Rozdział 1

1.3K 53 19
                                    

Wysiadłam na stacji. Pewien pan pomógł mi z walizką, za co mu serdecznie podziękowałam, a potem zaczęłam szukać wzrokiem mojej ciotki Edyty. To nie było łatwe, ale gdy ją zauważyłam, od razu podeszłam bliżej.

— Zuza! Jesteś! W tym tłumie nie mogłam się doszukać — odparła i przytuliła mnie na powitanie — To wszystkie twoje rzeczy? — spytała, patrząc na mój nie taki lekki bagaż.

— Narazie tak, ewentualnie mama będzie mi przesyłać jakieś rzeczy paczkomatem — rzuciłam.

— Dobra, jak się umówiłyście to się nie wtrącam. To chodź młoda, spadamy do domu, bo chyba rośnie mi przekonanie, że nie za bardzo lubię tłumy — na jej słowa cicho parsknęłam śmiechem, po czym kobieta złapała moją walizkę i ruszyła w stronę schodów do korytarza podziemnego do wyjścia z dworca.

Jej czerwone audi było widać na niemal kilometr. Auto przechodziło z właściciela do właściciela, zanim trafiło do niej, więc maszyna ma już swoje lata. Załadowałyśmy rzeczy do bagażnika, a potem wgramoliśmy się na przednie siedzenia. Upewniłam się, że telefon mam w kieszeni w spodniach, a potem mogłyśmy spokojnie ruszyć na ulice Wrocławia. Trochę zajęła nam przeprawa przez centrum miasta, ale później na obrzeżach ciotka trochę przyspieszyła. Nadal lubiła czuć prędkość samochodu.

— Chociaż w sumie… Tego nie przestaje się lubić, dopóki nie ma się z tego jakiegoś wypadku — pomyślałam, odganiając fragment z wypadkiem z głowy.

Po kilku chwilach czerwone auto zatrzymało się przy właściwym bloku, idealnie wpasowując się w miejsce parkingowe pomiędzy Skodą a starego typu beemką. Wysiadłam z pojazdu, zamykając drzwi i chcąc sięgnąć po plecak i torbę na ramię z bagażnika. Podjechałyśmy windą na drugie piętro, a chwilę potem byłyśmy już w mieszkaniu.

— Chcesz coś zjeść? Mogę coś na szybko przygotować — spytała, gdy odstawiła walizkę przy sofie w salonie.

— Chętnie. I obojętne co, byleby jednak ciepłe — odparłam — Idę się wykąpać, bo później nie będzie mi się chciało — dodałam, zostawiając plecak na podłodze, a wyjmując z największej przyniesionej rzeczy koszulkę i spodenki od piżamy.

— Jasne, leć. Ja w takim razie coś nam przyszykuję, bo zaskakująco też jestem bez obiadu — uśmiechnęłam się i udałam się do łazienki.

Cudownie było wejść do kabiny i poczuć ciepłą wodę na skórze. Sześciogodzinna podróż potrafi wymęczyć, więc chwila relaksu się przyda. Gdy przebrałam się w wzięte wcześniej ubrania, pojawiłam się z powrotem w kuchni. Ciotka przygotowała mój ulubiony makaron z sosem, więc dość szybko zniknął on z talerza.

— Cieszę się, że ci smakowało — wzięłam łyka soku pomarańczowego ze szklanki przede mną.

— Nadal robisz to po mistrzowsku — wyjaśniłam.

— Poopowiadaj, jak tam u was. Waleria średnio się do mnie odzywa, a jak pisze to tylko w jakiejś konkretnej sprawie — wyznała, wspominając swoją siostrę.

— Cóż, wiesz, że za miesiąc zaczynam studia, bo przyjęłaś mnie do siebie i nie musiałam szukać pokoju lub miejsca w akademiku. Za co bardzo dziękuję — spojrzałam na nią — Mama się nie zmieniła zbytnio, a tata jak był strasznie konserwatywny i twardą ręką trzymający nas to nadal taki jest.

— Mówiłam jej, żeby przemyślała decyzję o rozwodzie… A ona nadal sądzi, że się zmieni na dobre?

— Niestety tak.

— Ten to jej zrobił pranie mózgu… — westchnęła, podpierając brodę na prawej dłoni.

— Nie jest źle, bo to ona go namówiła, by zgodził się na moje studia.

OCZY NIGDY NIE KŁAMIĄ ⦁ KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz