ROZDZIAŁ TRZYNASTY

41 4 14
                                    

Autorytet i płaszczenie się

🔥🌊🔥

Parking pod szkołą z wolna zapełniał się uczniami. W Knifeledge wszyscy zaczynali i kończyli lekcje o tej samej porze — a więc od dziewiątej do piętnastej.

Szkoły średnie w Bregsburgu mogły dowolnie manewrować planem zajęć uczniów. Oznaczało to, że pomiędzy placówkami liczba godzin przedmiotów na poziomie podstawowym tygodniowo mogła się różnić. Zgadzać się miało to jedynie w całym cyklu kształcenia.

W Knifeledge zawsze zaczynało się dzień od dwóch półtoragodzinnych lekcji z zakresu zaawansowanego, a po lunchu odbywały się te podstawowe — krótsze. W przypadku pięcioroczniaków godziny po przerwie obiadowej przeznaczano na specjalne przygotowania egzaminacyjne. System edukacji testował nas co roku w maju. Na wymarzone studia pracowaliśmy całe liceum — każdy z testów miał wpływ na końcowy wynik rekrutacyjny, jednak to właśnie egzamin końcowy stanowił aż połowę całkowitego współczynnika. Oprócz tego brano pod uwagę działania w samorządzie uczniowskim, wolontariat czy konkursy. Czas od przerwy marcowej do maja był zawsze napięty. To właśnie wtedy wszyscy wkuwaliśmy materiał jak zahipnotyzowani.

Tym razem jednak mój kwiecień zapowiadał się nieco inaczej. Zamiast spędzać popołudnia otoczona podręcznikami w bibliotece, miałam zamiar odwiedzać w tym czasie Willa, jeśli zostanie w szpitalu. Wieczory zwykłam przeznaczać na bieżące zadania domowe, teraz zaś czekać mnie miało dostarczanie towaru okolicznym ćpunom. Starałam się nie zarywać nocek już od początku przygotowań do egzaminów, bo wiedziałam, że druga połowa będzie znacznie intensywniejsza. Wcześniej uczyłam się, kiedy tylko mogłam, by mój całościowy wynik był jak najwyższy. Cóż, teraz czas na powtórki z całego roku i aktualne zadania miał ograniczyć się jedynie do nocy.

Wcześniej...

Dzisiejszego ranka zakopana w pościel kończyłam czytać notatki z wodorotlenków, gdy rozległo się rzępolenie budzika. Ciężko sapiąc, wyłączyłam go i zwlekłam się z łóżka. Powieki miałam ciężkie, a wzrok nieostry, mimo to zmusiłam się do chwycenia za telefon i przeczytania dwóch tuzinów wiadomości od El.

od Blond-Świruska:

„Nie dam rady tam isc dostane zaalu!!"

od Blond-Świruska:

„Serce wali mijak pojebane!!!"

od Blond-Świruska:

„Pojdziesz tam zamnie?!?!"

od Blond-Świruska:

„Blagam Viccc ogarniemy ci peruke makijz dam ci ciuchy tylko idz za mnie!!"

Uderzyłam się kilka razy dłońmi w policzki, by pobudzić szare komórki do pracy. Kompletnie zapomniałam, że Elena wybiera się dziś na kręgle z Masonem! Musiałam jakoś odwrócić jej uwagę od mojej amnezji.

do Blond-Świruska:

„Co to zaalu?"

od Blond-Świruska:

„ZABIJE CIEEEEE KIEDYS! ZAWAŁU"

do Blond-Świruska:

„Też cię kocham :* Dasz radę, jestem pewna! Obmyślimy plan podrywu w szkole."

Odłożywszy telefon na biurko, skierowałam się do łazienki. Rodzice najprawdopodobniej byli już w pracy, gdyż nie musiałam czekać na swoją kolej. Wzięłam szybki, chłodny prysznic, by zmyć z siebie kolejną porcję poczucia winy, która ciążyła mi w związku z wczorajszymi klientami. To był mój trzeci raz — emocje były więc mniejsze niż za pierwszym, wciąż jednak nie było to dla mnie proste. Od zawsze wpajano mi, że narkotyki są złe i powinnam trzymać się od nich z daleka. W szkole regularnie odbywały się prelekcje przeciwko różnego rodzaju środkom odurzającym. Raz nawet sama brałam udział w takiej kampanii, nie tylko by zdobyć dodatkowe punkty na studia, ale także dlatego, że naprawdę zgadzałam się z jej postulatami.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz