63. Maj

190 10 91
                                    

-Jesteś pewien że to dobry pomysł?- spytała mama Mikołaja, gdy on razem z nią stał w kuchni i pomagał kroić warzywa do sałatki.

-Chce się już „żenić" mamo- pokazał cudzysłów w powietrzu, bo żenieniem się nie można tego chyba nazwać- I chcę już na zawsze zostać z Sylwkiem, poza tym ty nie ułatwiasz mi tego, że dalej mam do tego wątpliwości.

-Do ślubu z Sylwestrem?- dopytała, na co on kiwnął głową.- Może to i dobrze.  Jesteś jeszcze młody Miki, masz czas żeby się żenić, nie myślisz że Sylwek wywiera na tobie jakąś presję?

Chłopak po jej lewej zmarszczył brwi i powoli odwrócił głowę w jej stronę. Wywiera presję? Jaką presję? Mama teraz współpracuje z ciotką czy co?

-Co masz na myśli?- spytał odkładając nóż obok deski do krojenia.

-Jest straszy od ciebie, i nie zrozum mnie źle, jest dla ciebie kochany i bardzo się cieszę że pomimo ciotki i innych problemów dalej się nie poddajesz, ale zastanów się jeszcze trochę.

-Mamo to jest ślub humanistyczny, nawet nie będziemy tak naprawdę małżeństwem.- powiedział podchodząc do zlewu aby umyć ręce- Do tego nie poradziłbym sobie z tym wszystkim bez niego.

-Rozumiem, nie chcę żebyście się rozstawali, to co powiedziałam trochę źle wybrzmiało, przepraszam.- powiedziała lekko się uśmiechając- Sama jeszcze trochę się nie przyzwyczaiłam do tego że masz chłopaka, ale przejdzie mi, cieszę się twoim szczęściem.

Obróciła się w stronę Mikołaja, i rozłożyła ręce aby się do niej przytulił. Kobieta która sięgała mu do ramion objęła go mocno ściskając, na co Mikołaj odpowiedział lekkim śmiechem.

Te słodką chwilę jednak przerwał Sylwek który akurat wyszedł z toalety, kierując się w stronę kuchni aby trochę pomóc.

Kobieta po zobaczeniu Sylwka uśmiechnęła się, i zabrała z blatu sałatkę.

-Donieście resztę- powiedziała z uśmiechem wychodząc z kuchni.

Wardęga odprowadził ja wzrokiem również się uśmiechając, jednak za to wzrok Mikołaja nie mógł się oderwać od wyglądu Wardęgi.

Letnia beżowa koszula z podwiniętymi rękawami nad łokcie, jasno-niebieskie, jeansowe spodenki, a do tego jego długie związane włosy wyglądały świetnie.

Jednak tym strojem kompletnie różnił się od Mikołaja. Ten za to miał na sobie czarne jeansowe spodenki, i czarną koszulkę którą swoją drogą ukradł tego ranka Wardędze z szafy. Uważał że mu pasuje, co Wardęga potwierdził, więc najprawdopodobniej już jej nie odzyska.

-Co?- spytał Wardęga biorąc do rąk tacę ze szklankami.

-Nie! Czekaj!- powiedział Mikołaj łapiąc go za nadgarstek, aby Sylwek odłożył tacę z powrotem na blat.

Wpatrywał się w niego z uśmiechem jeszcze przez krótsza chwilę, na co Wardęga w końcu zareagował śmiechem. Z uśmiechem poprawił ciemne włosy Mikołaja, i przysunął okulary.

-Wardęga skin majówka- powiedział Mikołaj co jeszcze bardziej ich obu rozśmieszyło- w Internecie  nigdy się tak nie pokazywałeś, mi też nie, nie jestem przyzwyczajony daj się napatrzeć.

-Masz jeszcze cały dzień żeby się na mnie napatrzeć- powiedział Wardęga chcąc zabrać tacę z szklankami- Widocznie tylko tobie będę się tak pokazywał.

-Och, no to musimy chyba na lato ze sobą zamieszkać bo chcę cię w takim stroju widzieć codziennie- skwitował Mikołaj.

Przez chwilę trwała cisza, w trakcie której Mikołaj korzystał z okazji aby jeszcze chwilę popatrzeć na Wardęgę. To nie tak że mógł jeszcze całe spotkanie rodzinne na niego patrzeć, ale w cztery oczy było fajniej.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz