Pozbawiony tlenu ogień przestawał płonąć
🔥🌊🔥
Nie wiedziałam, co mną kierowało, kiedy poprosiłam Enzo, by towarzyszył mi podczas połączenia. Jakiekolwiek pokłady złości w jego kierunku wyparowały z mojego umysłu, gdy tylko zorganizował mi możliwość dowiedzenia się, co u Willa. Być może byłam naiwna, być może byłam głupia, ale czyż to nie był naturalny odruch zrozpaczonego, zagubionego człowieka? Gdy twój świat się rozpada, każdy, kto wyciągnie do ciebie dłoń, staje się twym wybawicielem. Coss zrobił dla mnie coś dobrego i było to kompletnie bezinteresowne. To właśnie przez to ponownie mu zaufałam.
Byliśmy w jego pokoju. Leżeliśmy w milczeniu na łóżku, a ja opierałam głowę na jego klatce piersiowej. Potrzebowałam wsparcia, więc błądząca po moich plecach ręka Enzo, była szczytem moich marzeń.
Wybiła piętnasta i rozbrzmiał dźwięk nadchodzącego połączenia. Poderwałam się do siadu. Wzięłam tak głęboki wdech, że zakręciło mi się w głowie.
— Dzień dobry — wyjąkałam, włączając tryb głośnomówiący.
— "Witam, z tej strony doktor Andrew Fields, nowy lekarz prowadzący Williama. Rozmawiam z Victorią Bruthburry, jego siostrą, zgadza się?"
Głos mężczyzny był pewny i głęboki. Po szybkiej kalkulacji, oceniłam go na około czterdzieści pięć lat. Wyobraziłam go sobie jako krępego bruneta przemykającego korytarzami szpitala. Być może miał zielone oczy i...
— "Halo, słyszymy się?"
Enzo szybko chwycił za moją dłoń. Moje nieposłuszne myśli powróciły na właściwe tory. Zdałam sobie sprawę, że podświadomie chciałam odwlec w czasie tę rozmowę.
— Tak, najmocniej przepraszam. Jestem zestresowana. — Kolejny łapczywy wdech. — I zgadza się, jestem jego siostrą.
Musiałam wspiąć się na wyżyny samokontroli, by skupić się na następnych słowach lekarza. Mój umysł wolał analizować ruchy kciuka Cossa na wierzchu mojego nadgarstka.
— "William dochodzi do siebie po pierwszej dawce chemioterapii z przeciwciałem monoklonalnym — gemtuzumabem ozogamycyny. Spodziewaliśmy się nieco lepszej reakcji organizmu. Jest bardzo osłabiony, dużo śpi, miewa duszności."
Panika rozpaliła każdy fragment mojego ciała. Serce biło mi szybciej i szybciej. Traciłam siły, schodziła ze mnie energia. Brakowało mi tlenu, oddychałam głośniej i łapczywiej. Drżały mi nogi, drżały mi dłonie, drżały mi wargi. Moje skronie pulsowały, więc przycisnęłam do nich palce. Szumiało mi w uszach, szumiało tak, że nie słyszałam własnych myśli...
— "Odmawiał większości posiłków, zaś jeśli już coś zjadł, to to zwracał. Doszło do dwóch krótkich omdleń, przez co zdecydowaliśmy się na wdrożenie żywienia pozajelitowego. Podajemy mu leki stymulujące regenerację szpiku kostnego, a także...".
A ja wciąż nie miałam tlenu,
tlenu,
tlenu.
Strach z wolna mnie opuszczał, bo przecież pozbawiony tlenu ogień przestawał płonąć.
A potem zgasło wszystko i nie czułam już nic.
— "Czy ma pani jakieś pytania?" — usłyszałam, jak przez mgłę.
Zamrugałam kilkakrotnie. Zerknęłam na Enzo, który wpatrywał się we mnie przerażony. Bezgłośnie spytał, czy wszystko ze mną w porządku. Skinęłam głową.
— Nie, dziękuję bardzo, panie doktorze, za poświęcony czas.
— "Do usłyszenia".
Odłożyłam telefon na bok. Przeciągnąwszy się, sięgnęłam po kubek kawy stojący na jasnobrązowej szafce nocnej. Z plecaka wyciągnęłam książkę od biologii i saszetkę z witaminkami. Wtarłam porcję w dziąsła, czując znajome mrowienie. Położyłam się na brzuchu na łóżku i przekartkowałam na ostatni omawiany na lekcji temat.
— Płomyczku? — szepnął Coss po kilku chwilach, przerywając mi zgłębianie tajemnic świata ryb.
Niechętnie przeniosłam na niego wzrok. Miał na sobie czarną polówkę i spodnie dresowe. Był ciemną plamą na tle dość jasnego pomieszczenia. Gdy weszłam tu godzinę temu, byłam zszokowana, że jego prywatna przestrzeń wyglądała tak "normalnie". Wyobrażałam sobie czarne ściany, porozrzucaną wszędzie broń, być może nawet wielką głowę jelenia na ścianie. Tymczasem meble były jasnobrązowe, ściany kremowe, a zamiast broni dostrzegłam kolekcję płyt winylowych. Gdyby nie posrebrzane uchwyty szafek, kryształowy żyrandol czy ogromny balkon z zadaszeniem, pokój ten mógłby należeć do zwykłego nastolatka.
— Dziwnie się zachowujesz.
— To znaczy? — Uniosłam brwi.
— No wiesz, najpierw byłaś zdenerwowana, potem przerażona, a teraz nagle wydajesz się być obojętna na wszystko — wyliczał, bacznie mnie obserwując.
Cmoknęłam i przewróciłam się na lewy bok, by utrzymać z chłopakiem kontakt wzrokowy.
— To źle? Powinnam rozpaczać? Wolisz mnie taką? — burknęłam. — Jestem już tym zmęczona. Nie mam wpływu na stan Willa, nie jestem lekarzem, nie wyleczę go. Mogę tylko zarobić na leczenie. Chcę też choć trochę ruszyć do przodu, zacząć żyć.
Na obliczu Enzo dojrzałam cień rodzącego się uśmiechu. Jego oczy zalśniły radośnie.
— Cieszę się, że zmieniasz myślenie.
Wróciłam do nauki. Od czasu do czasu spoglądałam na Cossa. Uśmiech ani na moment nie zniknął z jego twarzy.
🔥🌊🔥
CZYTASZ
MORZE POPIOŁÓW
Roman pour AdolescentsGdy poświęcenie dla bliskiej osoby staje się przekleństwem... Victoria Bruthburry pochodzi z mało zamożnej rodziny, w której na pierwszym miejscu zawsze stawia się miłość i wzajemne wsparcie. Dzięki stypendium naukowemu dziewczyna może uczęszczać do...