Muszę poinformować o tym, aby nikt nie poczuł się urażony, zwłaszcza chłopaki, bo traktuje ich w tej historii jako bohaterów, nie chcę żeby kogoś to uraziło, ani nie chce żeby Konopskyy i Wardęga poczuli się urażeni. Dziękuje i zapraszam!
Po reszty nocy spędzonej u Sylwestra Mikołaj czuł się dziwnie. Czuł się jak by się z nim przespał...chociaż do niczego nie doszło. W czasie kiedy się ogarniali, jedyne słowa jakie między sobą wymienili, to niezręczne „Cześć". Może jakieś przelotne „Co tam?", „Dobrze", albo „A u ciebie!", „Spoko".
Dłuższa rozmowa rozwinęła się kiedy jedli śniadanie.-Słuchaj, co ty na to aby- zaczął Sylwester- Chciał byś może iść ze mną na domówkę?
Mikołaj po tej propozycji prawie zakrztusił się wodą, którą wcześniej nalał mu Wardęga. Wypluł wodę i zaczął niemiłosiernie kaszleć. Od kiedy Wardęga zaprasza go najpierw do współpracy, a potem chce z nim chodzić na imprezy.
-Ile ty masz tych imprez w tygodniu- powiedział Konopskyy i odłożył szklankę na blat o który się opierał.
-Wiesz- Sylwester się zaśmiał- To tylko taki przypadek, normalnie nie chodzę na aż tyle imprez, zwłaszcza w jednym tygodniu- wstał i podszedł do Mikołaja.- A co do ciebie to wydajesz się spoko, i nie jesteś taki zły jak dotychczas myślałem. Idziesz?
Mikołaj przez chwilę milczał. Nie wiedział co ma zrobić. Tak bardzo chciał iść z nim na imprezę, ale również gdzieś w środku nienawidził tego człowieka za to wszystko co mu zrobił kiedyś w internecie.
-Jasne- powiedział, a po chwili żałował swojej decyzji.
-Oh...myślałem że się wymigasz...super! To widzimy się?- spytał
-Ta widzimy się- powiedział Konopskyy i zaczął się zbierać.
Kiedy Konopskyy wsiadł do auta i odjechał kawałek tak aby na pewno Wardęga już nie widział go, ani jego auta, zaparkował gdzieś na poboczu i przetarł twarz dłońmi.
Pierdole- pomyślał i zachciało mu się płakać- Co ja odpierdalam?
Jedna lub dwie łzy spłynęły mu na dłonie, jednak szybko się otrząsnął, musiał się skupić na drodze.***
Mikołaj wyszedł z auta, i spojrzał na dom przed którym stanął. GPS zaprowadził go pod dom Gimpera. Coś mu podpowiadało aby z tamtąd jak najszybciej odjechać, jednak kiedy miał wsiąść do auta i odjechać pod pretekstem kota który zjadł foliówke, zaczepił go Gimper siedzący na schodach przed domem.
-O Hej!- powiedział machając do Mikołaja.
-Cześć- powiedział Konop. Niechętnie zamknął auto i ruszył w stronę Tomka.- Co tam?
-Ehh, musiałem się przewietrzyć- powiedział Gimper przesuwając się tak, aby Mikołaj mógł usiąść obok niego.
-Coś się stało?- spytał Mikołaj opierając się o kolana.
-Nie nie nie! Po prostu powietrze w środku jest o wiele bardziej gęstsze niż tutaj.
-Haha, jasne, dzięki za uprzedzenie- Konopskyy poklepał przyjaciela po ramieniu i ruszył do środka.
Tomek miał racje, powietrze tutaj było bardzo gęste, i przesiąknięte potem i alkoholem. Przecisnął się przez grupę osób stojących w korytarzu, ruszył do kuchni aby zdobyć jakieś picie. Kiedy dotarł do kuchni, odetchnął z ulgą kiedy nikogo tam nie zastal. Żadnej obściskującej się pary, żadnej bójki, ani żadnej pijanej laski rzygającej do zlewu razem z jej przyjaciółką trzymającą jej włosy. Nalał sobie do szklanki cole. Stał tyłem do wejścia opierając się o blat więc nie widział kiedy Gimper wszedł do kuchni.
CZYTASZ
|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~
RomanceJa nie wiem czemu to akurat TUTAJ powstało no ale dobra. Zapraszam po prostu do czytania No bo raczej zdajecie sobie sprawę o czym jest ta książka(fanfik) Muszę jeszcze powiedzieć że wszystko zawarte tutaj to fikcja literacka, i wszytsko jest dla ża...