Uroczy, niegrzeczny płomyczek
🔥🌊🔥
Wskoczył do środka. Obrzuciłam zaskoczonym spojrzeniem szerokość zewnętrznego parapetu. Musiałam przyznać, że Enzo był zwinny.
Zachowywał się, jakby był u siebie. Rozłożył się na łóżku, podpierając głowę na zgiętych rękach.
— Uczysz się z czterech książek na raz? — zapytał prześmiewczym tonem.
Przekalkulowałam wszystkie za i przeciw zajęcia miejsca w nogach posłania. Do wyboru miałam jeszcze krzesło przy biurku, podłogę i ostatecznie parapet. Mój pokój nie był duży, więc nie miałam rozbudowanego pola manewru. Stwierdziłam, że im bliżej Cossa będę, tym szybciej będę mogła zareagować, gdy usłyszę kroki na schodach któregoś z rodziców.
— Im więcej podręczników wokół, tym większa szansa, że po któryś sięgnę. — Wzruszyłam ramionami i usiadłam, starając się być jak najdalej od jego butów.
Właśnie. Butów.
— Mogłeś je chociaż ściągnąć, skoro już wparowałeś mi na łóżko — fuknęłam niezadowolona.
— Najmocniej przepraszam, płomyczku! — Podniósł się, by je zdjąć i niedbale zrzucić na panele.
Patrzyliśmy na siebie w skupieniu. Nie potrafiłam wydedukować, po co złożył mi tę wizytę. Fatygował się przez całe miasto tylko po to, by posiedzieć w milczeniu?
— Ej, Vic, sorry — mruknął, przeczesując włosy. Zauważyłam, że często to robił. — Nie chciałem naruszać twojej strefy komfortu. Po prostu myślałem, że skoro wcześniej się całowaliśmy, to kolejny raz nie będzie problemem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Enzo przepraszał. Znowu. Może i „sorry" to nie to samo, co „przepraszam", ale z jego ust zabrzmiało to niemal jak wyznanie miłości.
Nie. Stop. Wróć. Wcale tego nie pomyślałam.
— Dlaczego chciałeś zrobić to raz jeszcze? — Zebrałam się na odwagę, by zadać to pytanie.
Przymknął powieki. Przyglądałam mu się, próbując wyczytać coś z jego twarzy. Kąciki jego ust opadły, zauważyłam, że przygryzł policzek od środka.
— I tak nie zrozumiesz — odparł, gdy otworzył oczy. — Zresztą, nie chcę o tym rozmawiać.
Skinęłam głową. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Czy Enzo właśnie przyznał mi się do jakiejś słabości?
— Po co tu przyszedłeś? — Zmieniłam temat.
Posłał mi wdzięczne spojrzenie i założył ręce na piersi.
— Przeklnęłaś w SMSie. Stwierdziłem, że może potrzebujesz wsparcia.
— Naprawdę aż tak dziwią cię przekleństwa z mojej strony? — Uniosłam brwi.
— Jesteś uczennicą ze stypendium. Pupilką nauczycieli. Kujonką z wielkimi marzeniami...
— Skąd wiesz, że mam „wielkie" marzenia?
W jego oczach coś błysnęło.
— Gdybyś nie miała, to po co chodziłabyś do Knifeledge i zabijała się o oceny? — prychnął rozbawiony.
— Chcę iść na stomatologię, a potem zrobić doktorat z nauk medycznych. Otworzę własny gabinet. Będę też udzielała się naukowo — wyznałam, a mój wzrok padł na ołtarzyk podręczników.
Gwizdnął przeciągle.
— No, mówiłem, że z wielkimi marzeniami.
— A ty? — Przekrzywiłam głowę.
CZYTASZ
MORZE POPIOŁÓW
Teen FictionGdy poświęcenie dla bliskiej osoby staje się przekleństwem... Victoria Bruthburry pochodzi z mało zamożnej rodziny, w której na pierwszym miejscu zawsze stawia się miłość i wzajemne wsparcie. Dzięki stypendium naukowemu dziewczyna może uczęszczać do...