ROZDZIAŁ ÓSMY cz. 4

43 11 72
                                    

    5 lipca
     I co mam teraz napisać? Co mam napisać po tym wszystkim, co się dzisiaj stało? Jaka ja byłam głupia! Niczego się nie domyślałam, niczego! A on? Nie miał prawa tak postąpić! Ośmieszył mnie przy nich wszystkich. Najpierw byliśmy przy wybiegu, u Mata. Sprowadził konie nowej rasy i każdy przyszedł zobaczyć. A Ray jak zwykle stał z boku, nie koło mnie, ale właśnie z boku. Tyle że teraz wiem dlaczego. I jak tak staliśmy tam wszyscy, to przyszła ta głupia Metyska, ta Dinah, w swojej beznadziejnej, długiej do kostek sukience. I podeszła do niego... Do mojego Raya. Tak bardzo blisko, dotykała go i patrzyła w taki sposób... Boże, nie mogę tego znieść! Nie mogę! I w dodatku przy nich wszystkich. A Charlie powiedział, że zasługuję na kogoś lepszego, bo Ray nie umie nikogo kochać i mnie nie uszczęśliwi. A skoro tak powiedział, to znaczy, że wie, że ja... I oni wszyscy też wiedzą, doskonale wiedzą, że mi na nim zależy. I dzisiaj jeszcze dowiedzieli się, że nic dla niego nie znaczę. Dlaczego? Za co mi to zrobił? Czy kiedykolwiek wyrządziłam mu jaką krzywdę? Zrobiłam co złego? Zrobiłam cokolwiek, żeby na to zasłużyć? Co z tego, że potem przyjechał do zatoki. Pewnie wcale nie do mnie, pewnie przypadkowo... Nie, powiedział przecież... Co z tego, że powiedział to wszystko! To też nic nie znaczy. Powiedział, że to skończone, że Dinah się nie liczy. Gdyby tak było, to nie przyszłaby dzisiaj i nie zachowałaby się tak, jakby Ray... Nie myśleć! Nie myśleć o tym! Tak, teraz wiem, dlaczego taki był dla mnie. Teraz wszystko jasne. Dobrze, niech sobie jedzie do Montany z nią, nie ze mną!

     7 lipca
     Charlie powiedział mi, że Ray żył z Dinah jak mąż z żoną. Poszłam do Charliego, bo chciałam wytłumaczyć, że to wszystko nie jest tak, jak mu się wydawało. Chciałam powiedzieć, że się myli, bo to, co widział, nie ma żadnego znaczenia, a mi wcale na tym nie zależy. Ale myślę, że Charlie wie i że wszyscy wiedzą, i żadne tłumaczenia nic tu nie pomogą. Ray zachowuje się tak, jakby nic się nie stało, a przecież wszystko jest teraz inaczej. Przynajmniej dla mnie wszystko się zmieniło, bo nie będę mogła o tym zapomnieć. I nie wiem, co teraz będzie. Ale najgorsze jest to, że nie wiem, czy teraz, po tym, co zobaczyłam, mam wierzyć, że Ray zechce pojechać ze mną do Montany. Bo teraz myślę, że chyba nie.

     17 lipca
     Mam tyle zmartwień, a do tego jeszcze ta głupia dziewczyna wchodzi mi w drogę. I pewnie będzie zaczepiać mnie przy każdej okazji. To prawda, że Ray był dla mnie bardzo miły. Nawet wydawało mi się, że traktował mnie trochę inaczej niż zwykle. Ale wiem też, że ta Metyska nie da spokoju, będzie się mnie czepiać ciągle. W takim razie tym bardziej powinnam stąd jak najszybciej wyjechać. Mam tego wszystkiego powyżej uszu. Chciałabym znaleźć się w Montanie, w moim własnym domu, z daleka od ludzi, tak żeby otaczała mnie tylko przyroda: piękne krajobrazy i zwierzęta. I żeby był Ray... Tak bym chciała, żeby ze mną wyjechał i żebyśmy żyli sobie spokojnie, z dala od wszystkich.

     19 lipca
     Znowu nie wiem, w jaki sposób opisać to, co się dzisiaj stało. Zacznę od początku. Przed południem przyszedł po mnie ojciec i powiedział, że musimy koniecznie iść do Jeffa, bo ma ważną sprawę. Strasznie mnie ciekawiło, bo ojciec nie chciał powiedzieć ani słowa. Poszliśmy więc, a Jeff mówi, że ktoś zabił Dinah. Wiem, że to straszne i że to pewnie okropny grzech, ale chyba się ucieszyłam. To znaczy, najpierw się ucieszyłam, ale potem powiedzieli, że to zrobił Ray. Że podejrzewają, że to on, ale przecież to bzdura! Kompletna bzdura! Nigdy w coś takiego nie uwierzę! Nigdy. Ray nie jest mordercą, ja to wiem. Mówiłam im, ale nie chcieli słuchać. Mój Boże, jak można posądzić go o coś takiego? To przecież bardziej do mnie pasowałoby takie oskarżenie. To ja miałam powody, żeby to zrobić, bo nienawidziłam jej i byłam zazdrosna. A potem szeryf powiedział jeszcze, żebym nie spotykała się Rayem, bo może mnie skrzywdzić. To już okropne brednie! Nie znają go i nic o nim nie wiedzą, dlatego opowiadają takie rzeczy! Od razu chciałam powiedzieć o tym wszystkim Rayowi, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Pomyślałam nawet, że może uciekł z osady i bardzo się przestraszyłam. Ale nie. Znalazłam go w zatoce. Już wiedział o wszystkim. Powiedział, że Departament z Salvador może robić śledztwo i szeryf powie, że to Ray jest winien, a wtedy mogą go skazać. Nigdy! Nie pozwolę na to, żeby go skrzywdzili! Jeśli będzie tak, jak mówi Ray, to powiem, że kiedy to się stało, był ze mną. I wtedy nic mu nie zrobią! Niech sobie szukają winnego, gdzie chcą, ale nie tutaj! Chciałam nawet, żeby Ray wyjechał ze mną już teraz. Na wszelki wypadek, ale powiedział, że teraz nie powinniśmy. Może ma rację? Gdybyśmy uciekli, to wszyscy pomyśleliby, że rzeczywiście jest winien. Trzeba teraz czekać, co powiedzą ci z Departamentu. Ale przynajmniej wiem, że ona nigdy więcej go nie dotknie. Że nigdy nie zbliży się do mojego Raya.

     20 lipca
     Nie wiem, jak długo trzeba będzie czekać na decyzję z Departamentu, ale nie mogę teraz myśleć o niczym innym. Chciałabym, żeby to wszystko się skończyło. Może powinnam porozmawiać z Jeffem? Wytłumaczyć mu, że się pomylił, bo przecież nie ma żadnych dowodów winy Raya. Może powinnam. Przecież zawsze się lubiliśmy. Sama nie wiem.

    23 lipca
     Ciągle nic. Nie wiadomo, co z tym śledztwem, bo nie przyjechał jeszcze przedstawiciel z Departamentu ani nie przyszły żadne wieści. Jeśli to potrwa dłużej, to... A Ray wcale się nie denerwuje, tak jakby ta cała sprawa nie dotyczyła jego. I niech mi teraz ktoś powie, że tak się zachowuje człowiek, który jest winien!

     29 lipca
     Nareszcie! Co za radość i jaka ulga! Departament nie będzie robił śledztwa. Depeszę podobno przysłali, czy coś takiego, sama dobrze nie wiem. Ale najważniejsze, że nie będą się czepiać Raya, że zostawili go w spokoju! Dzięki ci, Boże! Jednak jest jeszcze na świecie jakaś sprawiedliwość. Teraz wszystko będzie dobrze. Tak bardzo się cieszę, że nie wiem, jak to opisać. Myślę, że po Nowym Roku będziemy mogli wyruszyć do Montany. Tak, to będzie dobry termin, bo dotrzemy do Stanów akurat na wiosnę. Muszę pomówić o tym z Rayem. Mam nadzieję, że nie zmienił zdania i ciągle chce ze mną jechać.

     6 sierpnia
     Już nie piszę tak często, jak kiedyś. Sama nie wiem dlaczego. Myślę, że dawniej jakoś lepiej mi to szło, a teraz nie wiem, co mam pisać, tak jakby wszystkie myśli gdzieś uciekały. Może po prostu z tego wyrosłam? Ale dziś chciałam napisać to, o czym kiedyś myślałam. Chodzi o to, co czuję do Raya. Kiedy jeszcze żyła Dinah, a ja już wiedziałam, że oni... Nie mogłam spokojnie spać, bo ciągle wydawało mi się, że kiedy leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, to Ray jest z Dinah... Wiem, że pewnie to nie tak, ale mimo wszystko nie mogłam przestać o tym myśleć. A Mat powiedział kiedyś, że Ray mnie podziwia. Akurat! Niby skąd Mat miałby to wiedzieć? Przecież Ray mu się nie zwierza, a zwłaszcza z takich rzeczy. Więc nie wierzę w to całe gadanie Mata. Pewnie chciał mi sprawić przyjemność i dlatego to wymyślił. Ale chciałabym, żeby okazało się prawdą.

     28 listopada
     Takiej długiej przerwy w dzienniku jeszcze nie miałam. Ale o czym mam pisać? Każdy dzień jest taki sam. Wstaję rano i myślę tylko o tym, że po południu spotkam się z Rayem. Potem spotykamy się, a on ciągle nie robi nic, żeby być bliżej mnie. I pewnie nigdy nie zrobi. I ja też nic nie zrobię, bo to przecież on powinien... No dobrze, poczekam, aż wyruszymy do Montany, może wtedy coś się zmieni. Może to wszystko tak wygląda, bo jesteśmy tutaj? Poczekam zatem, aż wyruszymy i jeśli nic nie zrobi, to przysięgam, że ja zrobię! I nie zależy mi, co sobie pomyśli. Wiem tylko, że nie mam zamiaru do końca życia zadowalać się jedynie rozmowami przy ognisku.

     16 grudnia
     Niedługo święta. Nie mogę się doczekać. Zwłaszcza że po Nowym Roku jedziemy do Montany. Trochę trudno uwierzyć, że to już niedługo. To takie niesamowite uczucie... Dobrze, nie będę o tym pisać. Dziwne, ale tak mnie wciągnęły przygotowania do świąt, że nie widziałam się z Rayem chyba ze trzy dni. Myślę o nim, oczywiście. Chyba nawet bez przerwy, ale nie starczyło czasu na spotkania. Muszę się koniecznie z nim zobaczyć. Jutro. Jak sobie pomyślę, że następne święta spędzimy razem w Montanie... Och! Nie, nawet nie mogę teraz o tym myśleć. Nie mogę. Na razie mam przed sobą ostatnie Boże Narodzenie w Little Salvador, a potem czeka nas wyprawa. A jutro pojadę do zatoki i spotkam się z Rayem.

     18 grudnia
     Wszystko skończone! Wszystko na nic! Bo nie ma już nic! Boże, dlaczego? Co teraz będzie? Bo na pewno nie będzie wyprawy do Montany. Dlaczego to zrobił? Dlaczego powiedział mi o tym? Gdybym mogła cofnąć czas, to nie pojechałabym wczoraj do zatoki. Tak wierzyłam, że jest niewinny! Tak bardzo, a wczoraj powiedział, że to on. Powiedział, że ją zabił... Po co? Po co to mówił? Wolałabym nie wiedzieć. Wolałabym do końca życia wierzyć, że oskarżali go niesłusznie! Ale najgorsze jest to, że wczoraj potraktował mnie tak, jakby mnie za coś nienawidził. Za co? Mój Boże, za co? Co teraz będzie? Co ze mną będzie? Jak mam teraz żyć? Chciałabym zasnąć i nie obudzić się rano. Boże, jak to strasznie boli!

Ziemia nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz