ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

38 2 7
                                    

Uroczy, niegrzeczny płomyczek

🔥🌊🔥

Wskoczył do środka. Obrzuciłam zaskoczonym spojrzeniem szerokość zewnętrznego parapetu. Musiałam przyznać, że Enzo był zwinny.

Zachowywał się, jakby był u siebie. Rozłożył się na łóżku, podpierając głowę na zgiętych rękach.

— Uczysz się z czterech książek na raz? — zapytał prześmiewczym tonem.

Przekalkulowałam wszystkie za i przeciw zajęcia miejsca w nogach posłania. Do wyboru miałam jeszcze krzesło przy biurku, podłogę i ostatecznie parapet. Mój pokój nie był duży, więc nie miałam rozbudowanego pola manewru. Stwierdziłam, że im bliżej Cossa będę, tym szybciej będę mogła zareagować, gdy usłyszę kroki na schodach któregoś z rodziców.

— Im więcej podręczników wokół, tym większa szansa, że po któryś sięgnę. — Wzruszyłam ramionami i usiadłam, starając się być jak najdalej od jego butów.

Właśnie. Butów.

— Mogłeś je chociaż ściągnąć, skoro już wparowałeś mi na łóżko — fuknęłam niezadowolona.

— Najmocniej przepraszam, płomyczku! — Podniósł się, by je zdjąć i niedbale zrzucić na panele.

Patrzyliśmy na siebie w skupieniu. Nie potrafiłam wydedukować, po co złożył mi tę wizytę. Fatygował się przez całe miasto tylko po to, by posiedzieć w milczeniu?

— Ej, Vic, sorry — mruknął, przeczesując włosy. Zauważyłam, że często to robił. — Nie chciałem naruszać twojej strefy komfortu. Po prostu myślałem, że skoro wcześniej się całowaliśmy, to kolejny raz nie będzie problemem.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Enzo przepraszał. Znowu. Może i „sorry" to nie to samo, co „przepraszam", ale z jego ust zabrzmiało to niemal jak wyznanie miłości.

Nie. Stop. Wróć. Wcale tego nie pomyślałam.

— Dlaczego chciałeś zrobić to raz jeszcze? — Zebrałam się na odwagę, by zadać to pytanie.

Przymknął powieki. Przyglądałam mu się, próbując wyczytać coś z jego twarzy. Kąciki jego ust opadły, zauważyłam, że przygryzł policzek od środka.

— I tak nie zrozumiesz — odparł, gdy otworzył oczy. — Zresztą, nie chcę o tym rozmawiać.

Skinęłam głową. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Czy Enzo właśnie przyznał mi się do jakiejś słabości?

— Po co tu przyszedłeś? — Zmieniłam temat.

Posłał mi wdzięczne spojrzenie i założył ręce na piersi.

— Przeklnęłaś w SMSie. Stwierdziłem, że może potrzebujesz wsparcia.

— Naprawdę aż tak dziwią cię przekleństwa z mojej strony? — Uniosłam brwi.

— Jesteś uczennicą ze stypendium. Pupilką nauczycieli. Kujonką z wielkimi marzeniami...

— Skąd wiesz, że mam „wielkie" marzenia?

W jego oczach coś błysnęło.

— Gdybyś nie miała, to po co chodziłabyś do Knifeledge i zabijała się o oceny? — prychnął rozbawiony.

— Chcę iść na stomatologię, a potem zrobić doktorat z nauk medycznych. Otworzę własny gabinet. Będę też udzielała się naukowo — wyznałam, a mój wzrok padł na ołtarzyk podręczników.

Gwizdnął przeciągle.

— No, mówiłem, że z wielkimi marzeniami.

— A ty? — Przekrzywiłam głowę.

MORZE POPIOŁÓWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz