka. Naprawdę wiedział, jak wprawić mnie w zakłopotanie. Poczułam na sobie jego intensywny wzrok. Odwzajemniłam go hardo.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz