65. Dziękuję

219 15 78
                                    

Wszystko zaczęło się układać. Po wypowiedzeniu przez Wardęgę słów „Ja Sylwester, biorę Ciebie Mikołaju za męża, i ślubuje ci miłość, wierność, i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci", wszystko zaczęło się wydawać łatwiejsze, ładniejsze, i bardziej kolorowe w oczach Mikołaja.

Oczywiście ich małżeństwo nie jest poparte dokumentami ani nie są w papierach oficjalnie małżeństwem, ale czy naprawdę potrzebowali tego aby żyć razem szczęśliwi?

Mikołaj od zawsze uważał, że małżeństwa są straszne. W swoim życiu nie napatrzył się na udane małżeństwa. Jego rodzice się rozwiedli, i nie chciał podzielić ich losu. Zawsze myślał że małżeństwo to męczenie się przez czterdzieści lat, aż w końcu któreś z was umrze, a to drugie będzie mogło przeżyć drugą młodość.

Ślub humanistyczny, to coś co Mikołaj mógł zaakceptować. Ślub który tak naprawdę nigdzie się nie liczy, ale sama świadomość że ten ślub się miało, dawało mu jakieś uczucie bezpieczeństwa.

Wiadomo, bez ślubu będzie im ciężko w przyszłości, no ale niestety żyjemy w Polsce.

Polska to piękny kraj, oczywiście, ale jako para tej samej płci nie mają tak naprawdę szansy aby wziąć ślub.

Co do wszystkich problemów które zdążyły się namnożyć przez ten cały okres.

Daria, czyli dziewczyna która została wysłana przez rodziców Konopa na początku związku z Sylwestrem, zapadła się jak kamień w wodę. Nie widuję jej, nawet jak przyjeżdża do rodziców.

Dominik się już nie narzuca, może dlatego że jest w więzieniu. Tyle ile ten facet napsuł mu psychiki. Gdyby nie poszedł wtedy na tą imprezę, nic by się nie stało. Ale może to było potrzebne? Może to było potrzebne aby przekonać się, że Marta jest tak samo toksyczna, jak ją zapamiętał.

Co do Marty i Leo, to z tego co Mikołaj wie, rozwiedli się krótko po ślubie. Chyba przed świętami wielkanocnymi. Widocznie po małżeństwie nie zaczęło im się za bardzo układać. Kolejna para która potwierdza przekonanie o małżeństwach Mikołaja.

Kinga trzyma się z chłopakami, a z Martą również nie utrzymuje kontaktu. Marta nie ma szczęścia do miłości, ale chyba zasłużyła sobie na złamane serce.

Na „weselu" po pijaku wygadała się chłopakom, że Marta desperacko próbowała ją wyciągnąć na randkę, do takiego stopnia, że potrafiła paść na kolana, i błagać ją aby nie zostawiała jej samej. Przynajmniej to wywnioskowali z jej pianego bełkotania.

Na ogół nie pije alkoholu, ale to była okazja warta upicia. Skoro gadamy o upijaniu się, to Mikołaj nigdy nie sądził, że będzie mógł oglądać aż tak pianego Sylwka. Patrzenie jak procenty uderzają mu do głowy za każdym wypitym kieliszkiem, sprawiało że chciało mu się śmiać.

Nigdy nie widział go aż tak pianego. Wardęga miał już szansę oglądać Mikołaja w stanie upojenia. Dajmy na to gdy przyjechał do niego, cudem się nie rozbijając, aby prosić o wybaczenie po ich kłótni.

Teraz po przemyśleniu tej całej kłótni, również uważa że była ona potrzebna. Przekonali się że nie potrafią bez siebie żyć, a droga przez związek nie może być ciągle usłana różami.

Gadał o tym na weselu z Ewą, która czujnie pod ścianą trochę dalej od Mikołaja, obserwowała pianego Adama, który tańczył z Pawłem do polskiego klasyku „Miód Malina".

Pogadanie o tym z kimś innym też było mu potrzebne, nawet nie wiedział jak bardzo. Jego pani psycholog po operacji, dalej znajduje się w szpitalu, i czekają na rozwój sytuacji. Jeśli kobieta przeżyje, to wytknie jej lekarce moment, w którym była przekonana o jej śmierci.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz