„Kto się ośmieli powiedzieć, że jest
panem swojego własnego życia?"William Faulkner
„A więc: czym byłem – jestem. Czym jestem – będę,
aż przyjdzie ten moment, kiedy nie jestem."William Faulkner
Mija kolejna godzina nocy, taka sama jak poprzednia i pewnie bardzo podobna do następnej. Mines leży i patrzy w rozgwieżdżone niebo. Ray zasnął wreszcie przed kilkoma minutami, ale jego sen jest niespokojny, bo bezlitosna choroba nie daje chwili wytchnienia i wciąż przypomina o swoim istnieniu.
– Żeby te prerie wreszcie się skończyły – mówi Mines półgłosem. – Żeby wreszcie trafić na jakąś wioskę. Zapasy się kończą. Jak tak dalej pójdzie, przyjdzie nam chyba polować na pakarany.
Spogląda na chłopaka, choć wcale nie chce tego robić, bo każde takie spojrzenie powoduje, że na sercu zaciska się boleśnie niewidzialna obręcz, a w gardle rośnie dławiąca kula. Tym razem widok Raya powoduje jeszcze większy ból i łzy napływają dziewczynie do oczu. Z całych sił stara się je powstrzymać.
– Co mam robić, Ray? – mówi ledwo dosłyszalnym, drżącym głosem. – Powiedz mi, co mam teraz robić?
I kiedy łzy już mają popłynąć po policzkach, Mines zrywa się gwałtownie z miejsca.
– Nie mogę! – mówi do siebie twardo i zaciska dłonie w pięści. – Pod żadnym pozorem nie wolno mi się załamywać! Nie teraz, kiedy oboje jesteśmy zdani tylko na mnie. Niech nie będę Amerykanką, jeśli nie znajdę jakiegoś wyjścia!
Ale w tej samej chwili Mines myśli:
„Nie znajdę. Wiem o tym dobrze. Bo i jakie wyjście mogę znaleźć tutaj, na tym pustkowiu? Jedynym wyjściem jest lekarstwo, którego nie mam i którego nie jestem w stanie zdobyć na czas."
Wie doskonale, że teraz jest za późno na sprowadzenie pomocy. A żeby spróbować ją sprowadzić, musiałaby zostawić Raya samego, czego nie chce i nie może zrobić.
„A zatem nie ma wyjścia – myśli. – On umiera, a ja nie mogę temu zapobiec. Mogę jedynie bezczynnie się przyglądać. W dodatku to wszystko moja wina, bo to ja zabrałam go z Little Salvador! Gdyby tam został, miałby szansę... Tak, to moja wina." – myśli Mines i nienawidzi teraz samej siebie.
A potem przypomina sobie miniony wieczór, kiedy choroba objawiła się w całej pełni. Przestraszyła się nie na żarty, bo po raz pierwszy dotarła do niej z całą wyrazistością ta bezwzględna prawda, że malaria może zabrać jej Raya na zawsze. A zanim nadeszła wysoka gorączka, która odebrała chłopakowi świadomość, zwrócił się do Mines cichym, słabym głosem:
– Mines, proszę cię, powiedz twojemu bogu... powiedz, żeby mnie uratował... Ciebie wysłucha...
– Czy chcesz, żebym pomodliła się za ciebie? – spytała bezradnie. – Ray, czy mam pomodlić się za ciebie?
– Poproś twojego boga... – wyszeptał.
Padła więc na kolana i zaczęła modlić się żarliwie:
– Ojcze nasz, który jesteś w niebie... – ale po chwili przerwała, wzniosła oczy ku niebu i zaczęła mówić: – Boże Wszechmogący! Panie, spraw, żeby wyzdrowiał! Miej nad nami litość i spraw, żeby Ray wyzdrowiał!
CZYTASZ
Ziemia nadziei
Ficción GeneralWielowątkowa opowieść o losach ludzi, których ścieżki życiowe zbiegły się w pewnym odległym zakątku Ameryki Południowej, w latach trzydziestych XX wieku. Historia trudnego startu w życie, miłości i nienawiści. Całość jest już ukończona, a publikacja...