26. Sala 29

264 15 23
                                    

Mikołaja obudziło jasne białe świto które oświetliło jego całą twarz. Japierdole czy on umarł?

-Dzień dobry- usłyszał głos mężczyzny znad jego głowy.

Mikołaj zaczął już powoli lepiej słyszeć. Słyszał rytmiczne piknięcia, oraz widział stojącego przed nim doktora. Mikołaj podniósł się lekko, i zaczął szukać po omacku swoich okularów. Czuł że ktoś trzyma go za rękę. Kiedy odnalazł okulary, zobaczył obok siebie i doktora, i swoją mamę siedzącą obok na łóżku.

-Dzień dobry?- spróbował się podnieść jednak jego lewy bok zaczął go strasznie boleć. Mama złapała go za ramiona i gestem kazała znowu się położyć.

-Niech pan nie wstaje- Powiedział doktor i spojrzał na papiery- Miał pan dużo szczęścia panie Mikołaju. Dźgnięcie to nie jest w cale taka łatwa sprawa.

-Dźgnięcie?!- spytał Mikołaj ponosząc głowę.

-Tak, niestety w trakcie widocznie zakupów, dźgnął pana jakiś mężczyzna.- powiedział doktor.- Na szczęście był piany więc ledwo wcelował w pana brzuch. Został pan poddany zabiegowi- Doktor dalej coś mówił jednak Mikołaj na chwilę przestał słuchać.

Dźgnięcie? Cholera nawet już z domu nie można na spokojnie wyjść? Przecież nikomu chyba nie podpadł.

-Zostanie pan do końca tygodnia na obserwacji, a szwy zdejmiemy za tydzień

-Dziękuję doktorze- Powiedziała mama Mikołaja, a doktor wyszedł z sali.

Mikołaj rozejrzał się dookoła. Skierował potem wzrok na mamę. Jego mama głaskała jego dłoń, i prawie zaczynał płakać.

-Tak bardzo się cieszę że żyjesz- powiedziała a łza zleciała z jej policzka.

-Mamo ja nie wiem co się stało- powiedział i załapał dłoń mamy.

-A no tak, podobno zemdlałeś- powiedziała i otarła oczy z łez- Mikołaj zostałeś zaatakowany przez jakiegoś chorego psychicznie faceta.

-Ale dlaczego ja?- spytał Mikołaj lekko się podnosząc, tak aby nie zemdleć, ale tym razem z bólu który by poczuł gdyby zrobił to gwałtownie.

-Nie wiem kochanie- powiedziała mama i poprawiła koszulkę Mikołaja- Ale wiem że jest tutaj też jedna dziewczyna, którą on też zaatakował, i dziecko.

-Dziecko?- Mikołaj nie mógł w to wszystko uwierzyć.

-Zaatakował dziecko- potwierdziła jego mama- Biedny chłopczyk.

Mikołaj spuścił wzrok i podniósł koszulkę. Zobaczył tam przewiązany przez jego talię bandaż. Zakrył brzuch i oparł się o ścianę. Nawet nie można już normalnie sobie pójść do sklepu bo możesz zostać zadźgany?

-A co z nimi?- spytał Mikołaj i znów spojrzał na mamę.

-No... dziewczyna ma głęboką ranę ciętą na nodze, i drugą już mniejszą na ramieniu.- Mama Mikołaja wzięła głęboki oddech.- A chłopczyk walczy o życie.

Mikołaj nadal był w szoku. Zgaduje że dopiero po jakieś godzinie to wszystko do niego dojdzie. Po chwili ciszy nagle do jego głowy uderzyła jedna myśl, która dręczyła go potem przez cały czas.

Wardęga...

Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu telefonu. Mama zauważyła to i spytała:

-Czego szukasz?

-Telefonu- odpowiedział Mikołaj i spojrzał na mamę.

Kobieta podała mu urządzenie, które wyciągnęła z torebki. Mikołaj zabrał je od niej, i odpalił instagrama. Zdziwił się.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz