Wracamy do domu. Wreszcie.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Czekamy na lotnisku na samolot. Jestem wykończona całą podróżą, ale było fajnie. Imprezowanie, chodzenie do restauracji, randki, sesja...
*
Czuję czyjeś ciepłe usta na moim czole. Zmrużonymi oczami podnoszę wzrok na mojego chłopaka.- Co się dzieje? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem.
- Nic takiego. Za niedługo lądujemy. - odpowiedział głaszcząc moją głowę i składajac drugi raz pocałunek na moim czole.
*
Wylądowaliśmy.
Na lotnisku czekaliśmy na nasze bagaże. Gdy już miałam zbierać swoją walizkę z taśmy wyręczył mnie mój "warkoczykowy" mężczyzna. Okazał się dość spory problem, ponieważ walizka Billa gdzieś się zawieruszyła.
- Jedźcie już do domu. - oznajmił poważnym tonem Bill z skrzyżowanymi rękoma. - Sprawdźcie czy reszta nie zdemolowała domu.
- Poradzicie sobie? Kto was odbierze? - dopytywał Tom.
- Damy radę, jedźcie.
Oboje z Tomem skinęliśmy głowami na znak, że rozumiemy. Zamówiłam taksówkę, która po 10 minutach przyjechała pod lotnisko.
*
Dom wygląda jak przed naszym wylotem. To dobrze. Zaraz okaże się czy to tylko pozory.Wraz z Tomem stanęliśmy z bagażami przed domem. Po paru minutach namysłu postanowiłam wyjac klucze i otworzyć drzwi.
Z domu wyniosł się odór alkoholu, wymiocin, perfum i wszelakiego jedzenia i czegoś zgniłego. Fuj.
- Czuję, że Gustav i Georg będą mieć sporo do roboty. - oznajmiłam ze skwaszoną miną.
- Dlaczego? - zapytał podchodząc do mnie.
- Czuć, że zrobili imprezę. - powiedziałam ton głośniej podwijając rękawy niebieskiej bluzy.
Zamknęłam jeszcze raz drzwi i zaczęłam mocno w nie uderzać. Po paru minutach otworzyłam głośno drzwi i weszłam jak poparzona do domu. W salonie nikogo nie było.
- Tom? - zawołałam niepewnie swojego chłopaka.
Nie wiele myśląc weszłam po schodach do góry. Na korytarzu brak jakiejkolwiek żywej duszy oprócz mnie. Wszystkie pokoje sprawdzone mój, Billa, Gustava, Georga, pralnia, łazienka a nawet stary pokój Toma. Nie było nikogo. To w takim razie, gdzie podziała się reszta?
W pokojach otworzyłam drzwi, a na dole taras, żeby się przewietrzyło.
- Naprawdę nie ma nikogo? - zapytał Tom rozglądajac się po salonie.
- No tak. Zastanawia mnie skąd ten zapach czegoś zgniłego. To był drugi zapach po alkoholu jaki poczułam, ale też nie ma żadnych oznak, że była tutaj impreza. Nic nie ma, a pokoje są czyściutkie.
Tom wyciągnął telefon, po czym dołożył go do ucha.
- Gustav? Hej stary proszę, przyjedź do domu, dobra? - Tom poprosił Gustava przez telefon.
- Okej dobra to cześć. - rozłączył się.- Ma być za dziesięć minut. - oznajmił.
Przytaknęłam głową.
Ech... Zostawić dwóch chłopa samych w domu na tydzień. Masakra.
*
- Boże jak dobrze być już w domu! - zawołał głośno Bill wzdychajac.
- Udało się ogarnąć te walizki? - zapytałam siedząc na kanapie przykryta białym jak i miękkim kocem.
- Tak. - odparł kierując się na górę.
Ostatecznie jak się okazało. Zginły zapach wywodził się z spiżarni, w której były zepsute owoce. Gustava nie było przez tydzień w domu, więc Georg dostał opieprz od Toma.
- Jak tam u ciebie kochana? - zapytała z promiennym uśmiechem Sophie.
- A jak ma być u mnie? Jest okej, jednak jestem trochę zła na Georga, że nie zadbał o dom.
- Ajć... Nagrabi sobie, tak czuję. - syknęła robiąć skwaszoną minę.
- No na pewno. Nie ujdzie mu sucho. - skwitowałam.
Racja... Nagrabi sobie, jednak jest dorosłym człowiekiem.
Wyślizgnęłam się z ciepłego koca i podeszłam do kuchni. Nalałam wody do czajnika i zachorowałam wodę. Wyjęłam z szafki owocową herbatę i biały, porcelanowy kubek. W trakcie gdy woda się gotowała sięgnęłam po swój telefon. Wykręciłam numer do mamy.
- Halo? - zapytałam przykładając telefon do ucha.
- Halo?.. - zapytał mężczyzna łkając.
- Andrew? Co się dzieje? - zapytałam znacznie zmieniając swoje zachowanie. Andrew jednak nie odpowiadał.
- Andrew?! Odezwij się! - podniosłam głos.- A-Abi... - powiedział zapewne z gulą w gardle.
- Zaraz będę. - odpowiedziałam stanowczo rozłączjac się.
Wyłączyłam czajnik i pobiegłam do przedsionka. Ubrałam buty oraz płaszcz i wybiegłam z domu. Stojąc przy samochodzie zapomniałam kluczy, więc niewiele myśląc zaczęłam biec do domu mamy.
Czy mnie coś pogrzało, że chce biegac przy -2°? Tak.
Czy na serio chcę mi się biegać 4 kilometry? Tym bardziej tak!
Ledwo co nabierałam powietrza, lecz dość szybko znalazłam się pod domem. Zdyszana wbiegłam do środka. Ujrzałam Andreasa, mamę i Abi...
- Co się stało? - zapytałam ciężko oddychając.
- A-Abi... Nie żyje. - wyłkała moja mama wybuchając po sekundzie płaczem.
Ta wiadomość zmroziła mi krew w żyłach...
- Jak to?! Jak to się stało?! - pytałam czując łzy na policzkach.
- Ktoś ją podrzucił... Martwą.
- O kurwa... - powiedziałam szeptem podchodząc zapłakana do ciała psa.
Jaka suka to zrobiła?! Zabije tę osobę!
___________________________________
Biedna Abi😞...
Jak myślicie, ile będzie trwać pierwsza część tej książki? Dajcie znać, czy Wam się podoba rozdział!

CZYTASZ
|| Enemies ||
Mystery / Thriller17 - letnia Amelia Lee przeprowadza się 10 lat temu wraz z mamą do Niemiec do Hamburgu z Anglii. Nastolatka miała trudne dzieciństwo, kłótnie rodziców, trudności z zapoznaniem się z rówieśnikami. Kilka lat temu poznaje 19 - letniego Billa Kaulitza w...