6

911 98 23
                                    

Blond włosy mężczyzna leżał na łóżku obserwując ciało przed sobą. Omega była całkiem naga, okryta prześcieradłem, cała w ugryzieniach i malinkach. Na jego karku było jedno z najważniejszych i najbardziej kłopotliwych ugryzień. Oznaczenie. Katsuki nie miał pojęcia co oni w nocy robili, w sensie, można się domyślić, jednakże nie pamiętał tego. Bał się. Ślady na lekko odkrytych pośladkach chłopaka wskazywały, że wielokrotnie się na nie spuszczał, nie miał pojęcia czy w środku też, ale jeżeli nie miał skrupułów... To było dziwne, uświadomić sobie, że będzie ojcem za kilka krótkich miesięcy. Podniósł się ostrożnie, by nie obudzić Omegi. Ta z pewnością była wykończona. Intensywne godziny rui były czymś co mocno obciążało organizm. Przeszedł do przyłączonej łazienki i wziął zimny prysznic, by się ogarnąć. Musi porozmawiać z rodzicami. O dziwo, gdy musiał wyjść z zamku, bo okazało się, że rodzice są u piekarza na dziedzińcu, nikt go nie zatrzymał, ani nie pilnował... Miałby doskonałą okazję, ale oni wiedzieli, że ten nie ucieknie.

- Synku! - kobieta rozpromieniła się na jego widok. - Możemy wracać do domu? Potrzebujemy twojej pomocy przy zbiorach, już straciliśmy cenny dzień...

- Nie mogę pomóc, matko... Oznaczyłem go i zapłodniłem. - oznajmił, a Mitsuki gwałtownie uderzyła go z otwartej pięści w kark.

- Oznaczać Omegę w rui, ty głupi dzieciaku?! Jak mogłeś okazać taki brak szacunku do niego i jego zasad, może chciał ciebie tylko wykorzystać i być wolny! Ty głupi....!

- Chciałem tego. - usłyszeli spokojny głos. Okazało się, że Izuku bez Alfy, która go zapłodniła, obudził się ze snu i po prysznicu udała się na poszukiwania. - Dobrze się stało, że wasz syn mnie oznaczył. - stwierdził i wziął rękę Katsukiego, otaczając się nią w pasie potrzebując dotyku i ciepła.

- Moi rodzice potrzebują pomocy przy zbiorach. Nie chcemy stracić żywności, inaczej nie przeżyjemy zimy, a już stracili dzień, gdy przyjechali tu do mnie. Dziś będzie drugi, bo muszą wrócić - oznajmił patrząc na niego. - Pojadę z nimi.

- Nie możesz Alfo. Oznaczyłeś mnie. Taka długa rozłąka może sprawić, że oboje oszalejemy, po za tym, musisz być blisko tego co stworzyłeś. - szepnął patrząc na niego z dołu.

- Muszę im pomóc. To mój obowiązek jako ich dziecka - oznajmił naciskając. Deku widząc zaciętość na twarzy mężczyzny zobaczył jak zależy mu na pomocy rodzinie.

- Zastanowię się nad tym przy śniadaniu. Chodźmy. - oznajmił i złapał Alfę niepewnie za dłoń i ścisnął, ciągnąć za sobą. Ten nie oddał uścisku dłoni, ale szedł za nim, a za nimi Mitsuki z mężem.

Śniadanie przebiegło im w ciszy do pewnego momentu. Strażnik przerwał im je, mówiąc, że rodzice przyszłego króla są proszeni na dziedziniec. Piekarz, który opiekował się ich koniem zauważył problem ze zwierzakiem. Coś było nie tak, bo ten nie wyglądał najlepiej.

- Obawiam się, że to jego czas - odezwał się pierwszy raz ojciec Bakugo.

- Masz rację, ale myślałam, że jeszcze trochę pociągnie. Kupiliśmy go po trzech latach odkładania a i tak dopiero rok temu spłaciliśmy do końca. Nie możemy sobie pozwolić na kolejnego konia, tym bardziej, że ten i tak był w okazyjnej cenie. - szeptali między sobą, by nie przeszkadzać innym.

- Może osioł?

- Nie pociągnie wozu, jest za ciężki. A na dwa nas nie stać, po za tym pasza...

- Masz rację. Nie wiele nam zostało pieniędzy, a idzie zima. - dodał i westchnął. - Wygląda na to, że będziemy musieli sprzedawać worki po mniejszej cenie, wtedy po nie przyjadą.

- Wiesz, że w ten sposób ledwo się wyżywialiśmy. Nawet wtedy gdy Katsuki był mały...

- Będzie trzeba zacisnąć pasa... - oznajmił mężczyzna. Nie mieli pojęcia, że królowa im się uważnie przysłuchuje, tak samo jak Katsuki.  - A do młyna ziarno będę woził tym starym wozem, który uciągnę sam.

- Oboje mamy już swoje lata, nie będzie Katsukiego do pomocy, nie wiem czy długo tak pociągniesz kochanie. Nie chcę byś się rozchorował...

- Poradzimy sobie - wziął dłoń żony i pocałował, a ta pokiwała głową nieprzekonana i wrócili w ciszy do jedzenia. Na prawdę myśleli, że nikt tego nie słyszał, bo byli cicho, ale królowa zamyślona, która słyszała każde słowo, spojrzała na swojego przyszłego męża. Chciałby by między nimi było takie uczucie... To by było piękne...

Po skończonym śniadaniu, Deku poprosił przyszłych teściów, by byli gdzieś w pobliżu zamku, a sam zabrał Katsukiego ze sobą na spacer. Często sam się przechadzał po dziedzińcu, ale tym razem udali się za mury. Nie rozmawiali, a Bakugo zastanawiał się, gdzie ten go ciągnie. Gdy zobaczył stadninę (nie tą królewską, oczywiście, a w mieście w okolicy zamku), szerzej otworzył oczy. Tak jak podejrzewał, weszli do środka.

- Wybierz konia, którego podarujesz rodzicom. - oznajmił ze spokojem. Wyciągnął dłoń do pyszczka jednego z zwierzaków i zaczął głaskać.

- Nie mamy pieniędzy na konia. To drogie zwierzęta. - oznajmił patrząc jak ten delikatnie gładzi pysk.

- To mój prezent ślubny dla Ciebie - oznajmił. - Podejrzewam, że i tak byś próbował pomóc, sam się przysłuchiwałeś rozmowie, przestając jeść. Ja się na nich nie znam, więc ty wybierz, który będzie odpowiedni do ciągnięcia wozu. - oznajmił. - Nie przyjmuję odmowy. Dałeś mi najpiękniejszy prezent ślubny, więc i ja chcę ci coś podarować ,- położył dłoń na brzuszku, a ten na prawdę długo myślał nad wyborem. Stajenny, gdy wyczaił okazję, podszedł do nich. Katsuki był wieśniakiem, ale wiedział kiedy ten próbował wcisnąć im rozpłodową, ledwo żywą klacz. Izuku łyknął haczyk, ale na szczęście Bakugo wiedział co robi.
Złapał Omegę w talii i odciągnął od mężczyzny.

- Pozostaw wybór mi - oznajmił. Ten nie potrzebował wyjaśnień, zgodził się oczywiście, ale ten i tak tłumaczył. - On próbuje ci wcisnąć najgorsze co może być, bo czuję w tym pieniądze. Ja umiem  ocenić które jest warte swojej ceny.

- Dobrze, zdam się na ciebie mój Alfo - wtulił się w niego. Cieszył się, że ten go objął.

- W tej stajni jeden jest, który się nadaje. Ale znając chciwość ludzi każe zapłacić ogromną sumę pieniędzy.

- Po prostu wybierz. Ja zapłacę. Nie ważne ile. - oznajmił i pocałował go w policzek. - Idę coś załatwić, przyjdę niedługo, a ty wybierz konia. - stwierdził, a ten kiwnął głową spięty. Jeszcze tylko sprawdził, odwracając się za siebie, czy straż jest na miejscu i pilnują królowej, a gdy upewnił się, że tak, to puścił go.

- Dobrze. Postaram się ponegocjować - oznajmił, a ten uśmiechnął się do niego. Królowej nie obchodziła cena, a szczęście, które nie wątpliwie będzie czuł Alfa, gdy jego rodzice będą mieli co jeść.














Czy ja dobrze widzę? Czy zaczęło się zaciśnianie więzi?

Co o tym myślicie? Katsuki pojedzie z rodzicami? Midoriya mu pozwoli? Czy może samolubnie nie?

Królowa (Bakudeku)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz