6
„Nic już nie będzie jak dawniej" – pomyślał pewnego dnia, kiedy siedział na zmurszałym pniu ogromnego drzewa pokrytego z jednej strony jaskrawozielonym mchem, na niedużej polance okolonej gęstymi, kolczastymi krzewami. Tego popołudnia papugi darły się niemiłosiernie jak chyba nigdy dotąd. Ray tępo patrzył w przestrzeń. Przez kilkanaście ostatnich dni, częściej niż to robił dawniej, znikał z osady na całe długie godziny i zaszywał się na polance w puszczy. Czuł się bezpiecznie; sam na sam z myślami, pewny, że nikt go nie zobaczy, że nawet przypadkowo nie natknie się tutaj na żadnego człowieka. Siadywał na omszałym pniu i rozmyślał o rzeczach, o których nie miał odwagi myśleć, gdy inni znajdowali się w pobliżu, tak jakby obawiał się, że ktoś może zobaczyć te myśli, poznać je, a wtedy poznać też całą prawdę o nim samym. Tę prawdę, którą nosił głęboko ukrytą w sobie, której podświadomie się obawiał i którą nie do końca akceptował.
Ray ukryty głęboko przed ludzkim wzrokiem, w dzikim ostępie tropikalnej puszczy, rozmyślał o swoim życiu, o prześladującej go ciągle przeszłości, która nie pozwalała normalnie żyć. Myślał, jak bardzo czuje się nieszczęśliwy i samotny. I jak bardzo pragnąłby, żeby siedziała przy nim ona – Mines. To tutaj po raz pierwszy w życiu odważył się marzyć i planować. Nigdy wcześniej tego nie robił. Żył z dnia na dzień i nie zastanawiał się, co będzie za godzinę, następnego dnia, za miesiąc. Nie potrzebował takich myśli. Wmawiał samemu sobie, że nie potrzebuje. I nie dopuszczał do świadomości tej prawdy, która przedstawiała się zgoła inaczej: nie planował, bo zbyt obawiał się, że nie starczy sił i chęci, żeby te plany zrealizować. Nie marzył, bo bał się rozczarowania, które niewątpliwie stałoby się jego udziałem, gdyby marzenia się nie spełniły. Dlatego tak drażniły go strzępki rozmów, kiedy podsłuchiwał pod drzwiami albo w pobliżu płonącego ogniska. Nie mógł słuchać tych wszystkich chłopców: Briana, Richiego i Nata, którzy opowiadali o tym, co zamierzają osiągnąć i jak będzie wyglądało ich życie. A najbardziej nie mógł słuchać, jak Graison opowiadał, w jaki sposób zbuduje dom dla Mines, jak postawi później stajnię i ogrodzi wybiegi dla koni. Nie mógł znieść, kiedy Mines, słuchając tego przybłędy, uśmiechała się słodko i patrzyła w ten jeden jedyny, szczególny sposób, w jaki kiedyś spoglądała tylko na niego, na Raya. Przebiegała mu przez głowę myśl, że wszystko jest na opak, że nie tak to powinno wyglądać i że nie Graison powinien siedzieć obok tej dziewczyny i opowiadać o przyszłym domu, drewnianym, z wielkimi oknami i kamienną podmurówką...
Starał się odpędzać takie myśli, tak jak odpędza się natrętne muchy brzęczące tuż koło ucha. A potem znów ogarniała go ta dobrze znana pustka i cisza, która drążyła mózg i dzwoniła w uszach. Zagryzał wargi, a dłonie zaciskał w pięści. Z nienawiścią spoglądał na Graisona i myślał o tej wielkiej niesprawiedliwości, którą niesie ze sobą życie, kiedy odbiera człowiekowi wszystko, żeby dać to innemu.
Na ukrytej w puszczy polance Ray uczył się marzyć. Wyobrażał sobie, jak wyrusza do Montany razem z Mines, jak przemierzają tysiące mil, żeby wreszcie stanąć na wymarzonej ziemi, na której zawsze chciała zamieszkać. Oczyma wyobraźni widział ją: szczęśliwą, roześmianą, biegnącą w jego stronę, żeby pokazać mu miejsce, gdzie stanie przyszły, wspólny dom. Ten dom, który wcale nie musi być wielki, byle miał duże okna i kamienną podmurówkę. Wyobrażał sobie piękną zieloną przełęcz z rwącym górskim strumieniem pełnym pstrągów, tę przełęcz, gdzie zaczną budować dom. Nie myślał o tym, że nie ma pojęcia, jak się do takiej budowy zabrać. To w tamtej chwili nie miało znaczenia. Najważniejsze, że był dobrej myśli. A potem wyobrażał sobie spokojne, pogodne życie, z dala od ludzi. Widział Mines; taką śliczną, uśmiechniętą. Mines, która jest przy nim zawsze, każdego dnia i każdej nocy. Czuł ciepło jej ciała, słyszał łagodny, pełen miłości głos przemawiający zawsze, ilekroć by tego potrzebował. Żywił głębokie przekonanie, że wtedy czułby się bezpiecznie i dobrze jak nigdy w życiu.
CZYTASZ
Ziemia nadziei
General FictionWielowątkowa opowieść o losach ludzi, których ścieżki życiowe zbiegły się w pewnym odległym zakątku Ameryki Południowej, w latach trzydziestych XX wieku. Historia trudnego startu w życie, miłości i nienawiści. Całość jest już ukończona, a publikacja...