29.Bluza

301 11 25
                                    

Wardęga otworzył Mikołajowi drzwi od auta, i łapiąc go lekko za dłoń, pomógł bezpiecznie z niego wysiąść.

-Uważaj na ranę- powiedział i złapał drugą dłonią talie Mikołaja, aby nic sobie nie zrobił.

-Spokojnie umiem jeszcze chodzić- powiedział i ruszył do swojego domu.- lecę tylko po Channel.

Nagle zniknął w drzwiach domu, a Wardęga z uśmiechem na ustach wpatrywał się w nie, jak by nadal Mikołaj tam stał. Po chwili Mikołaj wyszedł z małą kuleczką, wtuloną w jego kurtkę.

Oboje weszli do auta i znów ruszyli w drogę do domu, ale tym razem Wardęgi. Mikołaj przez całą drogę trzymał wtuloną w niego Channel.

Jak on kochał tego kota.

Kiedy dojechali Wardęga znów pomógł wyjść Mikołajowi.

-Dziękuję- powiedział i złożyli sobie pocałunek. Kiedy Mikołaj chciał sięgnąć po torbę, Wardęga go wyprzedził.

-Nie!- powiedział odpychając lekko dłoń Mikołaja. Wyciągnął z tylnego siedzenia torbę Mikołaja i ułożoną na niej róże.

Mikołaj jedynie uśmiechnął się, i obydwoje ruszyli do domu. Mikołaj puścił Channel na podłogę aby zaznajomiła się z nowym miejscem. Ściągnął buty i zawiesił kurtkę na wieszak. W trakcie kiedy Wardęga nadal się rozbierał, ten przechwycił w dłonie białą róże, i ruszył z nią w stronę kuchni. Odciął kawałek łodygi, i po znalezieniu pierwszej lepszej żeczy która nadawała się na „wazon", wziął ją, i zaczął nalewać do niej wodę. W trakcie kiedy wstawiał róże do „wazonu" słyszał jak Sylwek wchodzi do kuchni. Odwrócił się i uśmiechnął na jego widok.

-Ogrodnik- powiedział i podszedł jeszcze bliżej do Mikołaja- Wszystko dobrze?

-Jak ja ci się odwdzięczę co?- spytał Mikołaj i poprawił kaptur bluzy Wardęgi.

-Nie zaczynaj tematu- powiedział i przechwycił Mikołaja, unieruchamiając mu ręce prowadząc go na kanapę w salonie- dzisiaj leżysz i do końca się kurujesz.

-Oj przestań!- powiedział śmiejąc się- Przez dwa tygodnie nie mogłem się nawet z tobą dobrze pocałować!

-No przykro mi- powiedział opadając z Mikołajem na kanapę. Posadził go sobie na kolanach. Mikołaj powiesił swoje ręce na szyi Wardęgi.

-Bardzo dobrze że ci przykro- powiedział i przybliżył głowę- wiesz jak tęskniłem?- spytał i obydwoje zaczęli lekko się śmiać.

-Mogę sobie to wyobrazić- powiedział i poprawił Mikołaja- Też tęskniłem- powiedział i złożył mu krótki pocałunek- Choć to dziwne bo widzieliśmy się codziennie.

-Sylwek tęskniłem za uczuciem które chcesz mi teraz zabrać - powiedział i położył nogi na kanapie.

-Powiedz po prostu że chcesz uprawiać seks i tyle- powiedział uśmiechnięty Wardęga- nie baw się w poetę.

-Ja tego nie powiedziałem- schował głowę w ramieniu Wardęgi- Ale czy to oznacza że się zgadzasz?- spytał i podniósł głowę.

-Nie- powiedział i przerzucił Mikołaja aby wygodnie usiedli na kanapie. Mikołaj głośno się zaśmiał, a Wardęga osunął się lekko, tak aby Mikołaj również to zrobił.

-No Sylwek!- powiedział i chciał się odsunąć, jednak Sylwek nie dał za wygraną.

-Dzisiaj nawiązujemy sojusz z kanapą- powiedział i uścisnął jeszcze bardziej Mikołaja aby nie mógł się wydostać- Stajemy się kanapą.

-Jesteśmy kanapą- powiedział Mikołaj i z uśmiechem na twarzy pocałował Wardęgę.

Wardęga oddał pocałunek, jednak bardzo delikatnie się z nim obchodził. Nie chciał przecież go skrzywdzić.

|Enemies to lovers| ~Konopskyy x Wardęga~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz