Rozdział 19

340 12 0
                                    

Axel

- A ty pójdziesz ze mną. Omówimy sobie kilka spraw. Wstawaj!

Wyszliśmy i poszliśmy do pokoju
,,przesłuchań".

- Ktoś zamawiał deratyzacje. Trzeba się pozbyć szczura.

- Axel...Rozumiem powagę sytuacji ale chyba
najpierw mógłbyś się przywitać z bratem. Jeszcze się nie widzieliśmy po twoim zmartwywstaniu... - Powiedział Jackson siedzący na fotelu, podśmiewając się.

- Ha! Aleś ty śmieszny. Niech ci będzie. - Popchnąłem na ziemie zdrajce i podszedłem do brata. Prztulił mnie jak facet facet i chyba się stęsknił za braciszkiem.

- A teraz gadaj idioto. Jak mogłeś być tak głupi żeby pójść na tą akcje be ze mnie. Sam się posłałeś do szpitala.

- Serio? Ani razu do mnie nie przyszedłeś i jeszcze mi mówisz coś takiego? Wiem że jestem idiotą ale raczej byś tam wiele nie dał. Dobra a poza tym to nawet nie wiesz o co chodzi.

- Jak to nie wiem bracie? Wiem od kąd kazałeś im sięntu zebrać. Zebrałeś mi tu wszystkich najlepszych ludzi i plan a propo Pana gubernatora poszedł się jebać. Skoro jeszcze żyje to wygłosi kilka nie potrzebnych słów na nasz temat na konferencji. Więc trzeba będzie potem wszystkich usunąć.

- Ale tam są nie winni ludzie.

- Eh... Jeszcze się nie nauczyłeś, że w tym biznesie nie ma emocji? Jedyne co czujesz to bezwględność do wroga i nie ma tematu.

- Ty to jesteś jednak jakiś nie poważny. Myślisz, że psy się nie zainteresują około 100 nie żywych osób na konferencji a propo krajowego bezpieczeństwa? Już z nimi skończyłem. Zabieraj ich i zabij tego czubka a ja się zajme tym zdrajcą.

- A tak racja. Mayson, do roboty.

- Poczekaj. Gdybym chciał to już bym go zabił wcześniej. A poza tym nikomu się już nie chce sprzątać krwi z podłogi. Jedź a ja sobie z nim pogadam.

- Dobra. Mayson idziesz ze mną.

- Jasne szefie.

Wyszli a potem ten knypek został ze mną sam na sam bo tamci dwaj zostali przed wejściem. Nagle Jackson się na chwile wrócił i zapytał:

- A z kąd ty wiesz, że mnie tam niby nie było?

- Wszystko słyszałem. Jakaś część mojego mózgu dalej pracowała. Spałem ale w mojej podświadomości dalej słyszałem to co się działo na zewnątrz. Nie było cię tam. Nie słyszałem cię ani razu.

- Nie rób ze mnie potwora. Przychodziłem raz w tygodniu bo częściej nie miałem czasu. To może lepiej, że mnie tam nie słyszałeś.

- hm?

- Ide narazie.

- Może nie powinieneś wiedzieć, że ryczałem nad własnym bratem. - Zamamrotał.

- Co powiedziałeś?

- Nic.

Wyszedł a ja zdziwiony zamyślałem się co powiedział. Po chwili uświadomiłem sobie że trzeba się zająć wtyką.

- Wiesz jakie są konsekwęcje za zdrady, prawda?

- Tak szefie.

- Więc wiesz jakie masz szczęście, że jeszcze żyjesz, tak?

- Tak szefie.

- To świetnie.

* Dzwoni telefon *

- To Olivia. Masz się zamknąć. Jeden ruch a nie ręcze za siebie.
- Tak skarbie?

Niebezpieczna Znajomość (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz