46

224 42 5
                                    

Izuku siedział wygodnie okryty kocem. Miał na sobie szatę, która zakrywała wszystkie jego siniaki i miejsca po wkłuciach. Wiedział, że wygląda na chorego, ale starał się sprawiać pozory. Jego przyjaciel, mimo że nie widzieli się tyle czasu, wiedział od razu, że coś jest nie tak. Izuku zauważył, i wyczuł, że nie tylko on ma małą tajemnicę.

- Shoto. Czy ja dobrze wyczuwam to w twoim zapachu? - zapytał, gdy siedzieli już z cztery godziny. Nadrabiali te wszystkie lata. - Te słodkie nuty..  - zapytał delikatnie, a ten wstał i rozsunął wierzchnia warstwę ubrań, ukazując mu trzymiesięczny brzuszek. - Ojej! Dzidzia?! Tak się cieszę! - złapał go za dłoń, bo zabronione mu było wstawać, bo by nie utrzymał się na nogach.  Wiedział, że przyjaciel bardzo chciał mieć maleństwo. - Tylko... czyje? - zmarszczył brwi.

- Elisa.  - stwierdził dwukolorowooki chłopak i usiadł.

- Jak to...? - zapytał nierozumiejąc.

- Poznałem Elisa jakieś dwa lata temu. Leczył kogoś w zamku, gdzie byłem zamknęły. Wiemy, że to więź. Ale on musiał leczyć, a ja zostać. Pisaliśmy listy, czasem mógł przyjechać. Ostatnim razem jego przyjazd przeplótł się z moją rują. Zadowolił mnie. Trochę się przestraszył,  że mnie wykorzystał, i że nie chciałem tego. Nadal chyba żyje w tym przekonaniu.  Dopiero jak okazało się, że jestem w ciąży, postanowiliśmy mnie z tamtad wyciagnąć. Nie wiedzieliśmy jak...a wtedy nadarzyła się okazja z twoją chorobą. Trochę wykorzystał sytuację, ale dzięki temu jestem przy tobie i mogę cię wspierać- szepnął trzymając go za dłonie

- A ja się tak bałem, że mnie znienawidzisz, że wydaje cię za jakiegoś Alfę. Czy masz mu za złe? - zapytał, a ten pokręcił głową.

- Nigdy mu tego nie mówiłem, ale kocham go. Jest cudownym mężczyzną.  Mądrym, oczytanym, oraz troskliwym. Nie dotknął mnie ani razu, to ja inicjowałem każdy kontakt. W ruję się musiał nie powstrzymać I cały czas od tego czasu przeprasza.

- Chce byś był szczęśliwy. Dziś wieczorem odbędzie się wasze wesele. Wymagał tego...

- Poproszę go, byśmy się wstrzymali. Chce ściągać chociaż moje rodzeństwo. Oni nie zrobili mi krzywdy.

- Dobrze! - zgodził się i uśmiechnął.

- A co z tobą, Izuku? Twoj zapach... kiedyś mocny, teraz ledwo go czuć. Zmizerniałeś... wiem o chorobie. Ale co ci jest?

- Sam Elis tego jeszcze nie wie... - szepnął. - Więc tym bardziej ja. - szepnął smutny. - Ale wyjdę z tego. Mam ciebie i męża, będziecie mnie wspierać i wszystko będzie dobrze...

- Oczywiście, że będziesz miał moje wsparcie. - szepnął cichutko. - I chyba muszę poznać jeszcze jednego mężczyznę, który namieszał Ci w głowie. Nie tylko twojego męża. - zaśmiał się cicho, a ten wyszczerzył się i pokiwał głową.

- Pokochasz Arte! Jest rozkoszny! - zaśmiał się cichutko i zboczyli z tematów smutnych, na te bardziej radosne.

******
Shoto zapukał do komnaty Elisa, po czym otworzył drzwi. Ten aktualnie trzymał w rękach koszulę, która miał założyć, ale ta mu wypadła, gdy zobaczył kto stoi w progu. Oboje ruszyli
W swoim kierunku, a gdy się zatrzymali,  blondyn wziął dłonie ukochanego w swoje.

- Shoto, skarbie... Tak się cieszę, że jesteś. I tak bardzo cię przepraszam za tę ruję. Jak dziecko? Dobrze się ma? Wybacz mi to. Obiecuję cię więcej nie dotknąć, kiedy...

- Zamknij się - szepnął dwukolorowooki i złapał go za kark, stając na palcach, by go pocałować. Pociągnął go w stronę łóżka, kładąc się na nim, ale nie przerywając pocałunku. - Nie chcę słyszeć przeprosin, Elis. Dziś w nocy chce utonąć w twoich ramionach i czuć to co w tamtą noc. - szepnął, gdy się od siebie oderwali. - Doprowadź mnie do szaleństwa - poprosił, a ten przez dłuższą chwilę patrzył jedynie na niego.  - Zabieraj się do pracy, mój mate. - poprosił, a ten ocknął się z letargu i pociągnął jego koszule w dwie różne strony świata przez co guziki wystrzeliły w powietrze. Nie było to zamierzone, ale nie przejął się tym za mocno. Zaczął całować jego klatkę I dalej go rozbierać, bo chciał zobaczyć ponownie całe jego ciało w pełnej okazałości. Tym razem Omega była pachnąca, oraz miała ogolony każdy kawałeczek ciała. Wtedy zastał go wijącego się z bólu w łóżku. I tak uważał go za pięknego. Teraz tylko się w tym utwierdzał. Chciał mu sprawić ogromną przyjemność, więc pieścił i dotykał go delikatnie ale I zachłannie. Trochę chyba przesadził, bo z sutków aż trysnęło mleko,  gdy przyssał się do nich, podczas rozciągania jego dziurki. Zanurzył się w nim po bardzo długim czasie pieszczot, kochali się od przodu. Potem jeszcze od tyłu i kilka razy, póki Omega nie padła wykończona i nie zasnęła w jego ramionach.

Dwukolorowooki obudził się,  czując że jego mate trzyma go mocno w ramionach. Jego oddech był miarowy, więc pewnie jeszcze spał. Rozejrzał się, bo nie mial pojęcia, gdzie jego ubrania, czuł na sobie jedynie spermę, bo mężczyzna nie powstrzymywał się. Był w ciąży, więc nie musieli się zabezpieczać.  Dostrzegł coś czerwonego migającego na jego biurku, ale zignorował to, rozglądając się dalej. Pisnął, gdy drzwi z impetem się otworzyły.

- Elis! Ty zapchlony kundlu! - wrzasnął Katsuki stając w przejściu.  Jego mężczyzna obudził się przez to i gdy dostrzegł Króla podniósł się szybko, dość przestraszony tym co widział. Wściekły blondyn nie był tym co chciał widzieć z samego rana. - Od dwudziestu minut wzywam się za pomocą tej pierdolonej pikającej czerwonej diody, a ty nic! Kazałem Ci nie dotykać Todorokiego, a ty złamałeś mój rozkaz! Masz dwie minuty, albo Shoto trafi do lochu! Królowej się pogorszyło! - wrzeszczał, a ten w pośpiechu naciągał na siebie ubrania zabierając walizkę medyczną. Rzucił tylko długie przepraszające spojrzenie w stronę ukochanego i wybiegł.

*****

Katsuki siedział spięty na fotelu, patrząc jak blond włosy lekarz bada jego męża ten w nocy zaczął drżeć i strasznie się pocić. Teraz nie było lepiej. Ten szczękał zębami,  mimo że leżał pod dwoma pierzynami, oraz było tak gorąco w pomieszczeniu,  że nie było czym oddychać. Co jakiś czas pochylał się by wymiotować. Pogorszyło mu się znacznie i czerwonooki potrzebował wyjaśnienia dlaczego tak właśnie było.

- Nie wiem co ci powiedzieć Królu... - szepnął lekarz, gdy Królowa zasnęła, bo podali jej silne leki, by jej ciało mogło się zregenerować po nie przespanej nocy, jak tylko zbili mu temperaturę.

- Wzywałem cię pierdolone dwadzieścia minut. - oznajmił tonem tak złowrogim, że tego przeszły aż ciarki. - Ta maszyna, miała cię przywołać natychmiast. A ty sobie smacznie spałeś w ramionach swojego mate. Którego nie powinno tam być! - ostatnie zdanie wrzasnął. - Masz tydzień by wyleczyć moją Królową.  Inaczej Todoroki wróci tam skąd przybył.

- Ale Królu...

- Nie obchodzi mnie to, że jest w ciąży! - wrzasnął na niego. - Miałeś się skupić na Królowej, a nie na ruchaniu go! Powiedziałem już. Masz tydzień. Masz wiedzieć co mu jest i wiedzieć jak go wyleczyć.

- Rozkaz, Panie. - oznajmił cicho I się skłonił, po czym ruszył do wyjścia. Czuł się głupio, bo taka była umowa, a on ją złamał. Postanowił się skupić na swoim zadaniu i zaczął pisać do swoich dawnych przyjaciół z wielką wiedzą.  Gdy wysłał listy, poszedł szukać wiedzy w książkach.  Nie pozwoli by zabrali od niego mate. Wiedział, że Katsuki nie robi tego z złośliwości. Znał jego możliwości, widział na jego biurku jego wszystkich pacjentów, opisane sprawy. Wiedział, że Król wiedział, że jest na tyle mądry, że tę chorobę też uleczy. Blondyn wiedział, że władca próbował go zmusić do skupienia.  Tak, zamierzał się teraz postarać z całych sił.

Królowa (Bakudeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz