11

765 98 8
                                    

Zielonooki, gdy tylko zjedli śniadanie, zabrał się za pracę o wiele lżejszą i przyjemniejszą. Małżeństwo miało za domem w ogrodzeniu kilka kurek, oraz świnie. Izuku tym pierwszym dał ziarno, śwince resztki jedzenia, po czym poszedł nakarmić i napoić konia, który był w prowizorycznej stajni. Posprzątał mu, a gdy skończył, ledwo mógł się wyprostować. Praca była na prawdę ciężka. Wyszedł na zewnątrz i udał się na pole, by w popatrzeć jak pracuje Katsuki. Przygryzł wargę widząc, jak zrzuca koszulkę, bo było mu za gorąco. Jego mięśnie, jego ruchy... To wszystko wydało mu się takie... Pożądane...

- Czujesz się dobrze? - usłyszał od blondyna, bo złapał się za brzuch, bo czuł rosnące w nim podniecenie.

- Wiesz Alfo... Nie dokończyliśmy w nocy ... Gdy wrócimy do zamku, chce byś mnie wziął - oznajmił, a Bakugo zmarszczył brwi. Rodzice się przysłuchiwali. Straż też. Ten chłopak nie miał skrupółow.

- Nie mów o tym tak otwarcie - burknął. - Seks jest czymś prywatnym. Nie musisz wszystkim opowiadać co robiliśmy, albo czego nie robiliśmy w łóżku. - oznajmił.

- Przepraszam Alfo. Nie wiedziałem, że tak nie można - oznajmił patrząc na niego.

- Nie chodzi o to, że nie można. Nie chcę by ktoś słyszał czy jestem dobry w łóżku, czy cię zadowalam, czy jest ci źle. Dla przyjaciela powiesz, okej, ale nie przy strażach, służbie, czy rodzicach.

- Dobrze... - szepcze cicho Omega spuszczając głowę. Katsuki westchnął ciężko. Nie był w stanie go zganiać, ten był zbyt nieświadomy o zasadach nieformalnych w relacjach międzyludzkich. - Pójdę zrobić wam jakiegoś napoju - oznajmił przygnębiony i poszedł do domu. Blondyn po chwili poszedł za nim, a gdy wszedł, zamknął drzwi. Wszedł w odpowiednim momencie. Szerzej otworzył oczy w szoku, gdy zobaczył ojca piątki łobuzów, który napadł na Królową.

- Ty chuju! - wrzasnął głośno i rzucił się na Alfę, zrzucając tłustego sukinsyna z drobnego ciała Omegi. Nie wiedział, co ten próbował zrobić, ale mu nie daruję. - On jest mój! Nie miałeś prawa go dotknąć! Zabije cię! - wrzeszczał przewściekły. Jego wzrok jakby był zamglony mgiełką nienawiści. Zaczął okładać mężczyznę, tak, że lała się krew. Wiedział, że został odciągnięty przez straż, ale zaczął się rzucać. Nie pozwoli nikomu nigdy więcej tknąć Deku.
Dopiero gdy zielonooki pokazał mu się i położył dłonie na jego policzki, przestał. Nie chciał zrobić mu krzywdy w końcu.

- Wracamy do zamku. Spakuje nas, a wy pomóżcie póki możecie na polu. Tego mężczyznę przywiązać do powozu, tak jak synów. - głos Deku był poważny. Nie był przerażony, a powinien po napadzie przez Alfę.

- Ja nie mogę ich tak zostawić... - odezwał się Kacchan. Izuku jednak już mu nie uległ.

- Pomóż póki możesz. Wyruszamy jak nas spakuje. - oznajmił. Ruszył do pokoju mężczyzny, po ich walizki, zaczął je pakować, a nie było tego dużo. Gdy były gotowe, to zostawił je tutaj, po czym poszedł do kuchni.

- Królowo - usłyszał głos Mitsuki, więc odwrócił się do niej. - Proszę, zostańcie chociaż na obiad. - oznajmił.  - Napoimy, nakarmimy wasze konie, wy zjecie i wyruszycie wieczorem. Rano będziecie w zamku. Pomoc wasza i syna jest na prawdę... Proszę...

- Dobrze Pani Bakugo. Ale po obiedzie wracamy. - oznajmił. Nadal miał poważny i nie znoszący sprzeciwu głos. Możliwe, że właśnie tak  pokazywał to, że się jednak przestraszył napadu.

- dziękuję... - uśmiechnęła się delikatnie. - Chcesz mi pomóc? - zapytał, a ten skinął głową.

- Z chęcią - stwierdził biorąc głęboki oddech i powoli wypuszczając powietrze, by się uspokoić. Zajął się pomocą przyszłej teściowej i gdy usiedli do obiadu, był jak dawniej, spokojny i wyluzowany. Jednakże nie zmienił zdania. Gdy usiedli, to zdecydował się odezwać. - Nie zdążę tego zrobić, więc chciałbym prosić, Pani Mitsuki, byście podzielili pole tamtego alfy na równe kawałki - oznajmił patrząc na nią. - Napisałem oświadczenie z moim podpisem i królewską pieczęcią, gdy się pakowałem.

- Nie bardzo rozumiem... Czy to znaczy, że jego pola...

- Wróci do was to co ukradł i to z nawiązką. Nasłał na mnie synów i sam zaatakował, dlatego spędzi resztę życia w lochach. Nie przydadzą mu się już pola - oznajmił, a kobieta przytuliła go mocno do siebie. Ten był w ciężkim szoku, bo nadal, takie gesty dużo dla niego znaczyły. Wtulił się w kobietę, czując ciepło.

- Dziękuję ci dziecko. Jesteś taki dobry - oznajmiła spokojnie patrząc na niego. - Dziękuję... Na prawdę dziękuję. - oznajmiła i otarła łzę wzruszenia patrząc na męża szczęśliwa. Deku, zanim odjechał, wręczył jej małą sakiewkę z najmniejszym możliwym  nominałem, ale to i tak było sporo dla wieśniaka. Kobieta nie chciała tego przyjąć, ale on powiedział, że to za gościnę. Gdy wsiedli do powozu, to ułożył się wygodnie na siedzeniu, okrywając kocem. Alfa, usiadł obok niego.

- To co zrobiłeś dla moich staruszków... To było na prawdę cudowne. Dziękuję - oznajmił, a ten pokręcił głową i musnął jego usta.

- Całą przyjemność po mojej stronie. To dobrzy ludzie. - stwierdził i przytulił się do Alfy. Ten mocno go do siebie przytulił i powóz ruszył. Całą drogę praktycznie przespali, ale to dobrze. Byli wykończeni. Dojechali na zamek nad ranem, więc pierwsze co zrobili to wzięli kąpiel, a potem zjedli śniadanie. Byli nawet wypoczęci, bo ich środek transportu był bardzo wygodny. Katsuki został oddelegowany do nauki, bo to było jego priorytetem, a Królowa zajęła się sprawami związanymi z poddanymi. Tak im właśnie zakończył się wypad do wioski.

Królowa (Bakudeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz