60. Piłka

156 10 23
                                    


-miesiąc później-

-Naprawdę nie ma sprawy- powiedział Mikołaj w drodze do szpitala, ze swoją terapeutką obok niego- To ja powinienem dziękować pani że nie chce się pani poddać.

-To dzięki tobie- odpowiedziała za uśmiechem. Położyła dłoń na udzie Mikołaja- Jesteś dobrym chłopcem, niech bóg ma cię w opiece.

Przynajmniej jedna starsza kobieta w życiu Mikołaja, która nie ma aż takiego fioła na punkcie Boga, i jest dobrą reprezentantką swojej religii.

Przekonanie tej kobiety do pojechania razem z Mikołajem też nie należało do najłatwiejszych. Starsi ludzie potrafią być naprawdę uparci, i co do swoich poglądów, i co do swoich wyborów.

Choć towarzyszył mu dobry humor, ze względu na polepszającą się i jego sytuację, i sytuację psycholożki, to i tak towarzyszył mu również stres.

Rak to jednak nie jest jakaś angina albo przeziębienie. Rak to choroba która wykańcza człowieka do granic możliwości. Do tego chemioterapia... nie wiadomo czy kobieta to przeżyje.

Bądźmy dobrej myśli, na miejscu dołączy do niego Sylwek więc nie będzie przeżywał tego wszystkiego sam.

-Ale będziesz mnie odwiedzał, tak jak mi obiecałeś?-  dopytywała kobieta.

-Oczywiście, nie zostawię pani tam samej- odpowiedział już po raz setny.

To jedna z wielu obietnic jakie jej złożył. Aby ją przekonać mógł by jej nawet obiecać nowe mieszkanie i dwa jachty. Poza tym to straszne że jedyną osobą jaka będzie przyjeżdżać do kobiety, jest Mikołaj, czyli jej klient.

-A zajmiesz się też moim kotkiem?- dalej dopytywała pomimo jego obietnic.

-Tak jak obiecywałem- pomimo jej powtarzających się pytań, nie czuł zirytowania odpowiadając na nie.

Podróż minęła im sprawnie, i już po paru chwilach spędzonych na rozmawianiu o życiu,  i podśpiewywaniu jakiś starych polskich hitów, znaleźli się w miejscu docelowym.

Kiedy chciał wychodzić, kobieta złapała lekko jego nadgarstek, zatrzymując go w środku. Spojrzał lekko zdezorientowany na kobietę, która chyba raczej nie chciała wychodzić.

-Możemy się przejechać jeszcze raz? Tak super mi się jechało, nie chce jeszcze wchodzić do szpitala- poprosiła.

-Ale... proszę pani musimy. I tak będzie pani musiała tam wejść, lepiej mieć to wszystko z głowy- próbował ją przekonać.

-Proszę

Widok tej biednej i przerażonej kobiety przełamał Mikołaja, i po tych słowach odpalił znów auto, aby zrobić kolejną rundkę wokół budynku szpitala, i aby trochę objechać miasto.

-Kiedy przyjedzie do nas Sylwester?- spytała.

Coraz bardziej Mikołajowi się wydawało, że kobieta strasznie się do nich przywiązała. Traktowała ich obydwóch jak rodzina, co jeszcze bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że kobieta jest strasznie samotna.

Możliwe że nie chciała iść do szpitala, ponieważ myślała że będzie tam zupełnie sama, a szpitale nie są za fajnym miejscem, aby spędzać tam czas samotnie.

-Powinien być o 16- widział zawiedzenie kobiety, gdy sprawdziła godzinę na zegarku, który pokazywał 15:22.- Nie przejmuje się pani, przecież poczekam z panią.

Po paru rundkach słuchając Krzysztofa Krawczyka w radiu, stanęli ponownie pod szpitalem. Wychodząc Mikołaj pomógł kobiecie nieść jej bagaż, i już po paru chwilach znajdowali się w nowym pokoju kobiety.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz