Rozdział 27

335 10 0
                                    

- Jakoś przeżył. Kula zatrzymała się dość dalego jakich kolwiek narządów. Miał facet farta pro max normalnie. Już wtedy to zauwarzyłem więc trafił do szpitala. Normalnie to bym go zostawił na śmierć ale to jej ojciec. Los chyba dał mu drugą szansę na pokutę. Wykaraskał się z tego ale jest w szpitalu. Jego żona już go widziała.

- Jak to jest do cholery jasnej możliwe?!

- No lekarze mówią, że miał farta jak nikt inny. Mógł skończyć tak jak ty ale udało się im odratować go na czas.

- Ja się chyba zabije... Dobra kończe! Właśnie się zaręczyłem a ty z czymś takim wyjeżdżasz? Nie ważne...

- Zaręczyłeść? Tego to sie kuźwa nie spodziewałem. Dobra naciesz się chwilą. Pa - Rozłączył się.

- Co się stało kochanie?

- Nic się nie stało...

- Napewno?

- Tak.

- Czy ty chcesz mnie okłamać?

- Tak... To znaczy nie!

- Dobra. Gadaj co się stało.

- Nic się nie stało.

- Powiedz mi bo nie chce zrywać zaręczyn z ukochanym po 2 minutach.

- Uwierz. Nie chcesz tego wiedzieć.

- A właśnie, że chce!

- O boże... No dobrze. Tylko usiądź sobie.

- A moge na twoim kolanku kochanie? - Powiedziała lekkim flirtem.

- Oczywiście. - Nigdy nie klękałem przed żadną kobietą a teraz zrobiłem to już drugi raz. Udiadła na moim kolanie a ja objąłem ją w talii wrazie gdyby ta informacja ją przeraziła.

- Powiesz mi już skarbie o co chodzi?

- Twój ojciec... On...

- Ojciec? Właśnie, kiedy pogrzeb? Jackson mi obiecał, że się tym zajmie żebym ja nie musiała tego załatwiać. Nie dałabym rady.

- No... Nie będzie pogrzebu.

- Co? Obiecałeś mi, że go godnie pochowacie.

- Ale nie pochowamy żywego człowieka.

- Co...?

- On żyje. Nie zabiłaś go. Odziwo przeżył a Jackson wysłał go do szpitala zamiast pozwolić mu umrzeć.

Nic nie mówiła. Tylko patrzyła się na mnie a z jej oczu leciały łzy. Dopiero co jej piękne oczy zmyły z siebie tusz do rzęs gdy mnie zobaczyła po powrocie a teraz łzy smutku zalału jej piękne oczy bardziej niż wcześniej.

- Dziś nie ma 1 kwietnia ale powiedz, że to żart.

- To nie jest żart. Sam w to nie wierze ale Jackson nigdy mnie nie okłamał.

Wstała i podeszła po pistolet, który leżał na przed drzwiami. Wzięła go i sprawdziła czy magazynek jest pełny.

- Co robisz kochanie?

- Wybacz ale twoja narzeczona ma coś pilnego do załatwienia. - Powiedziała zmierzając w stronę drzwi do domu. Poszła i ubrała się u normalne ciuchy i już nie zakrywała się cała bo jedyne co zostało na jej ciele to blizny na. Ja stałem w drzwiach zastanawiając się co zamierza zrobić. Nawet się nie pomalowała tylko zmyła tusz z pod oczu. Gdy weszła do garażu od razu wsiadła do samochodu i podjechała pod bramę. Podbiegłem do niej i zapytałem co chce zrobić a ona tylko zapytała mnie, który to szpital. Niechętnie jej powiedziałem bo nie chciałem żeby się na mnie denerwowała ale widze, że już jest wściekła. Gdy tylko otworzyła się brama, Olivia wyjechała na pełnym gazie. Uznałem, że coś się zaras odwali więc chiałem za nią jechać ale musiałem zostać z dziećmi. Wróciłem do nich ale spały więc zadzwoniłem po opiekunke... Znowu. Przyjechała po 10 minutach a ja odrazu wybiegłem z domu i pojechałem do tego szpitala. Jechałem tam  około pół godziny. Olivia powinna gdzieś tu być. Podszedłem do recepcji i zapytałem:

Niebezpieczna Znajomość (16+) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz