ROZDZIAŁ PIĄTY cz. 1

87 16 198
                                    

„Życie nie jest zabawką daną człowiekowi
dla jego wyłącznej przyjemności."
William Faulkner

„Ceną za nienawiść w stosunku do innych ludzi
jest to, że kochasz mniej samego siebie."
Eldridge Cleaver

„Bo nic nie wygląda tak samo dla dwóch osób.
Nigdy nie wygląda tak samo i dla jednej,
zależy z której strony się patrzy."
William Faulkner

„Człowiek jest najlepszym sędzią
swoich prywatnych spraw."
Alexis de Tocqueville


1

          Mines była najdziwniejszą dziewczynką, jaka kiedykolwiek mieszkała w osadzie. Od najmłodszych lat zdradzała upodobania zadziwiające otoczenie i przysparzała nie lada zmartwień rodzicom. Najmłodsza z czworga dzieci zastępcy szeryfa, Johna Stidt, w niczym nie przypominała innych dziewczynek, a wzorami do naśladowania stali się dla niej starsi bracia  – George i Mike. To za ich sprawą wśród licznych dziwactw Mines znalazła się głęboka niechęć do typowo dziewczęcych strojów; sukienek, falbanek, kokard i eleganckich bucików. Nie istniała żadna siła, która zdołałaby zmusić tę małą dziewczynkę do założenia na siebie sukienki. I choć starsza siostra, Nicky, ubierała się – używając określenia matki – „jak pan Bóg przykazał", to Mines twardo obstawała przy odziewaniu się na wzór chłopaków.

     W końcu rodzice zmuszeni byli skapitulować i dzięki krawieckim zdolnościom swojej mamy, Mines otrzymała upragnione spodnie i flanelową koszulę w kratkę, zapinaną na guziki. Eugene sprowadził skórzane, sznurowane buciki, w sam raz na jej rozmiar i od tamtej pory uszczęśliwiona Mines nosiła swój „prawdziwy strój" z dumą i godnością. Pastor Terence Drautt śmiał się pobłażliwie, kiedy widział, jak na niedzielne nabożeństwo za państwem Stidt kroczy nie dwóch, a trzech małych chłopców. Żartował nawet, że gdyby zaszła taka potrzeba, może ponownie ochrzcić Mines i nadać imię stosowne do ubioru. John i Mary tylko bezradnie rozkładali ręce.

     – Niech no trochę podrośnie i zacznie oglądać się za chłopcami – pocieszały matkę sąsiadki. – Zobaczysz, kochanieńka, że te fanaberie szybko wywietrzeją jej z głowy.

     Ale sąsiadki pani Mary Stidt nie wiedziały, że to, co nazywały „fanaberiami", tak głęboko zakorzeniło się w naturze Mines, że żadne oglądanie się za chłopcami ani też inne powody nie mogły skłonić jej do porzucenia takiego stylu bycia.

     Spodnie, koszula i chłopięce buty, najpierw sznurowane trzewiki, a potem kowbojki z wysoką cholewką stały się codziennym ubiorem Mines, który uważała za zupełnie normalny i naturalny. Wiedziała, że Nicky i pozostałe dziewczęta w osadzie ubierają się zgoła odmiennie, ale nie zaprzątała sobie tym głowy, bo uznała ten fakt za pewien stały element otaczającej rzeczywistości i nie dociekała, dlaczego jest właśnie tak, a nie inaczej. Mines nie zabiegała o towarzystwo rówieśnic, które uznawała za nieciekawe, nudne wręcz, a i one wolały trzymać się z daleka od kogoś tak dziwnego, jak Mines. Szmaciane lalki, ukochany przedmiot zabaw dziewczynek z Little Salvador, Mines uważała za brzydkie, a zabawy – za bezdennie głupie i pozbawione sensu.

     Na dobre przylgnęła do gromadki chłopców z osady, którzy początkowo równie nieufni, jak dziewczęta, z czasem zaakceptowali Mines i darzyli coraz większą sympatią, a także i swego rodzaju uznaniem. Ponieważ wyglądem zewnętrznym niewiele się od nich różniła, bo nosiła przecież chłopięce ubiory i krótko ścięte włosy, pozostawało jedynie dorównać im sprawnością fizyczną. I choć okazało się to nie takie łatwe, Mines się nie poddawała. Nauczyła się grać w baseball, wspinać na drzewa i psocić nie gorzej niż towarzysze zabaw.

Ziemia nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz