31. Sklep

285 13 31
                                    

Ostatnie dni wyglądały tak samo. Wardęga pomagał Mikołajowi, i tak to mijało.

Mikołaj stał teraz przy blacie i kroił warzywa. Po tym wsypał je do garnka i zaczął w nim mieszać. Musi przyznać że bardzo dobrze wychodzi mu gotowanie. Wardęga siedział w salonie, i pracował nad jakimiś dokumentami. Mikołaj był wdzięczny Wardędze, za te dni w czasie których się nim opiekował, więc postanowił w końcu mu to jakkolwiek wynagrodzić. Przez ostatnie dni jedli zazwyczaj maka albo jakieś zamówione jedzenie.

Kiedy chciał sięgnąć po następny potrzebny składnik...

O kurwa

Trzymał dłoń nad blatem, wpatrując się w punkt w którym nic się nie znajdowało. Rozejrzał się po kuchni aby upewnić się że na pewno w jego okolicy nie ma rzeczy której szukał. Kiedy znów stanął na przeciwko garnka, usłyszał dźwięk kroków kierujących się do kuchni.

-Co się tak krzątasz?- spytał Wardęga i złapał Mikołaja od tyłu za talie- Ładnie pachnie

-Dzięki ale...- powiedział Mikołaj i wyłączył gaz- Nie ma pietruszki.

-Pójdę do sklepu.

„Pójdę do sklepu"

„Pójdę do sklepu"

„Pójdę do sklepu"

-Halo Mikołaj- Dotyk Wardęgi na jego policzku wybudził go z transu.

-Em- zawahał się i odwrócił głowę- Tak em...Jasne

-Okej...na pewno wszystko dobrze?- spytał dalej trzymając talię Mikołaja.

-Tak wszystko dobrze- powiedział Mikołaj i poczuł jak dłonie Wardęgi powoli zsuwają się z jego ciała.

-Dobra, zaraz wrócę- powiedział Wardęga, a kiedy już prawie zniknął za framugą, poczuł jak Mikołaj łapie go za rękę.

-Tylko uważaj na siebie- powiedział Mikołaj.

Wardęga odwrócił się, i lekko się uśmiechnął. Podszedł do Mikołaja i złapał jego talię. Mikołaj położył dłonie na klatce piersiowej Wardęgi.

-Uspokój się, nic mi nie będzie- powiedział Wardęga i pocałował Mikołaja w czoło.

-Heh- westchnął i spuścił wzrok na swoje dłonie.

-Zaraz wrócę- powiedział i podniósł brodę Mikołaja aby patrzył mu w oczy- i będę uważać.

-Mam nadzieję- powiedział i złączyli swoje usta razem.

Mikołaj po chwili złapał bluzę Wardęgi, i przyciągnął go bliżej. Wardęga złapał policzek Mikołaja i przedłużyli pocałunek. Potem powoli się od siebie oddalili, a po chwili Sylwestra już nie było w kuchni. Mikołaj usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, i został sam.

Nagle poczuł napływający do niego stres.

Cholera a jak mu też się coś stanie?!

Nie wybaczył by sobie tego, że puścił go tam samego. Wybiegł z kuchni i popędził w stronę drzwi. Otworzył je, ale na podwórku nie zobaczył auta Sylwka. Powoli zamknął drzwi. Wszedł do kuchni i głęboko oddychając oparł się o blat.

Nie panikuj. Jaka jest szansa na to że ktoś go zaatakuje?

Wszystko będzie dobrze...

Minęło już z ponad dwie godziny, a Mikołaj powoli znów zaczął się denerwować. Wyszedł po raz setny z kuchni aby sprawdzić czy Wardęga przypadkiem nie wrócił do domu. Tym razem podszedł do drzwi wejściowych i je znów otworzył. Nadal nikogo nie było...

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz