Ostatnie dni wyglądały tak samo. Wardęga pomagał Mikołajowi, i tak to mijało.
Mikołaj stał teraz przy blacie i kroił warzywa. Po tym wsypał je do garnka i zaczął w nim mieszać. Musi przyznać że bardzo dobrze wychodzi mu gotowanie. Wardęga siedział w salonie, i pracował nad jakimiś dokumentami. Mikołaj był wdzięczny Wardędze, za te dni w czasie których się nim opiekował, więc postanowił w końcu mu to jakkolwiek wynagrodzić. Przez ostatnie dni jedli zazwyczaj maka albo jakieś zamówione jedzenie.
Kiedy chciał sięgnąć po następny potrzebny składnik...
O kurwa
Trzymał dłoń nad blatem, wpatrując się w punkt w którym nic się nie znajdowało. Rozejrzał się po kuchni aby upewnić się że na pewno w jego okolicy nie ma rzeczy której szukał. Kiedy znów stanął na przeciwko garnka, usłyszał dźwięk kroków kierujących się do kuchni.
-Co się tak krzątasz?- spytał Wardęga i złapał Mikołaja od tyłu za talie- Ładnie pachnie
-Dzięki ale...- powiedział Mikołaj i wyłączył gaz- Nie ma pietruszki.
-Pójdę do sklepu.
„Pójdę do sklepu"
„Pójdę do sklepu"
„Pójdę do sklepu"
-Halo Mikołaj- Dotyk Wardęgi na jego policzku wybudził go z transu.
-Em- zawahał się i odwrócił głowę- Tak em...Jasne
-Okej...na pewno wszystko dobrze?- spytał dalej trzymając talię Mikołaja.
-Tak wszystko dobrze- powiedział Mikołaj i poczuł jak dłonie Wardęgi powoli zsuwają się z jego ciała.
-Dobra, zaraz wrócę- powiedział Wardęga, a kiedy już prawie zniknął za framugą, poczuł jak Mikołaj łapie go za rękę.
-Tylko uważaj na siebie- powiedział Mikołaj.
Wardęga odwrócił się, i lekko się uśmiechnął. Podszedł do Mikołaja i złapał jego talię. Mikołaj położył dłonie na klatce piersiowej Wardęgi.
-Uspokój się, nic mi nie będzie- powiedział Wardęga i pocałował Mikołaja w czoło.
-Heh- westchnął i spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Zaraz wrócę- powiedział i podniósł brodę Mikołaja aby patrzył mu w oczy- i będę uważać.
-Mam nadzieję- powiedział i złączyli swoje usta razem.
Mikołaj po chwili złapał bluzę Wardęgi, i przyciągnął go bliżej. Wardęga złapał policzek Mikołaja i przedłużyli pocałunek. Potem powoli się od siebie oddalili, a po chwili Sylwestra już nie było w kuchni. Mikołaj usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, i został sam.
Nagle poczuł napływający do niego stres.
Cholera a jak mu też się coś stanie?!
Nie wybaczył by sobie tego, że puścił go tam samego. Wybiegł z kuchni i popędził w stronę drzwi. Otworzył je, ale na podwórku nie zobaczył auta Sylwka. Powoli zamknął drzwi. Wszedł do kuchni i głęboko oddychając oparł się o blat.
Nie panikuj. Jaka jest szansa na to że ktoś go zaatakuje?
Wszystko będzie dobrze...
Minęło już z ponad dwie godziny, a Mikołaj powoli znów zaczął się denerwować. Wyszedł po raz setny z kuchni aby sprawdzić czy Wardęga przypadkiem nie wrócił do domu. Tym razem podszedł do drzwi wejściowych i je znów otworzył. Nadal nikogo nie było...

CZYTASZ
|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~
RomantikJa nie wiem czemu to akurat TUTAJ powstało no ale dobra. Zapraszam po prostu do czytania No bo raczej zdajecie sobie sprawę o czym jest ta książka(fanfik) Muszę jeszcze powiedzieć że wszystko zawarte tutaj to fikcja literacka, i wszytsko jest dla ża...