29.

645 31 8
                                    

Obudziłam się przed 8. Nie miałam ubrań na zmianę, a jedynie czarną bluzę na suwak Toma, którą zostawił. Zadzwoniłam do Toma, aby po mnie przyjechał, a w tym czasie poszłam do łazienki, zdjęłam koszulkę i założyłam bluzę Toma. Podeszłam do gabinetu lekarza i zapytałam;

- Dzień dobry. Dzisiaj miałam dostać wypis. Mogę poprosić? - zapytałam robiąc krok, aby nie stać w wejściu.

- Pewnie, proszę poczekać w poczekalni. - odpowiedział grzebiąc w szafkach.

Wyszłam z gabinetu i usiadłam na jednym z krzeseł w poczekalni. Poczekałam jakiś czas, aż wreszcie podszedł do mnie lekarz z wypisem. Podpisałam papier i oddałam do recepcji. Wyszłam ze szpitala i usiadłam na chodniku. Nie mogłam oddychać przez zatkany nos, a pieniędzy na chusteczki nie miałam, więc zostały albo liście, albo duszenie się, aż nie wejdę do domu. Wybrałam drugą opcję. Siedziałam przed szpitalem 2-3 minuty, aż przyjechał wreszcie Tom.

- Cześć.- rzuciłam wsiadając.

- Hej, jak się czujesz? - zapytał odjeżdżając.

- Nawet okej, ale przeziębienie głównie katar nie daje mi spokoju. - odpowiedziałam odchylając głowę.

- Podjechać do apteki? - zapytał skupiając się na drodze.

- Nie trzeba. - odpowiedziałam.

Pojechaliśmy do domu w ciszy. Jedyne dzięki jakie były to silnik samochodu i piosenki z radia. Starałam się nie ciągnąć nosem, a miałam cały zapakowany. Ehh...

Tom zaparkował w garażu a ja wysiadłam biorąc koszulkę i telefon do kieszeni bluzy. Wyszłam z garażu drzwiami, które prowadzą od domu i spotkałam w salonie Billa.

- Cześć! - krzyknął przytulając się do mnie.

- Hej. - przywitałam się z nim, mówiąc przez nos.

- Przepraszam Bill, ale muszę iść do łazienki oczyścić nos, zaraz będę. - przeprosiłam chłopaka po czym poszłam do łazienki.

Wzięłam kawałek papieru i oczyściłam nos. Uczucie nie do opisania, ale nie na długo, bo po chwili znowu miałam zapakowany. Podwinęłam rękawy i umyłam ręce. Kawałki papieru wyrzuciłam do śmietka obok umywalki. Zeszłam na dół i pokwierowalam się do jadalni. Usiadłam na jednym z krzeseł, po czym podwinęłam nogi pod brodę.

- Co ci lekarze powiedzieli? - zapytał Bill stawiając kubek z herbatą sobie oraz mnie.

- Powiedział, że przede wszystkim muszę mniej się denerwować, ale coś tak średnio to widzę. - powiedziałam żartobliwie.

- Ogarnę chłopaków, ty mnie znasz przecież. Ja jestem spokojny niczym cicha woda. - oznajmił biorąc łyk herbaty.

- Haha, no jasne. - zachichotałam.

- Ale dokańczając. Powiedział jeszcze, że katar może się utrzymywać przez kilka dni, allbo i tydzień. Także to tyle co mi powiedział. - dokończyłam popijając ciepłą herbatką.

- No nieźle się dorobiłaś, ciekawy jestem dlaczego? - powiedział spoglądając na mnie.

- Możliwe, że jakiś widz był chory i przeszło na mnie. Dziwne, że wy nie jesteście. - powiedziałam zarzucając włosy do tyłu i odstawiając nogi na podłogę.

- No nie wiem właśnie, ale no nic. Ważne, że my nie jesteśmy a ty szybko dojdziesz do siebie. - przytrzymał mnie na duchu trzymając kciuki.

* Kilka dni później *

Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej. Byłam bardziej żywsza.

Było pół godziny po 18. Siedziałam z chłopakami, a dokładniej tylko Tomem i Georgiem w domu. Gustav pojechał do swojej dziewczyny, która przyleciała z wakacji, a Bill na randce z Sophie.

|| Enemies ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz