40.

290 15 0
                                    

Po godzinie siedzenia u mamy i wypłakiwując śmierć naszego kochanego psiaka...

- Halo? - zapytałam załamana przykładajac telefon do ucha.

- Amelia, gdzie ty jesteś? - zapytał zaniepokojony Tom.

- U siebie... U mamy...

- Dlaczego? - zapytał lecz ja nic nie odpowiedziałam.

To było dla mnie za dużo. Nie na moją psychikę.

Andreas zawiózł Ani do weterynarza, gdzie została skremowana. Nie byliśmy w stanie opuścić jej, to było za trudne. Serce niemiłosiernie boli, ale trzeba będzie wziąć się w garść.

Po paru minutach w drzwiach znalazł się Tom. Podbiegł do mnie po czym przytulił mnie i moją mamę. Obie byłyśmy zrozpaczone całą zaistniałą sytuacją, że aż nic do siebie nie mówiliśmy, a jedyne oglosy jakie były to pociągiwanie nosem bądź ciche szlochanie.

***

- Mamo, powiedz mi jak to się stało? - zapytałam popijając zimną wodę.

- Amelia, ja nawet nie wiem... Nie wiem nic. - odpowiedziała jednocześnie załamana i rozpaczona.

- Będzie dobrze... Ta świnia, jaka to zrobiła poniesie konsekwencje. - starałam się podnieść mamę jakoś na duchu, gładząc jej ramię.

Nie tylko mojej mamie było ciężko, ale też i mnie. Abi była moim, kochanym, pocieszającym psiakiem, którego kochałam nad życie.

Po parunastu minutach otworzyły się drzwi do domu. Każdy z nas odwrócił głowy w stronę drzwi, po czym ja z mamą wybuchnęłyśmy płaczem. Andreas starał się zachować zimną krew trzymając maleńką urnę z prochami Abi, jednak widać było, że to jest dla niego również trudne.

***

Praktycznie połowę dnia przesiedziałam u mamy. Gdy emocje się u każdego uspokoiły porozmawiałyśmy co się teraz dzieje u Nas.

Gdy już mieliśmy się zbierać do domu, weszłam jeszcze do łazienki. Poprawiłam sobie włosy i zamoczyłam twarz wodą. Wpatrywałam się w swoje odbicie, wymuszając od siebie abym o czymś myślała, lecz nie mogłam tego zrobić.

- Skarbie, jedziemy już? - zapytał Tom zza drzwi.

- Tak, poczekaj na mnie w samochodzie, okej?

- Dobra.

Gdy Tom odszedł wyszłam z łazienki i stanełam na przeciwko mamy.

- Mamo wiem, że nie powinnam tak mówić, ale Abi nie jest końcem świata. Ja rówież ją kochałam, bo tak naprawdę Ona była moja. Dla mnie również jest to ciężkie, ale trzeba jakoś funkcjonować. Trzymaj się. - oznajmiłam gładzac jej ramię, a później przyczepiając się do jej klatki piersiowej.

***

Dobiła godzina 22. Dość późno, lecz ja dalej nie spałam. Domownicy zasypiali, a ja siedziałam pod ciepłym prysznicem.

- Chcę mieć już świety spokój... Jestem zmęczona podróżą i zaistniałą sytuacją. Chce spać. - oznajmiały moje własne myśli.

Po paru minutach stania przed lustrem, wypłukałam budzię z pasty do zębów i wyszłam z łazienki. Zauważyłam mojego chłopaka, który czekał, aż wyjdę z łazienki. Kochane.

- Kładź się mysza. - zarządał podnosząc kołdrę, abym mogła się pod nią wsunąć. - Dzisiaj miałaś trudny dzień.

- Też tak uważam. - przytaknęłam przytulając się w jego ciepły tors.

|| Enemies ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz